Większość rodziców dzieci, których znam, bardzo starannie dobiera dla nich książki i filmy. Bycie estetycznym kuratorem czy kuratorką, intelektualną wyrocznią własnego dziecka jest rolą, którą w jakimś stopniu bierze na siebie wielu opiekunów i opiekunek. Jest to możliwe jednak bardzo krótko. W życie dziecka wkracza bowiem świat w postaci żłobka, przedszkola, szkoły. Przetaczają się mody, na które nie mamy wpływu, postaci, o których nie mieliśmy pojęcia: Psi patrol, pokemony, My Little Pony, zmasowane ataki z najmniej spodziewanych stron. A potem przychodzi on: TikTok.

Wtedy może się okazać, że znajoma dziewczynka wymknie się do empiku, by kupić pierwszy tom Rodziny Monet. Matka może tylko zgrzytać zębami, bo od zaprzyjaźnionej krytyczki literackiej (a tak naprawdę z jej profilu na Instagramie) wie, że ta seria niesie zgubne wzorce konsumpcjonizmu i patriarchatu. Jednak to jest aktualnie ulubiona lektura wielu dziewczynek. Bo to właśnie ją polecają książkary z TikToka.

Maszyna do brokatu

Kilka lat temu Marcin Wicha w książce Jak przestałem kochać design opisał swoją wizytę w drukarni. Oprowadzająca go dyrektorka zwierzyła mu się, że w jej firmie przeprowadzono badania czytelnictwa. Wyszło z nich, że w dzisiejszych czasach czytają już tylko dziewczynki między dziewiątym a trzynastym rokiem życia. Wniosek dla drukarni? „Kupujemy maszynę do brokatu” – odpowiedziała raźno pani dyrektor. Obserwując dzisiejszy rynek wydawniczy, można tylko westchnąć. O ile bowiem rozpoznanie pani dyrektor co do rynku wydawniczego jest zapewne nadal w jakimś stopniu aktualne, o tyle wniosek już niekoniecznie.

Dziewczynki w tym wieku nie szukają już brokatu, tylko „prawdziwych” historii, często bardzo dorosłych.

Jeszcze rok temu znajome dziewczynki w tej grupie wiekowej rozczytywały się w książkach typu Heartstopper. To brytyjski komiks w kilku tomach, z którego uniwersum wypączkowały także powieści i popularny serial. Jego sympatyczny główny bohater, piętnastoletni Charlie, zakochuje się w koledze ze szkoły, a jego wybranek dojrzewa do akceptacji swojej biseksualnej orientacji. Autorka cyklu Alice Oseman nie stroni od trudnych tematów, takich jak zaburzenia odżywiania, jednak przedstawione są one w konwencji literatury młodzieżowej, adekwatnie do wieku odbiorców.

Dzisiaj rekordy popularności biją takie książki jak Rodzina Monet Weroniki Marczak. Jest to sukces w stu procentach oddolny, niejako wygenerowany głosami czytelniczek. Bestsellerowa powieść najpierw ukazała się na darmowej platformie Wattpad, gdzie doczekała się dotąd prawie pięciu milionów wyświetleń. Nic dziwnego, że autorka zdecydowała się dopisać kolejne cztery tomy, które wydaje obecnie wydawnictwo You&YA, imprint Muzy, specjalizujący się właśnie w literaturze young adult. Bohaterka serii to czternastoletnia Hailie Monet, która na pierwszej stronie książki traci rodzinę – w wypadku samochodowym ginie jej matka i babcia – by chwilę później przenieść się do bajecznie bogatego domu swoich pięciu przyrodnich braci, o których istnieniu nie miała pojęcia. Przyzwyczajona do skromnego życia w kobiecym domu nastolatka zderza się oto ze światem męskości, bogactwa i mrocznych tajemnic. Ten świat szybko zaczyna ją wciągać i intrygować, choć sama Hailie określa siebie jako „największą książkarę świata”.

Wyrosła na glebie Wattpada, zasilana promocją BookToka, Rodzina Monet jest jednym z fenomenów współczesnego czytelnictwa nastolatek i dzieci. Fanki – tiktokowe książkary – nie tylko polecają sobie powieść, ale także kręcą o bohaterce własne filmiki i tworzą fan fiction. To wciąż literatura dla nastolatek, ale kolejne tomy wydawnictwo opatrzyło już kategorią wiekową 16+ ze względu na język. Rekomendacje na okładce? W tym świecie nie ma już prasy ani krytyków. Polecajki piszą już tylko książkary z BookToka.

Czerwona kartka

Czy powinniśmy się martwić? Czy mamy interweniować, wtrącać się, cenzurować? Nie ma na to jednej odpowiedzi. Na pewno zależałaby ona od tego, co uznamy za największy grzech TikToka: jego chińskie, a więc niekontrolowane przez demokratyczne kraje oprogramowanie gromadzące dane, jego potencjalnie niebezpieczne treści czy wreszcie to, że całkowity brak kontroli nad tym forum młodszego pokolenia budzi w dorosłych, dojrzałych opiekunach i opiekunkach obawy, że więcej tam plew niż ziarna.

Ten tekst nawiązuje do 22. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 22 / MOJA SIEĆ

Ten tekst nawiązuje do 22. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 22
MOJA SIEĆ

Nie ma chyba drugiej aplikacji, która miałaby tyle złej prasy co TikTok. Promowane na platformie szkodliwe „challenge’e”, które zakończyły się śmiercią dzieci w kilku miejscach na świecie, trafiają na pierwsze strony serwisów newsowych. Zatrważające informacje o gromadzeniu danych, śledzeniu użytkowników. Alarmistyczne doniesienia o uzależniającym algorytmie, karmiącym młode mózgi precyzyjnie wymierzonymi dawkami dopaminy.

#tiktokmademebuyit

TikTok istnieje zaledwie od 2016 roku, to bardzo niedługo w porównaniu z Facebookiem (2004) czy Instagramem (2010). A jednak to właśnie to medium ma dziś największy wpływ na media społecznościowe. Ma trzy cechy, które o tym decydują: po pierwsze, najbardziej dynamiczny przyrost liczby odbiorców. Po drugie, największy wskaźnik zaangażowania: użytkownicy częściej niż gdzie indziej komentują i wchodzą w interakcje. Nagranie filmiku jest dużo łatwiejsze dzięki atrakcyjnym formatom. Po trzecie, to eldorado dla reklamodawców – większość użytkowników deklaruje, że podoba im się to, co jest reklamowane na platformie, oraz że przechodzą od słów do czynów, kupując rekomendowane produkty.

Hasztag #tiktokmademebuyit został użyty 50,7 miliarda razy.

Szczególnie zachęcająco do kupna działają relacje na żywo – połowa amerykańskich użytkowników deklaruje, że kupiła dany produkt po obejrzeniu relacji. Czy jeszcze ktoś się dziwi, że dziewczynki kupują Rodzinę Monet?

Kupiłem pomidora

Wiele państw walczy z „zarazą TikToka”. Aplikacja jest całkowicie zabroniona w krajach takich jak Indonezja, Bangladesz, Indie. Ze względu na ryzyko śledzenia i gromadzenia danych Komisja Europejska zakazała używania aplikacji na telefonach służbowych pracowników administracji, podobnie postąpiły między innymi Stany Zjednoczone, Kanada, Francja. W naszym kraju nie dzieje się póki co nic, a politycy radośnie korzystają z tej platformy: Donald Tusk robi filmiki o kupowaniu pomidorów, Robert Biedroń wzywa kobiety, by nie szły do łóżka z wyborcami Konfederacji. Tymczasem – niespodzianka – najpopularniejszym politykiem na TikToku okazuje się nowa gwiazda tej formacji, Sławomir Mentzen.

TikTok ma opinię medium wyjątkowo „ogłupiającego”. Wszędzie, tylko nie w Chinach – przynajmniej jeśli chodzi o dzieci. W ojczyźnie TikToka funkcjonuje nieco inna wersja aplikacji, Douyin. Opublikowano niedawno wyniki badań dotyczące aspiracji dzieci użytkujących TikTok w Stanach Zjednoczonych i Douyin w Chinach. Podczas gdy zachodnie dzieci jako zawód marzeń wskazywały najczęściej influencera, chińskie najczęściej wymieniały karierę astronauty. Skąd ta różnica? Być może stąd, że chińskie władze wprowadziły wersję aplikacji dla dzieci do 14. roku życia, jakiej nie ma na ogólnoświatowym TikToku [1]Teoretycznie aplikacja, podobnie jak Facebook czy Instagram, jest przeznaczona dla użytkowników 13+. W rzeczywistości oczywiście korzystają z niej także dzieci dużo młodsze, aż po … Czytaj dalej. Obowiązuje w niej limit użytkowania 40 minut dziennie, ale przede wszystkim różni się ona treścią: są tam filmy o sztuce, przykłady eksperymentów naukowych do wykonania w domu, dużo treści edukacyjnych.

A więc w czasie, gdy dzieci z Chin uczą się o eksperymentach, ich rówieśnicy z innych części świata oglądają pranki, challenge’e i taneczne układy. „To niemal tak, jakby [Chińczycy – przyp. J.P.] doskonale zdawali sobie sprawę z wpływu TikToka na rozwój dzieci i oferowali swoim młodym użytkownikom szpinak, a reszcie świata opium” – skomentował to Tristan Harris, niegdyś zatrudniony w Google’u, obecnie rzecznik etycznej technologii i współzałożyciel Center for Humane Technology.

Dziewczynka ze smartfonem

Moja córka chce korzystać z TikToka, a nie ma nawet 13 lat. Co z tym zrobić?

Moja córka chce korzystać z TikToka, a nie ma nawet 13 lat. Co z tym zrobić?

Dziewczynka ze smartfonem

Powinniśmy się zapewne cieszyć, że sam TikTok zapowiedział wprowadzenie dziennego limitu użytkowania dla osób nieletnich. Ma on wynosić godzinę. Średnia użytkowania tej platformy wyniosła 37 minut dziennie, czyli teoretycznie w porządku, ale jest to średnia dla wszystkich grup wiekowych. Jednak aż 90% przyznaje, że zagląda do aplikacji codziennie i że zdarza im się gapić w filmiki dłużej niż godzinę, i aż 63% użytkowników deklaruje, że czas spędzony na platformie wywołuje u nich poczucie winy, a ponad połowa przyznaje się do myśli depresyjnych. 15% amerykańskich nastolatków deklaruje, że ma ją włączoną non stop.

Tandeta i anarchia

W świetle tych danych odpowiedź na pytanie – „czy mamy się czego bać”, wydaje się oczywista. Jednak na kolejne – czy mamy interweniować, cenzurować, zabraniać Rodziny Monet? – tak oczywista już nie jest. Po pierwsze, to nie pierwsza fala literatury niskich lotów w historii najnowszej. Różnica tkwi w medium jej promocji i sposobie funkcjonowania.

Po drugie, znajoma psycholożka radziła, by się w wybory dzieci aż tak strasznie nie wtrącać. TikTok jest jedną z nielicznych sfer, w których mogą one być same, bez kurateli rodziców. Tych przestrzeni mają obecnie dramatycznie mało; organizuje się dla nich wszystko: od miejsca zabawy, poprzez jej formę, po – nierzadko – dobór towarzystwa. Oczywiście można twierdzić, że TikTok to kolejny taki format, narzucający sposoby komunikacji. Jednak nawet w tej zaprogramowanej przestrzeni jest miejsce na ekspresję – niepodlegającą cenzurze dorosłych i anarchiczną. Nigdy nie wiadomo, co stanie się na TikToku wiralem, niekiedy rozlewającym się na inne platformy. Oglądałam relacje ze zjazdu tiktokerów w Los Angeles. Pytano ich, co ich zdaniem było hitem roku 2022 na platformie. Padały dwie odpowiedzi: „taniec Wednesday” i „corn kid”. Dla niewtajemniczonych: „corn kid” to uroczy siedmiolatek z Dakoty, który podczas festynu udzielił wywiadu na temat swojej miłości do kukurydzy ze słynnymi słowami „for me, I really like corn”. Nie doszukujmy się w tym sensu, bo go tam nie ma. To jeden z tych filmików, które robią ogromną karierę, stają się „formatem” dla innych twórców, choć nie stoją za nimi żadne koncerny, wytwórnie ani agencje PR-owe. Po prostu bawią. Do tego stopnia, że w ocenie influencerów mogą konkurować ze sceną z serialu Netflixa, promowanego za ogromne pieniądze na całym świecie. A skoro „corn kid” mógł zdobyć sławę, to teoretycznie każdy może. Oczywiście tiktokowe kariery potrafią wystrzelić z prędkością światła i równie błyskawicznie się wypalić. Jednak to właśnie ta platforma zachęca młodych, by byli „prawdziwi”. Nie muszą być tak idealni jak na Instagramie.

Myślę też, że odrobina literackiej tandety jeszcze nikogo nie zabiła, choć oczywiście życzyłabym sobie, by była etapem przejściowym. Warto jednak uświadomić sobie, że zapewne, gdy „starzy” potępiają (być może) tiktokowych influencerów, hity i trendy, lub (prędzej) po prostu ich nie rozumieją, te zjawiska tylko zyskują na atrakcyjności, jak to bywa z owocem zakazanym. Dla wielu osób tiktokowa moda na czytanie może (choć oczywiście nie musi) oznaczać początek przygody z literaturą. Rekomendacja popularnej książkary może sprawić, że z czasem dziewczynki sięgną po bardziej wartościowe dzieła. Takie także zresztą trafiają na BookTok.

Oczywiście nie dotyczy to dzieci młodszych, czyli przedszkolaków, uczniów i uczennic klas I–III. Te nie powinny buszować po TikToku bez nadzoru. Powiem więcej – w idealnym świecie w ogóle nie powinno ich tam być.

Źródła

Źródła
1 Teoretycznie aplikacja, podobnie jak Facebook czy Instagram, jest przeznaczona dla użytkowników 13+. W rzeczywistości oczywiście korzystają z niej także dzieci dużo młodsze, aż po przedszkolaki, choć nie ma ich w oficjalnych statystykach. Fraza „TikTok ograniczenie wieku jak obejść” jest jedną z najczęściej wstukiwanych w wyszukiwarce.