O zadawaniu pytań, byciu z dzieckiem w jego świecie i filmikach na temat ozdabiania paznokci rozmawiają Alicja Niewęgłowska i Marysia Majewska, mamy i trenerki Familylab.

Marysia Majewska: Wyobraź sobie, że przychodzi do ciebie córka, która nie ma jeszcze 13 lat, i mówi: „Mamo, chcę korzystać z TikToka, cała klasa już tam jest”.

Alicja Niewęgłowska: Argument, że cała klasa już tam jest, trochę do mnie przemawia. Wiadomo – nikt nie chce być wykluczony. Ale nasuwa mi się pytanie: „Po co ta cała klasa tam jest?”. I jeszcze: „Serio? Cała klasa?”.

Marysia: No właśnie. Ja w takich sytuacjach pytam: „Wszyscy, czyli kto?”. Często okazuje się, że ci „wszyscy” to parę osób. No i wtedy jest czas na to, aby znaleźć w sobie ciekawość i pytać dalej: „Po co ty chcesz tam być? Co ci to może dać?”. Tylko nie chodzi o pytanie z poziomu kontroli i lęku. Bo przecież łatwo spanikować – o TikToku słyszałam straszne rzeczy, na pewno będzie wrzucała swoje zdjęcia albo zobaczy niewłaściwe filmiki… Do takich filmików – notabene – i tak ma już dostęp, odkąd korzysta z telefonu z internetem. 

Alicja: Z drugiej strony zastanawiam się, co to niby za granica, te 13 lat. Przecież 13-letnie dziewczynki różnią się między sobą i różnią się od 13-letnich chłopców. Nie można z góry założyć, że każda 13-latka jest już w pełni świadoma i będzie potrafiła bezpiecznie poruszać się po cyfrowym świecie.

Marysia: Istotne jest to, czego dzieciaki doświadczyły przez tych kilkanaście lat bycia w relacji z rodzicami i co tak naprawdę o sobie wiedzą. W jakiej są relacji ze światem. Za tym idzie mnóstwo pytań. Na przykład czego szukają na TikToku? Czy są tam z ciekawości, bo to dla nich w jakiś sposób atrakcyjne? Czy chcą tam potwierdzać swoją wartość i budować poczucie własnej wartości na podstawie ocen innych ludzi? A może czują presję grupy i trochę siara tam nie być? O tym warto porozmawiać.

Alicja: Przychodzi mi do głowy jeszcze jedno pytanie: co ja wiem o mediach społecznościowych i tym, jak korzystają z nich dzieci i nastolatki? Warto się zatrzymać i zapytać samą siebie o to, czego się boję. Czy tego, co spotka tam moje dziecko?

Marysia: I jak przygotowuję je do tego. Czy w ogóle z nim o tym rozmawiam? Czy udaję, że tego świata nie ma? Dobrym przykładem jest pornografia – nasze dzieci się z nią spotkają, tak jak my się spotkałyśmy. Tylko że one prawdopodobnie wcześniej i być może właśnie za pośrednictwem mediów społecznościowych. I tu przychodzą do głowy kolejne pytania – czy rozmawiam z dzieckiem o tym, czym jest pornografia, gdzie się pojawia i dlaczego ludzie jej szukają? Jeśli się z tym nie zmierzę, pewnie zostanę w obszarze swoich lęków, a to może oznaczać np. chęć wprowadzania zakazów i kontrolowania wszystkiego, co dzieci robią w internecie. Dla jasności – jestem za tym, żeby rodzice korzystali z dostępnych narzędzi pomagających zapewnić bezpieczeństwo w sieci i wiedzieli, co oglądają i do czego mają dostęp ich dzieci. I mogę oczywiście w odpowiedzi na prośbę córki zabronić jej wchodzić na TikToka, założyć blokady rodzicielskie i ciągle sprawdzać treści, które przegląda. Ale to nie jest, moim zdaniem, rozwiązanie dobre dla żadnej z nas. I będzie działało tylko do pewnego momentu. Nastolatka, jeśli zechce, dowie się, jak korzystać z zakazanych stron czy aplikacji, tak żebym ja o tym nie wiedziała. 

Ręce dziewczynki korzystającej ze smartfona Fotografia: Mary Taylor, Pexels

Alicja: To się sprawdzi, tylko jeśli wyznajesz zasadę „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”…

Marysia: Oczywiście mam świadomość, że moje dzieci będą miały takie obszary w życiu, do których nie będą mnie wpuszczać. I to jest OK. Ale moim zadaniem jest przygotować je do tego, żeby były w nich bezpieczne. Jeśli nie wiem, jak działają media społecznościowe, albo boję się, że dzieci będą ich nadużywać i się od nich uzależnią, to moja rola, jako rodzica, polega na tym, żeby się temu przyjrzeć i zdobyć potrzebną wiedzę. Można znaleźć na ten temat świetne materiały, np. tworzone przez Fundację Dbam o Mój Z@sięg.

Alicja: We mnie w ogóle słowo „kontrola” wywołuje jakiś bunt. Chcę wiedzieć, jakich youtuberów ogląda mój syn, ale bardziej dlatego, że jestem ciekawa mojego dziecka i jego świata. Ciekawi mnie, dlaczego on chce oglądać, jak ktoś inny gra w Minecrafta, ale niekoniecznie muszę to zrozumieć.

Marysia: Ja nie mogę tego zrozumieć…

Alicja: I to jest OK. Nie muszę wszystkiego rozumieć, ale chcę wiedzieć, czego nie rozumiem. To prawda, że w internecie jest „wszystko”, a dzieci nie są często na to „wszystko” gotowe. Dlatego my, jako rodzice, musimy być obok.

Marysia: A czasami dzieci są na różne rzeczy bardziej gotowe, niż nam się wydaje… Naszą rolą jest wchodzenie z nimi w ten świat, już kiedy są dużo młodsze. Uczenie ich, jak świadomie korzystać z nowych technologii i dostępnych narzędzi. Pokazywanie, że można nie tylko oglądać, ale także tworzyć treści, i jakie one mogą być.

Alicja: Można ten cyfrowy świat oglądać razem z różnych perspektyw.

Marysia: Właśnie! Ja sama miałam tak z Instagramem. Na początku w ogóle nie rozumiałam, o co w nim chodzi. Ale później zaczęłam szukać czegoś o ciałopozytywności i znalazłam masę interesujących materiałów. I taka jest rola rodzica – wyłuskiwać i podsuwać dziecku to, co wartościowe. Dlatego podsyłam mojej córce takie rzeczy, w które sama się wkręciłam albo które mogłyby ją zainteresować. Ale obserwuję też na Instagramie dziewczyny, które malują ciekawe wzorki na paznokciach, i nie widzę nic złego w tym, że takie zdjęcia czy filmiki również czasem pokazuję mojej córce. Najważniejsze jest bycie w tym razem, bo wtedy wspólnie uczymy się przy okazji np. tego, jak chronić swoją prywatność w sieci, albo rozmawiamy o tym, że cokolwiek wrzuci się do internetu, to tam już na zawsze zostanie.

Alicja: Chciałabym podsumować naszą rozmowę słowami: „Rodzice, nie bójcie się!”. Ale chyba ważniejsze jest, żeby powiedzieć po prostu: „Otwórzmy się na swoje dzieci i ich świat, bądźmy tam z nimi tak długo, jak nam na to pozwolą”.

Marysia: I nie zapominajmy o tym, że najbardziej uzależniające są media społecznościowe. Właśnie na nie powinniśmy być czujni, bo zachęcają do tworzenia swojego „lepszego” wizerunku i szukania akceptacji u innych. Ale to już nie jest kwestia bycia w internecie, tylko naszej relacji z dziećmi. Wierzę, że jeśli ta relacja jest w porządku, jeśli naprawdę w niej jesteśmy, nie boimy się mierzyć z trudnymi sprawami i poważnie traktujemy dzieci, kiedy mówią, że coś jest nie tak, to będą mądrze korzystać też z mediów społecznościowych, jeśli będą chciały w nich być. 

Ten tekst nawiązuje do 22. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 22 / MOJA SIEĆ

Ten tekst nawiązuje do 22. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 22
MOJA SIEĆ