Wchodzenie córki w relację intymną to graniczny moment na wielu poziomach. Od rodziców wymaga szczególnej wrażliwości i delikatności. Dla większości nastolatek to czas intensywnych kontaktów z rówieśnikami: dziewczyny szukają wsparcia i zrozumienia u przyjaciółek, a od rodziców raczej się izolują. Co w takiej sytuacji możemy zrobić? Gdzie postawić granicę rodzicielskiego zainteresowania i zaangażowania? A może zakochanie córki to paradoksalnie najlepszy moment na zajęcie się sobą i własnymi przeżyciami?
Zacznijmy od biologii. Gdy nasza córka się zakochuje, miłosny koktajl hormonów [1]https://strefapsychoterapia.pl/czy-milosc-jest-slepa-czyli-neuropsychologia-o-relacji-romantycznej/ (między innymi dopaminy, oksytocyny, adrenaliny i noradrenaliny) zalewa jej nastoletni mózg. Jak pisze psychoterapeutka Jessica Baum: „Na bardzo wczesnym etapie nowej miłości jesteśmy dosłownie na haju wywołanym przez koktajl substancji neurochemicznych i hormonów, które natura zaprojektowała w taki sposób, abyśmy przywiązali się do danej osoby”.[2]Jessica Baum, Lękowo przywiązani, Feeria
Jednocześnie mózg nastolatków intensywnie przebudowuje swoje obszary odpowiedzialne za racjonalne myślenie, emocje i konsekwencję wyborów. W efekcie zakochana nastolatka znajduje się w stanie emocjonalnym niemal niemożliwym do opanowania. I to nasza, rodziców, rola, aby wykazać się delikatnością, wyrozumiałością i empatią. Co to oznacza?
Jeśli nic nas nie niepokoi, warto wejść w rolę zewnętrznego obserwatora wydarzeń, a córce powiedzieć po prostu: „Pamiętaj, że jak będziesz chciała porozmawiać czy czymś się ze mną podzielić, to jestem”. Czyli używając „metafory pokoju”: nie wchodzić do środka, ale komunikować, że jeśli będzie coś się działo, a córka będzie nas potrzebować, to jesteśmy obok. A już zupełnie dosłownie, do jej pokoju teraz na pewno nie należy wchodzić bez pukania i otrzymania wyraźnej zgody – jeśli do tej pory tego nie przestrzegaliśmy, to jest ten moment.
No dobrze, stoimy pod tym metaforycznym pokojem i obgryzamy paznokcie. Co dalej?
Autorefleksja jako najlepsza reakcja
Paradoksalnie zakochanie córki to doskonały czas na naszą autorefleksję. Zadajmy sobie pytania: co mnie to robi? Co we mnie budzi? Jak wyglądały moje związki, które budowałam w życiu? W jakim związku jestem teraz? W jakim środowisku relacyjnym rosła moja córka, co obserwowała?
Możemy też przyjrzeć się temu, czego się boimy i jakie budujemy wzorce relacyjne w życiu. Jeśli nasze pierwsze doświadczenia miłosne nie były dobre, to zakochanie dziecka może przywoływać stare zranienia. Warto mieć na to uważność – i pamiętać, że to były doświadczenia nasze, nie córki.
Być może poczujemy też zazdrość w kontekście utraty naszej pozycji, bycia ważnymi. Jeśli ktoś odnajduje w sobie tendencję bycia w centrum uwagi i zarządzania światem emocjonalnym dziecka – warto się temu przyjrzeć. To może być dobry moment na abdykację.
Wychowujemy dzieci do wolności, do innej relacji, do samodzielności. Warto właśnie teraz sobie o tym przypomnieć. Nasza córka nic nam nie jest winna. Przywiązanie do rodzica jest dobre, ale w takim zakresie, w jakim nastolatka tego potrzebuje.
Nie chodzi o przymus czy obowiązek. Dobra relacja rodzi się z uznania wolności drugiego człowieka, dobrej woli, otwartości i poszanowania granic. Z dorastającą córką jest dokładnie tak samo.
Nie mamy więc wpływu na to, w kim nasza córka się zakocha, ale mamy wpływ na naszą relację z nią. A poprawa tej relacji nie jest możliwa bez naszej pracy nad sobą.
Dobre sygnały i niepokoje
Jeśli córka potrafi się przyjaźnić (także z osobami płci przeciwnej), zanim wejdzie w relację romantyczną, to jest to dobry sygnał. Oznacza, że umie tworzyć więź o komponencie emocjonalnym, zanim będzie on miał aspekt seksualny. Jeśli miała wcześniej przyjaźnie, zakochanie świadczy o gotowości do kolejnego kroku, co jest naturalne i zgodne z rozwojem. Cieszmy się z tego. Umiejętność poznawania drugiej osoby, utrzymywania dialogu, akceptowania i rozumienia odmienności – to ważne punkty wyjścia do późniejszego budowania bezpiecznych relacji miłosnych. (O tym, jak wspierać córkę, gdy odkrywa swoją nieheteronormatywność, przeczytasz tu.)
Możliwe, że córka nie będzie chciała z nami o swoim zakochaniu rozmawiać, nawet jeśli do tej pory była bardzo otwarta. To nie znaczy, że coś się źle dzieje! Dziewczyna ma prawo do zachowania intymności.
To zdrowe, że można czuć, że nie o wszystkim chcemy rozmawiać z rodzicami. Część matek niepotrzebnie się tego boi. Twórzmy poziom zaufania i przestrzeń dla siebie i dziecka. Nie przeszkadzajmy w samodzielnym doświadczaniu miłości, a więc i życia.
Jeśli coś nas martwi w zachowaniu lub samopoczuciu córki, to oczywiście można to powiedzieć, podzielić się obserwacjami, zostawiając jej do rozważenia. Ale nie chodzi o tworzenie hipotez i snucie czarnych scenariuszy, tylko powiedzenie: „Niepokoję się”, „Widzę, że coś się z tobą dzieje”. A niepokojące może być, jeśli córka od wszystkich się odsuwa i wszystko inne poza obiektem miłości traci dla niej znaczenie. Sygnały alarmowe to także wycofanie z aktywności, przyjaźni, zobowiązań. Gwałtowna reakcja, kiedy nie może się zobaczyć z osobą, w której jest zakochana, czy lęk przed odrzuceniem. Zapominanie o swoich potrzebach, wycofywanie się z życia. Niepokojąca jest również sinusoida: euforia, bo dziś się widzę z ukochanym, i koniec świata, bo jutro nie. Oczywiście takie jest też zakochanie, więc trochę trzeba zdać się też na rodzicielski instynkt.
Jeśli jednak nawet dzieje się coś naprawdę niepokojącego, to ostatnią rzeczą powinna być reakcja typu: „Uspokój się, bo zabronię ci spotykać się z tym chłopakiem/dziewczyną!”. To niczego nie wniesie do zrozumienia problemu, będzie go tylko eskalować.
Warto się też zastanowić nad swoim językiem ciała, pozawerbalnymi komunikatami, gdy ktoś przychodzi do naszego dziecka i np. zamyka się w pokoju. To jest moment, w którym warto ustalić zasady i granice: czy ktoś może zostawać na noc, czy nie, czy córka może nocować poza domem? Jeśli nie zrobiliśmy tego wcześniej, to ostatni moment, żeby porozmawiać o antykoncepcji.
Czego jeszcze na pewno nie powinnyśmy robić?
- Uważajmy na bycie krytyczną wobec wyboru miłosnego naszej córki. Oczywiście jako rodzice będziemy mieć swoje zdanie i ocenę, zabarwione różnymi emocjami, ale to, czego nasza córka od nas potrzebuje, to akceptacja. Naszym zadaniem jest właśnie ochrona córki przed naszymi opiniami i ocenami. Można o tym rozmawiać w innym gronie: z partnerem, przyjaciółkami.
Jeśli córka sobie tego nie życzy, nie kontaktujmy się też z drugą stroną. Nie dzwońmy ani do osoby, z którą nasza córką buduje relację miłosną, ani do rodziców tej osoby. To grząski grunt. Możemy przyjąć tylko pozycję obserwatora, nigdy uczestnika wydarzeń. - Nie powinnyśmy też wchodzić w rolę terapeuty, nie analizujemy motywów i relacji. Bardziej zajmijmy się uczuciami i tym, co nasza córka przeżywa, niż analizowaniem i interpretowaniem tego. Mówienie, że ktoś cię „instrumentalnie potraktował, bo jest narcyzem”, nie przyniesie wiele dobrego. Traktujmy zakochanie jako indywidualne doświadczenie dziecka. Trochę jak pierwszy zjazd na nartach: nasza córka może się poobijać, przestraszyć, ale wszystko to, co się dzieje, buduje jej życiowe doświadczenie.
- Niedojrzałe emocjonalnie młode osoby mają prawo popełniać błędy. Lepiej zapytać, co było dla córki bolesne, trudne w tej relacji, a co pozytywne, żeby dziewczyna mogła się uczyć z tego życiowego doświadczenia. Dzięki niemu ma możliwość lepszego poznania siebie i swoich potrzeb.
- Ciągła ochrona czy zostawienie córki z poczuciem, że zakochanie jest groźne, nie wyjdzie jej na dobre. Uważajmy, żeby nasze (też te podświadome) lęki nie spowodowały, że dziecko zacznie myśleć albo czuć, że relacji należy unikać albo że trzeba szukać kogoś, kto idealnie będzie pasował.
- A jeśli dzieje się krzywda, kiedy widzimy przemoc, używanie drugiej osoby – to reagujmy adekwatnie.
Miłość czy relacja miłosna
Walentynki to dobry dzień, żeby porozmawiać, jak powinna wyglądać zdrowa, bezpieczna, partnerska relacja miłosna. Co powinna nam dawać i jak ważna jest praca nad nią. Wszyscy używamy tego samego określenia, ale gdy głębiej się nad tym zastanowimy, okazuje się, że każdy z nas ma w głowie inną definicję miłości. A warto pomyśleć, czym jest dla nas, co nam daje, jak się czujemy przy drugiej osobie, co się z nami dzieje, gdy jej nie ma. Dobrze jest się zastanowić, co chcemy dać drugiej osobie, a czego oczekujemy w zamian.
Oczywiście klarowności sytuacji nie sprzyja wyobrażenie o miłości, które funduje nam kultura popularna w bajkach i romantycznych filmach. Do tego rzadko kiedy wiemy, co dzieje się po wybrzmieniu formuły „i żyli długo i szczęśliwie”. W naszej kulturze funkcjonuje platońskie wyobrażenie o „dwóch połówkach pomarańczy idealnie do siebie pasujących”, które złudnie nas mami, że jeśli spotkamy tę odpowiednią „pasującą” do nas osobę, to nad relacją nie trzeba będzie pracować. Wystarczy, że kliknie, i już.
Tymczasem lepiej byłoby nie mówić o „miłości”, ale o „relacji miłosnej”, którą trzeba zbudować: włożyć w nią wysiłek, energię i czas. Ważne też, że to wymaga pracy nie tylko w obrębie relacji, ale też umiejętności kochania siebie, poznawania siebie, swoich granic, swoich potrzeb, a także sposobów komunikowania tych potrzeb, własnych ograniczeń, możliwości regulowania się.
Nauczmy córkę, że aby wejść w zdrową relację z drugą osobą, trzeba mieć podstawowe umiejętności dbania o siebie.
A jeśli pierwsza miłość nie przetrwa? Zaopiekujemy się córką w momencie kryzysu czy zawodu miłosnego: w ten sposób też wesprzemy ją w rozwoju, zdobywaniu nowych doświadczeń i definiowaniu tego, kim jest. Nie jesteśmy w stanie zapobiec kryzysom, nie ingerując w podmiotowość naszej córki – ale możemy czekać na nią i dać jej wsparcie, jeśli będzie tego potrzebować. Wtedy warto przyjąć ją i jej ból bez komentarza: „Od początku wiedziałam” albo „A nie mówiłam”. Bolesna relacja może być wspaniałą lekcją, że w życiu nie uchronimy się przed smutkami, zawodami i rozczarowaniami. Możemy się tylko uczyć, jak pokonywać trudne momenty, jak przez nie przechodzić i wzrastać na nich.
LISTA POLECANYCH KSIĄŻEK DLA RODZICÓW:
Faber Adele, Mazlish Elaine, Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały. Jak słuchać, żeby z nami rozmawiały, Media Rodzina
Rosenberg B. Marshall, Porozumienie bez przemocy, Czarna Owca
Sarah-Jayne Blakemore, Sekretne życie mózgu nastolatka, Mamania
Jesper Juul, Nastolatki. Kiedy kończy się wychowanie?, MiND Dariusz Syska
Neufeld Gordon, Gabor Maté, Więź. Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów, Galaktyka
Źródła
↑1 | https://strefapsychoterapia.pl/czy-milosc-jest-slepa-czyli-neuropsychologia-o-relacji-romantycznej/ |
---|---|
↑2 | Jessica Baum, Lękowo przywiązani, Feeria |