O tym, co zrobić, kiedy dziecko chce zrezygnować z zajęć, które wcześniej sprawiały mu frajdę, i czy w piłce nożnej najważniejsze jest strzelanie bramek, rozmawiają Alicja Niewęgłowska i Maria Majewska, mamy i trenerki Familylab.

Maria Majewska: Mój syn chciał chodzić na piłkę nożną. Zapisałam go do klubu, co wcale nie było takie łatwe. Musiałam mu kupić klubową torbę, skarpetki i bluzę. A po dwóch miesiącach Stasiek powiedział, że nie lubi, nie chce i nie będzie tam chodzić.

Alicja Niewęgłowska: No cóż, mogę mu pogratulować, bo przynajmniej wie, czego chce, a czego nie. My jakiś czas temu byliśmy na wakacjach ze znajomymi, których syn grał w piłkę w takim klubie. Naszemu synowi bardzo się to spodobało i powiedział, że też chce spróbować. Zapisaliśmy go do klubu, w którym było już kilku jego kolegów z sąsiedztwa i ze szkoły. Ale zauważyliśmy, że dla niego fajne jest bycie w grupie z dzieciakami, ruch, bieganie i obserwowanie przyrody podczas treningów na boisku, natomiast sama piłka nożna nie jest jego wielką pasją. Na szczęście mieliśmy mądrego trenera, który nie wywierał presji na dzieciaki. Część z nich była mocno zaangażowana w kopanie, a część nie. Pod koniec drugiego roku trenowania okazało się jednak, że niektórym chłopakom bardzo zależy na wygrywaniu meczów, rozgrywek i turniejów. Mój syn usłyszał parę razy – nie od trenera, ale od rówieśników – że nie jest wystarczająco dobry. Zaczął się powoli wycofywać i nie jeździł na część meczów, mimo że trener cały czas powoływał wszystkich zawodników i każdy zawsze wchodził na boisko.

Maria: Co zrobiłaś?

Alicja: Pytałam, czy chce chodzić na piłkę, a on odpowiadał, że nie wie. Mówiłam: „Masz tam kolegów, ale widzę, że już nie chodzisz tam tak chętnie”. A on: „Jeszcze raz pójdę, ale jak mi znowu coś powiedzą, to już rezygnuję”. Bardzo się tym denerwowałam, bo chciałam go chronić, ale nie zamierzałam podejmować za niego żadnej decyzji. On z kolei też nie chciał, czy może nie umiał jej podjąć. Im bardziej naciskałam, im częściej o tym mówiłam, tym bardziej on się wycofywał z relacji i rozmów ze mną na ten temat. Oczywiście nie załapałam tego, że on nie chce sam podjąć tej decyzji… Na szczęście jego tata to zrozumiał i powiedział: „Słuchaj, możesz grać w piłkę do końca listopada, bo za ten miesiąc już zapłaciliśmy. Możesz wybierać, czy chcesz iść na trening, czy nie. Ale od grudnia już nie będziesz chodził”. I nagle mój syn odetchnął i poczuł ulgę. Poszedł jeszcze na jeden trening, na którym zresztą świetnie się bawił.

Maria: Bo ktoś mu zdjął ogromny ciężar z pleców…

Alicja: A potem syn nam jeszcze powiedział, że się bardzo cieszy, bo ma teraz dwa popołudnia w tygodniu wolne i będzie mógł zapraszać kolegów albo ich odwiedzać. A dla niego to jest właśnie najważniejsze. Ta historia pokazała mi to, co niby wiem, ale jednak zapomniałam – że powinnam obserwować i słuchać uważnie moich dzieci.

Maria: Ja też miałam dylemat, co zrobić ze Staśkiem. To historia trochę podobna do twojej, bo kiedy obserwowałam syna na treningach, miałam wrażenie, że piłka w ogóle go nie interesuje. Kiedyś go po prostu o to spytałam i usłyszałam: „Wiesz, mamo, bo mnie to w ogóle nie bawi, żeby o tę piłkę walczyć. Oni się tam kopią po nogach, a ja idę pobiegać. Nie lubię tej presji i tego, że musimy wygrać”. No i go wypisałam. On oczywiście dalej chodzi w tych klubowych ubraniach i lubi to. A ja się dowiedziałam, że nie pasuje mu sport oparty na rywalizacji, że woli się po prostu wybiegać. Muszę jednak przyznać, że w tym klubie trener wywierał na dzieciaki dużą presję. Sama się go trochę bałam. Ale też myślałam, że takie treningi nauczą syna jakichś zasad, np. że chodzi o współpracę i nie można się spóźniać. Miałam też taką koncepcję, że to fajne męskie spotkania, a ja nie mogę mu dać takich doświadczeń, bo jestem matką i nigdy nie będę ojcem.

Alicja: No i to jednak był pomysł twojego syna, żeby na tę piłkę chodzić.

Maria: Tak. Ale już wcześniej widziałam sytuację, która dała mi dużo do myślenia. Akurat mieliśmy jechać na trening, kiedy moja najmłodsza córka zasnęła. Była zima, musiałam ją ubrać w kombinezon i włożyć w fotelik-nosidełko. Wiadomo, wydarzył się cały ten koszmar – ty się spieszysz i denerwujesz, małe dziecko budzi się i płacze, syn się stresuje, że się spóźnimy. Okazuje się jeszcze, że trening jest przeniesiony w inne miejsce, więc w ostatniej chwili wpadamy do szatni. Przebieramy się, wbiegamy na salę gimnastyczną i wtedy trener mówi, że już nie możemy wejść, bo od pięciu minut trwa rozgrzewka, a na treningi nie można się spóźniać. I że sobie możemy jechać do domu. Ja wtedy poszłam do szatni i się popłakałam, że nie dałam rady. I było mi tak żal Staśka, bo on też się popłakał. Wtedy pierwszy raz zastanowiłam się poważnie, po co nam to właściwie? Nie brakuje nam przecież stresu w życiu, a jeszcze sami go sobie dokładamy. Potem zaczęłam obserwować treningi i zobaczyłam, że im większa była presja, tym mój syn bardziej biegał po boisku, a mniej za piłką.

Alicja: My mieliśmy fantastycznego trenera, ale rodzicom trudno było nie naciskać na dzieci. Pamiętam, jak po meczu, który nasza drużyna przegrała, jedna z mam powiedziała: „Ale u nas w ogóle nie ma napastnika!”. A oni mieli wtedy po siedem lat. Pomyślałam – o co tutaj właściwie chodzi?

Maria: No właśnie, bo to chyba ma być rozrywka dla dzieciaków? Czy ja czegoś nie rozumiem? Może powinna być drużyna dla matek i ojców? A tak serio – naprawdę warto się pochylić nad tym, o co nam, rodzicom chodzi, kiedy zapisujemy dziecko na takie treningi i o co chodzi naszym dzieciom, gdy chcą, a potem przestają chcieć brać w nich udział.

Alicja: I dlatego nie ma jednej dobrej odpowiedzi na pytanie, co zrobić, kiedy moje dziecko nie chce już chodzić na piłkę nożną, taniec czy karate. Bo trzeba się zastanowić, co mnie – rodzicowi – robi to, że ono chce zrezygnować. I dlaczego dziecko chce zrezygnować? Może po prostu mu się znudziło po dwóch miesiącach i już? A może to coś całkiem innego?

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!