O rozmowach z samą sobą przed lustrem, kontakcie z własnym ciałem i zmianie spojrzenia rozmawiają Alicja Niewęgłowska i Maria Majewska, mamy i trenerki Familylab.

Alicja Niewęgłowska: Co zrobić, gdy przyjdzie do ciebie córka i powie: „Mamo, dziewczyny mówią, że jestem gruba”. Jak się zachować?

Marysia Majewska: Miałam już takie sytuacje ze starszą córką i przyznaję, że ten temat mnie natychmiast „odpala”. Dla mnie to okropne, jeśli ktoś ocenia drugą osobę przez pryzmat jej wyglądu. Sama nadal pracuję nad tym, jaki ja mam stosunek do swojego ciała. Czy powinnam liczyć się z tym, co o moim ciele mówią inni? I jak się tym nie przejmować? Bo bardzo chciałabym się nie przejmować, ale prawda jest taka, że ja też się przejmuję.

Alicja: No właśnie, ja też od razu zaczynam analizować mój stosunek do ciała. Na przykład to, że w weekendy, kiedy jestem z rodziną w domu czy na spacerze, w ogóle się nie maluję i myślę: jest OK, podobam się sobie taka, jaka jestem. Ale w tygodniu, kiedy codziennie chodzę do pracy, zawsze robię sobie makijaż.

Marysia: Dla mnie to trochę coś innego. Nie mam problemu z tym, że w różnych sytuacjach społecznych różnie chcemy wyglądać. W domu nie masz potrzeby nakładać makijażu, a w pracy możesz chcieć się w nim pokazywać. Mam podobnie. Ale kiedy córka słyszy od koleżanek czy kolegów, że jest za gruba, i przychodzi z tym do mnie, to ważny sygnał. Może już od jakiegoś czasu miała do siebie bardzo krytyczny stosunek, a uwagi innych tylko ją utwierdzają w niezgodzie na swoje ciało? A może ten temat dla niej wcześniej nie istniał – miała pozytywny stosunek do siebie i nagle ktoś jej powiedział, że coś z nią nie w porządku. Mówię o dziewczynce, ale to może przecież dotyczyć też chłopców.

Alicja: No i różnie możemy zareagować. Mogę pomyśleć: czy ja czegoś nie zauważyłam? Może to problem, który istnieje od dawna? Może to ja, jako matka i kobieta, przekazałam swojej córce krytyczny stosunek do ciała?

Marysia: To jest oczywiście moment, żeby wesprzeć swoje dziecko. Tylko że nie chodzi o proste zaprzeczenie temu, co powiedziały koleżanki. Zwłaszcza gdy zdarza się, że widuje ciebie, kiedy patrzysz na swoje odbicie w lustrze z niechęcią, albo słyszy, jak mówisz, że jesteś za gruba, znowu przytyłaś albo że nie założysz czegoś, bo grubo w tym wyglądasz. Myślę, że większość z nas dobrze zna tę całą litanię. Wokół mnie nie ma wielu kobiet, które są naprawdę zadowolone ze swoich ciał i akceptują się w całości. Dla mnie te kobiety są super, bo w nich ta zgoda po prostu jest i to bardzo widać. Są połączone ze swoimi ciałami.

Jeżeli w nas samych nie ma przekonania, że jesteśmy OK i nasza fizyczność też jest OK, trudno będzie nam wesprzeć córkę, mówiąc, że wszystko z nią w porządku, nawet jeśli nie ma płaskiego brzucha. Ona doświadczy jakiegoś dysonansu – namawiasz ją do czegoś, czego sama nie umiesz dać sobie. Ale to jest też dobry moment, żeby zacząć rozmowę o ciałopozytywności, o byciu kobietą.

Alicja: Myślę, że jedna rzecz to wsparcie swojej córki – pogadanie z nią, próba dowiedzenia się, dlaczego to, co mówią inni, jest dla niej takie ważne. A druga rzecz – czy w tej rozmowie będziesz szczera i prawdziwa. Bo ona może wychwycić brak spójności i autentyczności, o którym mówiłaś, i powiedzieć ci wprost, że przekonujesz ją, że to nieważne, a sama codziennie stajesz na wadze. A może być też tak, że córka tego nie wychwyci na poziomie świadomym i wcale tak nie powie, ale podświadomie to wyczuje. I zacznie grać w tę samą grę. No i jest jeszcze trzecia rzecz – jak dużo, pytając dziecko o to, co jest dla niego ważne, będziesz w stanie przyjąć.

Mama z córką na spacerze, patrzą na siebie Fotografia: Pixabay

Marysia: Właśnie dlatego to jest też o tym, jaki ja – jako matka, a przede wszystkim kobieta – mam kontakt ze swoim ciałem. Myślę, że to proces, przez który część kobiet przechodzi, i uważam, że fajnie, kiedy możesz swoją córkę w ten proces włączyć. Opowiedzieć jej o tym, jaki miałaś stosunek do swojego ciała, co się zmieniło, jak pracujesz nad zmianą spojrzenia, pokochaniem siebie takiej, jaka jesteś. Warto zaprosić do tego nasze córki.

Alicja: Bo powiedzenie dziewczynce: „Nie przejmuj się, one gadają bzdury” nic nie pomoże, nic nie da. To jest pozorne wsparcie.

Marysia: Usłyszenie od kogoś, że jest się grubym albo brzydkim – bo to chyba takie najczęstsze słowa wytrychy, mocno związane z tym, co pokazują jako wzór do naśladowania media, szczególnie te społecznościowe – dotyka do żywego. Niestety żyjemy w świecie, w którym kobiety są postrzegane przez pryzmat swojego wyglądu. Nawet jeśli się z tym nie zgadzamy i uważamy, że to okropne, to i tak tu wszystkie jesteśmy.

Warto zacząć zmianę od siebie. Uczyć nasze córki i siebie łagodności wobec swoich ciał.

Alicja: Myślę, że łagodności i przede wszystkim szacunku. Kiedy studiowałam, byłam niezadowolona ze swojego ciała. Po ciążach, gdy moje ciało bardzo się zmieniło, też siebie nie akceptowałam. Bardzo chciałam mieć dzieci i cieszyłam się, że we mnie rosną, ale kiedy pojawiły się na świecie, zaczęłam robiłam jakieś szalone rzeczy – bardzo dużo ćwiczyłam z różnymi trenerami, wypróbowałam mnóstwo diet, biegałam. To było ciężkie, sprawiało mi wielki ból. Dziś myślę, że nie tylko fizyczny. Teraz np. ćwiczę jogę, bo to lubię, a nie dlatego, żeby moje ciało jakoś wyglądało. Widzę, że jestem dzięki temu bardziej rozciągnięta, nie bolą mnie plecy. Czerpię przyjemność z ruchu.

Marysia: Dlatego na pytanie, co zrobić, kiedy przychodzi do ciebie córka z taką sprawą, nie ma łatwej odpowiedzi. To pytanie o twój stosunek do własnego ciała, ale też o trwający w tobie proces dojrzewania. Zaproszenie do rozmowy o tym swojej córki może być dobrym pomysłem, ale wymaga wiele uważności.

Alicja: Jest też ścieżka: „Nieważne, jak wyglądasz, ważne, kim jesteś”. To niestety nie jest prawda, świat tak nie działa…

Marysia: No właśnie – próba odłączenia swojego umysłu od ciała wcale nie jest dobrym pomysłem. Chodzi o zaakceptowanie siebie jako całości, łącznie z ciałem, które nie jest i nie musi być „doskonałe” – cokolwiek zresztą to słowo miałoby znaczyć. Warto spotkać się z naszymi córkami w kobiecości, możemy też zaopiekować się trochę naszymi kompleksami z czasów bycia dziewczynką.

Alicja: Myślę teraz o tych kompleksach z przeszłości – kiedy wspominam czasy studiów, to z takim pobłażaniem pytam się, czego ja od siebie chciałam. A jeśli dłużej się nad tym zastanowię, to jednak myślę, że czegoś mi brakowało, czegoś nie dostałam.  Wtedy to było dla mnie ważne i trudne.

Marysia: To było ważne i teraz możesz się tym zaopiekować. Nie warto ignorować swoich doświadczeń. Dobrze jest wrócić do tego momentu, kiedy ty byłaś w wieku swojej córki – miałaś 8, 13 albo więcej lat. Możesz przypomnieć sobie, co wtedy czułaś, i łatwiej ci będzie zaopiekować się wami obiema.

Ten tekst nawiązuje do 19. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 19 / LUSTRO

Ten tekst nawiązuje do 19. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 19
LUSTRO