O zawieraniu znajomości na wakacjach, nieśmiałości i dawaniu dzieciom przestrzeni na podejmowanie prób, rozmawiają Alicja Niewęgłowska i Maria Majewska, mamy i trenerki Familylab.

Alicja Niewęgłowska: Jesteśmy na wakacjach, jest tu dużo innych rodzin. Część dzieci tworzy grupki, część trzyma się z daleka. Są trochę nieśmiałe. Jak moja córka, którą wszyscy wokół uważają za taką „hej, do przodu”, a ona jednak sama nie podejdzie do grupy nieznajomych dzieci i nie zapyta, czy może się z nimi pobawić. Prędzej zrobi to jej brat. On już wie, że jeśli chce dołączyć, to w dużej mierze zależy od tego, czy przejmie inicjatywę. Ale jak on już jest w jakiejś grupie, to wcale nie oznacza, że moja córka pójdzie za nim. Często prosi mnie o towarzyszenie – żebym z nią poobserwowała grupę albo nawet przez chwilę uczestniczyła w zabawie.

Marysia Majewska: Wejście do nowej grupy dla każdego może być wyzwaniem. Sama zresztą kiedyś bardzo czułam to napięcie towarzyszące moim dzieciom w takich sytuacjach. Teraz już mi przeszło, patrzę na to raczej z ciekawością. Daję im dużo przestrzeni – niech robią to po swojemu i w swoim tempie. Kiedy mówią np.: „Mamo, chcemy poznać te dzieci”, odpowiadam: „To idźcie i poznajcie”, na co oni stwierdzają czasem: „Ale my nie wiemy jak!”. Ten dialog czasem trochę trwa. Odpowiadam: „Ja też nie wiem jak”, oni proponują: „To może pójdziesz z nami?”, ja ripostuję: „No, ale to nie ja chcę poznać te dzieci, to trochę dziwne, żebym ja tam szła” itd. W końcu idą sami, a ja obserwuję. I to jest fascynujące niemal jak film przyrodniczy –  już na poziomie fizycznym, przestrzennym:  jak dzieciaki z grupy się do siebie zbliżają, patrzą na siebie, trochę się tak „obwąchują” i zawsze potem następuje przeskok iskry: ktoś kogoś o coś zapyta.

Alicja: I dobrze widać, że każde z dzieci jest inne.

Marysia: Tak! Moja najstarsza córka zawsze kontakty nawiązywała bardzo szybko, nie wiem dokładnie, jak ona to robiła. Niepewność trwała chwilkę i potem rzucała się w te nowe znajomości. Nawet czasami się zastanawiałam, czy nie powinnam po nią iść, bo od rana siedzi w domku nowej koleżanki i jeszcze obiad tam zjadła. Ale zwykle potem poznane dzieci ciągnęły do naszego domku i równowaga była zachowana. Mój młodszy syn inaczej do tego podchodzi, bo jest bardziej nieśmiały i delikatny. Dłużej mu zawsze zajmuje zawieranie znajomości. Ale też potem wchodzi w nie na całego. Boje się, że aż za bardzo. Może to jest jednak mój lęk, bo ja też łatwo nawiązuję znajomości i czasami zbyt intensywnie się im poświęcam. Z drugiej strony – uczę się w ten sposób, jak zachować ostrożność i świadomość swoich granic. I myślę, że oni też będą się musieli tego nauczyć. Nie zrobię tego za nich, nie chcę przekazywać im swoich lęków. Raczej staram się je wspierać. Kiedy więc spotyka je w tych relacjach coś przykrego, to o tym rozmawiamy, ale nie rozwiązuję za nie problemów.

Czworo dzieci leży na pomoście i patrzy na wodę Fotografia: Esther Merbt, Pixabay

Alicja: To oczywiście też bardzo zależy od wieku dzieci. Z czym innym się mierzyłam, gdy miały 2 i 5 lat, a z czym innym teraz – gdy są o 4 lata starsze.

Marysia: Pewnie. Ale w ogóle myślę, że kiedy dziecko jest tylko trochę nieśmiałe i nie ma dużych trudności z nowymi kontaktami, nie ma co się za bardzo przejmować. Dla mnie jest ważne, żeby moim dzieciom zostawić przestrzeń, w której mnie nie ma i żeby miały swoje sprawy.  Żeby nie mówić: „A może pobaw się z tym chłopcem?” albo: „A może poznasz tamte dzieci?” – bo to jest tak, jakbym cały czas kontrolowała pole mojego dziecka, jego aktywności, jego znajomych.

Alicja: Dzieci mają teraz mało wolności, którą my jeszcze miałyśmy.

Marysia: No właśnie. A kiedy rodzic non stop jest obok dziecka i coś mu podpowiada, to dostaje ono sygnał, że bez pomocy sobie samo nie poradzi, może np. dlatego, że sytuacja jest trudna czy niebezpieczna. A kiedy mówisz: „Idź, spróbuj”, to oczywiście dziecko czasem na początku nie chce tego zrobić (a czasem po prostu wcale nie chce), ale dajesz mu znać, że w nie wierzysz. U nas sprawdzało się zdanie: „Myślę, że dasz sobie radę”.

Alicja: Dla mnie ważne jest to, żeby dawać dziecku możliwość poobserwowania innych. Jeśli chce się poprzyglądać jakiejś grupie, niech postoi i się pogapi. Widocznie tego potrzebuje. Może zrobi potem jakiś krok, a może nie. Może coś zaiskrzy, może ktoś zaprosi je do zabawy. Ale mam też w sobie zgodę na to, żeby czasami iść z nim za rękę, jeśli ono tego potrzebuje. Chociaż zgadzam się z tym, że to może być mój lęk. Niedługo jadę na tydzień na szkolenie, na którym 95 proc. ludzi będzie się znało, a ja nie będę znała tam nikogo. I myślę o tym z totalnym przerażeniem. Jadę tam, bo bardzo mi zależy, żeby się czegoś nauczyć. Jestem dorosła, sama podjęłam tę decyzję. Wiem też jaką będę miała trudność, chociaż nie uważam się za nieśmiałą osobę. No więc jeśli ja mam tyle niepokoju w sobie, to co mówić o dzieciach w analogicznych sytuacjach?

Marysia: Tylko to, o czym mówisz, jest uwarunkowane twoimi doświadczeniami. Dzieci ich nie mają. Dlatego ja wolę, żeby szły same.

Alicja: Zgadzam się, że to jest moje i dlatego pewnie mam w sobie zgodę, żeby bardziej wspierać córkę, kiedy wchodzi do nowej grupy. Sama chciałabym pojechać na to szkolenie z koleżanką.

Marysia: Pomyślałam teraz o mojej najmłodszej córce. Ona jest bardzo nieśmiała – wiem o tym ja, inni już niekoniecznie, ponieważ często w sytuacjach, w których nie potrafi się odnaleźć, zachowuje się buńczucznie. Rok temu nasza rodzina przechodziła trudny czas. Pojechałam z dziećmi na wakacje w większym gronie, którego wcześniej nie znały. Moja córka miała wtedy ogromne problemy, żeby wejść w relacje z grupą. Kiedy ktoś się do niej odzywał, pokazywała mu środkowy palec. Wiedziałam, że to wynikało z jej niepewności i z całej naszej sytuacji rodzinnej. I to było okropnie trudne, żeby dać jej czas i przestrzeń na uporanie się z tym, zamiast wpychać ją na siłę w kontakty społeczne albo mówić, że ma się tak nie zachowywać wobec innych. Wiedziałam, że to jeszcze bardziej by ją wtedy zablokowało i byłoby coraz gorzej…

Alicja: OK, wiem, że opierasz się na swojej wiedzy i to najlepsze, co mamy, jeśli chodzi o nasze dzieci. Ale jak tego słucham, to zastanawiam się, czy w analogicznej sytuacji nie powiedziałabym swojej córce, jakie mogą być konsekwencje takiego zachowania, żeby ją ochronić.

Marysia: Wiadomo, że chcemy chronić swoje dzieci. Oczywiście też z nią rozmawiałam, mówiłam jej, że rozumiem dlaczego to robi i jak to jest odbierane. Ale jednocześnie nie naciskałam, żeby próbowała się zakolegować z dziećmi.

Alicja: Bo nie była gotowa na wejście w te kontakty.

Marysia W ogóle myślę, że nie warto popychać dzieci do wchodzenia w relacje. Nauczyłam się tego najbardziej dzięki niej.

Alicja: Ja mam taką konkluzję, żebyśmy pozwolili sobie poznać nasze dzieci, przyjęli je, otwierali się na nie. Nie próbowali przypisywać im naszych cech, nie zakładali, że to, co nam by pomogło, pomoże także im.

Marysia: Tak,bądźmy z nimi, dajmy im zbierać własne doświadczenia i rozwijać umiejętności społeczne.

Zapoznaj się z najnowszym 44. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 44 / SZAFA

Zapoznaj się z najnowszym 44. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 44 / SZAFA