#REPORTAŻ Czy kobiety rozmawiają z dojrzewającymi córkami o swojej menopauzie? Jakimi słowami? Co jest dla nich w związku z klimakterium wyzwaniem? A co radosnym odkryciem? Co się dzieje, gdy w rodzinie jedna z osób wita się z menstruacją, a druga się z nią żegna. Odpowiedzi na te pytania szuka Maria Hawranek.

Jak rozmawiać z córką o menopauzie?

Jak rozmawiać z córką o menopauzie?

Przedstawiam ci trzy kobiety.

Małgosia, doświadczona doula, mama pięciorga, dwóch synów i trzech córek. Zafascynowana Meksykiem i szalem rebozo. Mieszka w Warszawie. Jest w perimenopauzie, czyli czasie poprzedzającym menopauzę. Ma nieregularną miesiączkę, uderzenia gorąca. Czuje, jak zyskuje prawdziwy spokój i dostęp do mądrości. Ma 49 lat.

Anna, dziennikarka pasjonująca się tematami okołozdrowotnymi. Mama trójki, w tym dwóch córek, dorosłej i dorastającej. Właśnie ukazała się jej napisana z ginekologiem Tadeuszem Oleszczukiem książka O menopauzie, czego ginekolog Ci nie powie. Mieszka w Warszawie. Również w perimenopauzie, trochę ubolewa nad galopującymi oznakami starzenia się, ale na Panią M. czeka z radosną ciekawością. Ma 49 lat.

I Beata, ekonomistka, mama dwóch córek. Mieszka w Krakowie. Ma premenopauzę, czyli należy do tego niewielkiegoodsetka kobiet, u których perimenopauza zaczyna się wcześniej. Nocami zalewają ją poty, zmniejszył się u niej apetyt na seks, ale nie apetyt na czułość. Zwiększyła się za to zgoda na nicnierobienie. Ma 42 lata.

Już czuję się wiedzącą

Małgosia. Ma łagodny głos i uśmiech, długie blond włosy opadają jej na ramiona.

Nie pamiętam, żeby w moim rodzinnym domu padło to słowo. Widziałyśmy z siostrą, że mama przechodzi jakieś zmiany, mówiłyśmy wtedy, że jest bardziej emocjonalna, szybciej się irytuje, ale nie rozumiałyśmy, co się z nią dzieje. Jedyne, co umiałyśmy na ten temat powiedzieć, to: idź do lekarza, niech ci da na to jakieś leki.

Rzeczywistej wiedzy dostarczyła mi amerykańska doula, która w ogóle wprowadziła mnie w świat okołoporodowy, kiedy jeszcze na studiach uczyłam ją jako lektorka języka polskiego. Zaprzyjaźniłyśmy się i do dziś mamy kontakt. Kiedy weszła w menopauzę, opowiadała mi, jakie zmiany zachodziły u niej w ciele i postrzeganiu świata.

Dziś mamy to szczęście, że więcej mówi się o menopauzie. Są na ten temat wspaniałe książki, np. Mądrość menopauzy Christiane Northrup.

Myślę, że to, czy w domu o niej się mówi, zależy od tego, jak w ogóle komunikuje się fizyczność w danej rodzinie, czy ciało to tabu, czy nie. Czy chcemy codziennie być w najlepszej formie, choćby kosztowało nas to dużo wysiłku? Czy jednak pozwalamy sobie na różne samopoczucie?

Moje córki mają 21, 16 i prawie 13 lat. Celebrujemy miesiączkę. Każda z nich z okazji tej pierwszej dostała wybrany przez siebie wcześniej szal rebozo plus prezenciki. Każda z nich czekała na ten moment. Okres nie jest dla mnie wyznacznikiem kobiecości, to kolejny etap w rozwoju ciała, dlatego nie mówiłam im nigdy: teraz stałaś się kobietą. Pamiętam, jak sama nie lubiłam tego określenia. Co to znaczy? Kiedy byłam dziewczynką, dla mnie kobieta to była dorosła osoba.

Każda z nas sama znajduje moment, kiedy zaczyna się nazywać kobietą. Zauważyłam ostatnio, że najstarsza córka tak o sobie mówi. Ale są 40-latki, które nadal mówią o sobie: dziewczyny. Ja też jestem tym typem, który dość długo czuł się dziewczyną.

W domu mówimy otwarcie, że mamy okres, że potrzebujemy spowolnienia. Dlatego też i ja otwarcie dzieliłam się moimi przeżyciami. Kilka lat temu, w wieku 45 lat, miałam pierwszą długą przerwę w miesiączce. Zaskoczyło mnie, jak mocno to przeżyłam, mimo całej wiedzy, jaką mam. Pamiętam, jak mówiłam córkom: ja jeszcze nie jestem gotowa na menopauzę. Tęskniłam za miesiączką. Śmiałyśmy się z tego. Potem miesiączka wróciła, nieregularnie, ale tak uciążliwa, że pomyślałam: w zasadzie to chyba jestem już gotowa na kolejny etap mojej kobiecości.

W naszym domu dzielimy przekonanie, że menopauza to etap mądrości, korzystania z zasobów zebranych w życiu.

W Biegnącej z wilkami jest etap dziewczynki, kobiety i wiedźmy. Ja już czuję się taką wiedzącą. W wielu kulturach kobieta, która przestaje miesiączkować, jest postrzegana jako mądra, bo umie zatrzymywać w sobie krew. Chodzi o to, że ma moc zwracania się ku sobie, szukania w sobie mądrości. W baśniach stare kobiety są darzone szacunkiem. Myślę, że współczesna cywilizacja nas okradła z możliwości korzystania z mądrości dojrzałych kobiet.

Teraz mam czas spokoju, ale były momenty większej wrażliwości emocjonalnej, kiedy ostrzegałam rodzinę słowami: mam krótki lont, dziś dużo rzeczy mnie irytuje. Jak przy PMS-ie, tylko trudniej przewidzieć, kiedy się pojawi, bo przychodzi falami. Kiedy przy stole uderzy mnie gorąco, mówię: ojejku, to moje klimakterium.

Chyba z najstarszą rozmawiam o tym najwięcej, bo najbardziej ją to interesuje. Nastolatki są bardziej skupione na sobie i więcej rozmawiamy o tym, czego one doświadczają. To jest ciekawe zetknięcie.

Mam ochotę się z nimi dzielić, ale zanim to robię, sprawdzam, czy one mają ochotę słuchać. I najczęściej – nie chcą.

W książce Christian Northrup znalazłam taką piękną myśl: w macierzyństwie rodzimy dziecko, a w menopauzie rodzimy siebie na nowo. Wkraczamy w kolejny etap życia, który może stanowić nawet jego jedną trzecią, dobrze zobaczyć to w tej perspektywie. To ważne, jak ten czas spędzę i z kim.

Fotografia: Lunula jest symbolem i księżyca i kobiety, a dla mnie – zmienności w życiu.

(Archiwum własne. Margo Sikora Borecka)

Jeżeli nie wypielęgnowałyśmy do tej pory tego kawałka o przyglądaniu się sobie, to menopauza może być trudniejszym doświadczeniem. Jeżeli mam silną potrzebę kontroli, również. To, że menopauza będzie, jest nieuchronne, a spodziewanie się zmian nie oznacza, że będą łatwe. Położna Kasia Oleś powiedziała, że rodzimy tak, jak żyjemy. I ja czuję, że przez menopauzę też przechodzimy tak, jak żyjemy. Możemy ją stłamsić, a możemy podejść do niej bardzo naturalnie.

Pytałaś, jak o tym rozmawiać z córkami. Naturalnie, tak jak się przytrafia. Ja zachowuję jakieś intymne części przeżywania tego etapu dla siebie, a inne na bieżąco wspominam. Mówię też, że to naturalna część cyklu życia: dojrzewanie, poród, może połóg, później menopauza, andropauza, śmierć. Jeśli nie będziemy o tym rozmawiać, trudniej nam będzie przez to przechodzić. Bardzo bym chciała, by kobiety dostrzegły w menopauzie potencjał.

Już nie muszę się skupiać na dawaniu, tak ważnym, gdy jest się mamą lub kobietą aktywnie pracującą. To jest etap brania i innego rodzaju dawania. Nie daję, bo muszę, tylko daję, bo chcę.

Korzystając ze specyficznego rodzaju wolności ciała i umysłu. Bardzo na to czekam.

Kiedy minie rok od ostatniej miesiączki, zamierzam się umówić z bliskimi mi kobietami na zrobienie cerrady, czyli rytuału zamknięcia pochodzącego z Meksyku. Otula się szalem siedem części ciała. Przeprowadza się go często w czasie połogu albo w innych ważnych momentach, kobiety dla kobiet. Czekam na zamknięcie i nowe otwarcie.

Ona czeka na kwiat, a ja na owoc

Anna nosi czerwoną szminkę. Twierdzi, że owal jej się sypie, ale mnie się jej twarz podoba.

Zauważam, że tempo starzenia przyspieszyło. Jak rano mam odciśniętą koronkę z poduszki na policzku, to trzyma do południa, a jak staję przed lustrem, to widzę, co dokładnie oznacza grawitacja. W ubiegłym roku czułam też zaskakujące dla mnie spadki nastroju, a z natury jestem bardzo pogodna. Uderzenia gorąca jeszcze mi się nie pojawiają, za to znam już uczucie, jakbym była w torebce foliowej wypełnionej wodą, którą ktoś potrząsa. Odkryciem dla mnie było jednak to, że wszystkie te kłopoty, podobnie jak problemy ze snem czy koncentracją, nie są wynikiem spadku hormonów, tylko tego, co ten spadek odsłania. Jest odpływ morza, który pokazuje, co jest na brzegu, kto się kąpie bez majtek.

Odpływ estrogenów odsłania prawdę o organizmie. Jak woda – gdy w niej pływasz, widać ci tylko głowę, gdy odpływa, nagle widać cię całą, czy kąpiesz się w majtkach, czy bez.

Więc trochę mi żal tego owalu, wolałabym go nie tracić. Ale dostałam w zamian znacznie więcej – świadomość, o co chodzi w życiu, zrozumienie jego mechanizmów, wyrozumiałość dla cudzej i swojej niedoskonałości. I luz, że nie mam co się martwić rzeczami, na które nie mam wpływu. Dojrzałość tyle mi dała! Już nie muszę się wszystkim podobać, noszę buty na płaskim obcasie i nie martwi mnie dodatkowy kilogram w talii. Czekam tylko na uprawianie seksu bez zabezpieczeń. Ale nie zawsze miałam takie podejście.

Kilka lat temu zafascynowałam się tematem menopauzy, tym, że latamy w kosmos, a wciąż wstydzimy się o niej mówić, co przekłada się na brak fachowej opieki w tym okresie i jednoznacznych wytycznych od lekarzy. Postanowiłam napisać o tym książkę, która właśnie się ukazała. Już na samym początku zmierzyłam się ze sobą: okazało się, że wstydzę się powiedzieć mojemu przystojnemu mężowi, o czym piszę, bo wolałabym, żeby myślał o mnie „sexi bitch”, a nie widział we mnie autorki poradnika o menopauzie, która czeka na mnie tuż za rogiem. Choć prawda jest taka, że jestem w perimenopauzie.

Moje kolejne odkrycie: chociaż znacznie spada poziom estrogenu, to testosteronu zostaje proporcjonalnie sporo. Zatem ta kobieta estrogenowa, mówiąca dyszkantem do małego dziecka, szalejąca na widok kotka czy pieska, ckliwa, przepraszająca, gotująca, okrywająca kocykiem, po 50. nabiera twardości. Już nie wzruszają jej bzdety. Ma siłę i stanowczość, by wyrzucić za próg faceta, który nie spełnia jej oczekiwań, potrafi tupnąć nogą i zacząć stawiać na siebie, spełniać swoje marzenia. Ile kobiet 45+ zmienia zawód, znajduje nowe pasje! Obserwuję to zjawisko i bardzo na nie czekam. Cieszę się, że coś dostanę przy okazji menopauzy, a nie tylko stracę. Już to trochę czuję.

Moja córka ma 12 lat, już ma biust, w kosmetyczce nosi podpaski i tabletki przeciwbólowe, którymi na razie ratuje koleżanki. Nie wiem, skąd ona wzięła ten pomysł.

Nie mam podpaski, wracam do domu – rozmowa z Martyną Baranowicz z Fundacji Różowa Skrzyneczka

Nie mam podpaski, wracam do domu – rozmowa z Martyną Baranowicz z Fundacji Różowa Skrzyneczka

I chociaż mam w tym temacie sporą wiedzę i świadomość, nie jest mi łatwo rozmawiać z córką o kobiecej fizjologii. Moja mama, chociaż lekarka, nie rozmawiała ze mną o menstruacji. O tym, że miesiączkuję, dowiedziała się chyba od mojej niani. Brakuje mi więc wzorca. Ale zachwyca mnie naturalność córki w mówieniu o okresie. Jesteśmy też umówione, że będziemy pierwszą miesiączkę celebrować. Zabiorę ją na paznokcie.

Obie czekamy na swoje panie M. Ona zaraz zacznie rozwijać kwiat, a z mojego opadną płatki, ale zostanie owoc. Nie komunikuję menopauzy jako zakończenia kobiecości, bo też tak jej nie widzę.

Córka siłą rzeczy słucha o menopauzie o książce, o warsztatach, które zaczęłam prowadzić ze współautorem, doktorem Tadeuszem Oleszczukiem. Ale nie rozmawiam z nią o tym intencjonalnie.

Rozumiem, że niektóre kobiety potrzebują oprawy, czerwonego namiotu, świec, ja wolę zwyczajne rozmowy. Jak pyta, odpowiadam. Ale nie pyta za często.

Życie innych pokoleń nie jest ciekawe dla nastolatków, nie chciałabym kierować snopu światła na siebie, kiedy ona sama teraz tyle przeżywa. Ale może powinnam z nią pogadać? Że jestem na końcu drogi, a ona na początku i wymieniamy się sztafetą? Nie wiem. Menopauza to jest mała śmierć, jest o starzeniu, dolegliwościach, ale też o seksualności rodziców, która dla nastolatków może być równie obrzydliwa co wątróbka rozgrzebana na podłodze. Nie chcę jej tym obarczać.

Ona dopiero stoi u stóp góry płodności – miesiączkowania, zachodzenia w ciążę, połogu. To, co ja mam, znajduje się za tą górą, jest zbyt odległe. Czuję, że to, co mogę zrobić, to dać jej przykład, by kiedyś mogła czerpać siłę z mojego wzoru. Ważne jest dla mnie zdrowe żywienie, więc staram się dietą regulować stan mojego organizmu. Mogę córce pokazać na swoim przykładzie, że można przechodzić menopauzę z rozbawieniem, wesoło machając torebeczką, i że to okres samorozwoju. Tak ją życia nauczę najłatwiej zgodnie ze słynną uwagą: nie martw się, że dziecko cię nie słucha, martw się, że cię obserwuje. Czyli że obserwuje, jak te twoje rady sama stosujesz w życiu.

Zrobiliśmy dwa warsztaty Menopauza – nie, dziękuję. Największy lęk uczestniczek z tym związany: niewidzialność. Zejście z ringu.

Fotografia: Liściasta herbata parzona równo trzy minuty w porcelanowej filiżance. Bo w końcu znam jej właściwości i potrafię prawidłowo użyć. A lubię rzeczy piękne i dość mam odmawiania sobie korzystania ze świątecznej porcelany. Menopauza to dla mnie początek drugiego życia, bo uświadomiła mi, że mam je jedno.
I zamierzam przeżyć je na full, tak przyjemnie i pożytecznie jak się da.

(Archiwum własne. Anna Augustyn-Protas)

Pytasz, jakie są ulubione określenia uczestniczek warsztatów Menopauza nie, dziękuję? Perimenopauza i Pani M. Ta personifikacja nadaje jej miękkości. Mam wrażenie, że kobiety boją się menopauzy, zwłaszcza tej słynnej niewidzialności, zejścia z ringu. Na szczęście coraz powszechniej zdają sobie sprawę, że objawy klimakterium to sygnały o nie najlepszej pracy organizmu i dobrze byłoby wejść w tę drugą część życia w pełni sił i zdrowia. A nikt im jasno nie wyłuszcza, jak dbać o siebie. Polegają głównie na sobie, wzajemnych doświadczeniach. Chcą wiedzieć, jakimi sposobami ujarzmić narowisty organizm, który wtedy fika. I my im to tłumaczymy.

Również to, że można nie mieć objawów menopauzy. Dziękuję za twoje zdumienie.

Lekarze też się dziwią. Ale są już na to twarde badania. Jedyne, co mamy gwarantowane, to ustanie miesiączkowania. Na resztę mamy wpływ. Dlatego zamierzam pokazać dzieciom, że przejdę ten rów mariański w pełni sił i z energią.

Ciało jest u nas obecne

Beata ma oryginalną fryzurę, trochę krótką, trochę długą, taki wysoki bob kończący się za uchem. Podłużną twarz. Szeroki uśmiech czasem przykrywa zakłopotanie. Jej starsza córka ma 22 lata i od kilku lat mieszka osobno. Młodsza ma 11. Beata od dwóch lat odczuwa objawy – wcześnie, bo ma dopiero 42 lata.

Między mną a młodszą córką to normalna rozmowa, nie ma wokół tego żadnego namaszczenia. Kiedyś spytała, dlaczego tak się pocę. Odpowiedziałam jej, że mam menopauzę, to znaczy, że mój organizm właśnie przestaje mieć możliwość rodzenia dzieci, że w ten sposób się starzeje.

Przyjęła to jako coś normalnego i nie pytała dalej. Za to jak obleje mnie fala potów, a ona chce się przytulić i mówię jej: nie podchodź, śmierdzę, to odpowiada: ale mamo, to przecież twój naturalny zapach. Przytula się i nawet wciąga go nosem. To mnie rozczula.

Nie krępujemy się. Ciało jest u nas obecne, przebieramy się obok siebie, dziewczyny zawsze wiedziały, że mam okres albo gorzej się czułam. Młoda zdziwiła się, jak pierwszy raz przyszła się przebrać na WF, a tam w szatni dziewczyny zaczęły piszczeć, gdy zrzuciła z siebie ubrania. O co im chodziło, mamo? spytała po powrocie.

W moim rodzinnym domu nagość była tabu. Mama zawsze się przede mną chowała. Nie rozmawiałyśmy o okresie – książkę na ten temat podsunęła mi bratowa (mam dwóch znacznie starszych braci). Przeszkadzało mi to. Czułam, że wymusza na mnie wstyd, gdy idę po domu nago albo tylko w ręczniku. Że nie wypada. Długo musiałam z tym walczyć, żeby odrzucić takie przekonania.

Moja mama pochodzi z małej wsi na Podkarpaciu nieopodal Mielca, nadal tam mieszka. Zawsze się zastanawia nad tym, co ludzie powiedzą, a mnie to nigdy nie obchodziło. Jest przekonana, że kobieta powinna być skromna i oddana facetowi. A ja zawsze się buntowałam, jak mi mówiła: podaj ojcu obiad, kiedy wracał z pracy. A co to, on rąk własnych nie ma?

Urodziła mnie, jak miała 45 lat. Kiedy spóźniał jej się okres, myślała, że to menopauza. Dopiero po trzech miesiącach się zorientowała. Samej menopauzy nie przeżywała specjalnie, nie miała dolegliwości. Zawsze mówiła: po prostu skończył mi się okres. Żadnych uderzeń gorąca, zmiany nastrojów. Gdzie ja miałam czas na takie rzeczy? mówi. Tak, dużo w niej jest samopoświęcenia.

Więc u mnie w domu o cielesności się nie rozmawiało. Młodo zostałam mamą, miałam 22 lata, ojciec dziecka zmarł, gdy byłam w szóstym miesiącu ciąży. Zamieszkałam z rodzicami. To był trudny czas. W ciąży mama zabroniła mi wychodzić na wieś, byłam napiętnowana jako samotna matka. Nieważne, że ojciec nie żył. Ksiądz wręczył mojej mamie wizytówkę domu samotnej matki, sugerując, że mam się tam udać, bo wstyd wsi przynoszę. Widzę, że trudno ci w to uwierzyć. Tak, to było zaledwie 20 lat temu.

Nie chciałam być mamą, długo zajęło mi pogodzenie się z tą rolą. Pewnie dlatego ze starszą córką nie umiałam tak rozmawiać, jak rozmawiam z młodszą. Jesteśmy dużo bliżej.

Ten tekst dobrze się czyta z 4. numerem “Kosmosu dla dziewczynek”

NR 4 / MAMY

Ten tekst dobrze się czyta z 4. numerem “Kosmosu dla dziewczynek”

NR 4
MAMY

Starsza wyprowadziła się jako 19-latka. Odkąd nie mieszkamy razem, wpada do mnie na rozmowy. Chce się dowiedzieć o mnie, o moich relacjach z mamą. Wygarnia mi też to, co jej się w naszej relacji nie podobało, a ja umiem to przyjąć. Mówię jej wtedy: przepraszam, nie umiałam wtedy inaczej. Bo mam świadomość, że popełniłam dużo błędów.

Menopauza jej specjalnie nie interesuje. Powiedziałam, że mi się teraz dzieje, i tyle.

Co jest dla mnie największym wyzwaniem? Świadomość, że wkraczam w pewien wiek, upływ czasu. Boję się o przyszłość.

Nie spodziewałam się, że tak przeżyję wyprowadzkę starszej córki, a czułam się, jakbym oddała kawałek siebie. Boję się opuszczonego gniazda, gdy młodsza z niego wyfrunie. Wiem, że ze starzeniem się zostajemy sami i musimy się z nim zmierzyć.

Nie odczuwam za to żałoby z powodu perspektywy utraty okresu. Jeszcze miesiączkuję, ale już mogłabym nie. Już nie potrzebuję czuć się kobietą płodną. Nie mam już takiej ochoty na seks, ale nie tęsknię za tym. Za to za budowaniem nastroju i czułością – cały czas.

Czuję się też wyzwolona. Mogę pozwolić sobie na to, że mi się nie chce. Nie wiem, czy to jest związane z przekroczeniem czterdziestki, bo mocno to odczułam, czy już właśnie z menopauzą, ale jak sobie odpuszczam, to nie mam wyrzutów sumienia, nie kumuluję w sobie złości, którą potem musiałabym wyładować na innych ludziach. Nie robię nic i nie mam w związku z tym żadnych pretensji – do siebie ani do nikogo. Ani żadnych oczekiwań.

Mojej córce chcę pokazać, że mimo trudności daję sobie radę. Jestem silna, ale umiem też odpuścić. Po czterdziestcepatrzę na świat inaczej. Nie zabiegam już tak o kontakty z ludźmi, nauczyłam się zostawiać relacje. Mniej muszę, więcej mogę.

Fotografia: Dzień się kończy, ale i tak jest piękny.

(Archiwum własne. Beata)

 

Ostatnio byłam u pedagożki, moja córka ma dysleksję, a że miałyśmy wcześniej kłopoty z jej ojcem, dobrze nas zna. Jest starsza ode mnie. I powiedziała mi: proszę pomyśleć o sobie. Nie wiem, czy wydałam jej się samotna? A może chciała, żebym o siebie bardziej zadbała? Jest po pięćdziesiątce, niedawno wyszła za mąż. Powiedziała mi: jest pani piękna i młoda. Z ust starszej kobiety to prawdziwy komplement. Brakuje mi rozmów z dojrzałymi kobietami, które miałyby podobne do mnie doświadczenia. Postanowiłam, że w tym roku poszukam takich kobiet.

Przeżywać to po swojemu

Kiedy zabierałam się do pisania tego reportażu, miałam kłopot ze znalezieniem bohaterek – matek córek, które poruszają z nimi temat menopauzy. Na początku przyszło mi do głowy, że być może natrafiłam na nowe tabu. Chociaż niektóre kobiety czują się gotowe, by odczarować menopauzę dla siebie i innych, przeżywać ją na własnych warunkach, to widocznie jeszcze niekoniecznie są gotowe na to, by mówić o niej z córkami. Okazało się, że rzeczywiście – menopauza w tych rozmowach pojawia się z rzadka, a jednak z zupełnie innych powodów, niż przypuszczałam. Mamy prawo ją po swojemu przeżywać i niezbyt wiele o niej mówić, a nasze córki mają prawo nie chcieć za dużo o tym słuchać. I to wszystko jest naturalne.

Bohaterki reportażu:

Margo Sikora Borecka – doula, pedagożka, prowadzi warsztaty o dobrym porodzie i połogu, warsztaty z szalem rebozo, a także współprowadzi kręgi Czerwona wstążeczka o pierwszej miesiączce dla kobiet i ich córek. www.instagram.com/rebozo_doula

Anna Augustyn-Protas – dziennikarka, redaktorka, współautorka książek, m.in. Żyj 120 lat! Czyli moc mikroodżywiania, Bądź najzdrowszą wersją siebie, czyli mikroodżywianie w praktyce, a ostatnio współautorka książki M. O menopauzie. Czego ginekolog ci nie powie. Prowadzi też warsztaty Menopauza nie, dziękuję! i konto na Instagramie „Wo_meno_power”.

Beata woli pozostać anonimowa.

Przy pisaniu reportażu autorka korzystała z książek:

Germaine Greer, Zmiana – kobieta i menopauza. Warszawa 1995

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach i seksualności dojrzałych kobiet. Warszawa 2022

Zdrowie kobiety, podcast Marty Niedźwiedzkiej, odcinek poświęcony menopauzie

W artykule zamieszczono fotografie wykonane przez bohaterki reportażu. W symboliczny sposób ilustrują etap w życiu, w którym właśnie się znajdują.