Kolekcjonowanie to hobby znane światu nie od dziś. W zależności od czasów zmienia się tylko przedmiot zainteresowań. Tak naprawdę nie ma jednak znaczenia, czy dzieci gromadzą kolorowe karteczki, komiksy z gum Donald czy tazosy z pokémonami. Tym, co nas, rodziców, zastanawia (czy nawet niepokoi), jest sens zbieractwa i związanych z nim innych aktywności, np. słynnych handlowych wymian z rówieśnikami. Czy młode osoby czegoś się w ten sposób uczą? Czy zdobywają umiejętności, które przydadzą im się w przyszłości? A może… po prostu dobrze się bawią i to wystarczy?

Co złego może być w tym, że dzieci coś kolekcjonują? Po ostatnim mundialu wrócił trend na karty piłkarskie. Potentatem wśród ich producentów jest włoska firma Panini Group, która w odpowiedzi na popyt drukuje ok. 6 miliardów kart rocznie i sprzedaje je w 125 krajach na całym świecie. Do Polski moda na ten konkretny rodzaj kart dotarła zaledwie kilka lat temu, ale błyskawicznie zawładnęła sercami dzieci (oraz ich kieszonkowym, bo saszetka z 6 kartami kosztuje ok. 5 zł, a w dedykowanym albumie miejsc na nie jest zwykle ok. 500).

W każdym pokoleniu pojawia się podobny przedmiot pożądania, który staje się motorem do społecznych interakcji. Spora część z nas na pewno również coś zbierała i najprawdopodobniej nie wiązały się z tym traumatyczne przeżycia czy szkodliwe wzorce. Co więcej, z naszych własnych doświadczeń wynika, że z tego hobby się zazwyczaj bezproblemowo… wyrasta! Skąd zatem bicie na alarm w wiadomościach od szkolnych pedagogów? Główne zarzuty stawiane zbieractwu i wymiankom kart wśród uczniów i uczennic to: uleganie komercji i potrzebie posiadania, tworzenie podziałów w grupie oraz prowokowanie agresywnych zachowań. Czy jednak trudne sytuacje – które rzeczywiście czasami się zdarzają – stanowią normę? Czy ich występowanie wynika z charakteru aktywności kolekcjonerstwa? Zdecydowanie nie. Rolą rodzica jest, owszem, precyzyjne wyznaczenie granicy, za którą kończy się dziecięca przyjemność, a zaczyna bezmyślne wydawanie pieniędzy na kolejne eksponaty (to ważna lekcja planowania wydatków oraz zachowywania umiaru i zdrowego rozsądku). Ale też porozmawianie o idei stojącej za wymienianiem się (bo z pewnością nie może nią być zmanipulowanie kolegi, by dokonał niekorzystnej dla niego transakcji).

Zajrzyj do najnowszego 42. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 42 / GOTOWE, START!

Zajrzyj do najnowszego 42. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 42 / GOTOWE, START!

Wolny rynek i mikrokosmos

Wymienianie się kartami wymaga tylko i aż obopólnej zgody zainteresowanych. Czyż nie jest to podstawowa zasada wolnego rynku, poznawana w praktyce? Przy takiej okazji dzieciaki uczą się zresztą także innych rodzajów sztuki: prowadzenia negocjacji i uważności na kontrahenta czy kontrahentkę kompromisu. Z kolei oddawanie koledze czy koleżance powtórek, czyli kolejnych egzemplarzy tych kart, które się już posiada, to nic innego jak dzielenie się dobrami w ramach mikrospołeczności. Licytacje na przerwach, kto ma więcej kart, a kto więcej „limitek” – one również uczą. Choćby tego, że nie ilość, a jakość okazuje się ostatecznie cenniejszą wartością. Specyfiką kart piłkarskich jest też mobilizacja do innych aktywności: często kolekcjonowanie wiąże się ze śledzeniem na bieżąco rozgrywek, zdobywaniem wiedzy o klubach czy piłkarzach, ich drogach do kariery, międzyklubowych transferach, specyficznych talentach. Bywa również silną inspiracją do uprawiania sportu.

Zamiast demonizować kolekcjonerstwo, warto raczej rozmawiać z dziećmi o szkodliwości konsumpcjonizmu, bo styczności z nim – czy zbierając cokolwiek, czy nie – i tak nie unikną.

Zarówno rodzice, jak i szkoła mogą przecież wyjaśniać mechanizmy komunikatów reklamowych i zatroszczyć się o to, by młodzież była na nie odporna. Każde kolekcjonowanie będzie się naturalnie wiązać z chęcią posiadania, jednak nie musi iść w parze ze ślepym pędem za zdobyczami. Zgromadzenie nawet najbardziej imponującego składu kart nie powinno ponadto stać się przesłanką do przechwałek. To lekcja, którą dziecku zwykle daje sama grupa. Zbieranie i wymiany mogą być sposobem na dopasowanie się i zdobycie pewnego statusu w szkolnej czy rówieśniczej społeczności, co nie tylko motywuje do brania w tym udziału, ale oznacza też konieczność dostosowania się do określonych zasad. Nawet jeśli pojawia się przy tym poczucie rywalizacji, balansują ją zasady fair play, co w praktyce oznacza np. że handluje się tylko powtórkami, wymienia karty o zbliżonych wartościach czy traktuje preferencyjnie nowicjuszy.

Fotografia: Dreamstime

Terapia w paczce

Ludzie zbierają karty z różnych powodów. Jednym z nich jest poczucie satysfakcji po osiągnięciu namacalnego celu: zdobycia bardzo konkretnego rekwizytu, domknięcia określonego z góry zbioru przedmiotów. Kolekcjonowanie może ponadto pomagać osiągnąć wyciszenie, skupienie, np. podczas segregowania czy umieszczania elementów kolekcji w specjalnym albumie. Porządkowanie rzeczy zresztą daje bardzo często pewne wrażenie kontroli, wielu umysłom potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Kolekcje bywają dla niektórych osób czymś stałym w zmieniającej się rzeczywistości. Zachowane stają się z czasem źródłem pozytywnej nostalgii. I jak się okazuje, wymienione korzyści nie są wcale jedynie reliktem przeszłości – dotyczą też naszych dzieci. Bo oto okazuje się, że współczesne dzieci nie siedzą tylko wpatrzone w smartfony, ale mają także inne hobby, cele i życie towarzyskie, które odbywa się na żywo.

Komentarz eksperta

Jarek Żyliński
psycholog wychowawczy i edukator rodziców i wychowawców. Rozpowszechnia wiedzę o dzieciach i relacjach, prowadzi warsztaty, współpracuje m.in. z przedszkolami i szkołami. Autor książek „Miłość i wychowanie” oraz „Granice dzieci i dorosłych”, twórca audycji internetowych i kanału na YouTubie „Psychoblog Jarka Żylińskiego”, „Jarek Żyliński – Solo”.

Kolekcjonowanie jest rodzajem aktywności, dookoła której gromadzą się dzieci. Rzadko kiedy zbiera się coś samemu. Takie pasje przejmuje się zwykle przez „pączkowanie”, a jedną ich z cech jest właśnie koncentrowanie się grupy wokół czegoś, jakiegoś symbolu, ponieważ potrzebuje tego każda społeczność. Zauważmy, że różne aktywności spajają również inne typy grup, np. harcerską czy teatralną. Szkolne społeczności, nie mając wyrazistych cech, mogą się zespolić dookoła zmiennych aktywności – np. zbierania kart. Tworzenie wspólnoty to czynnik dodatkowo zachęcający do kolekcjonowania, jednak nie główny, bo boom na nie nie dotyczy przedszkolaków czy nastolatków, a przede wszystkim dzieci od 6 do 10 lat. W tym okresie dziecko jest mocno skoncentrowane na zdobywaniu kompetencji. To szczególny czas rozwoju, kiedy młoda osoba lubi umieć, potrafić, mieć, osiągać. Budowanie kolekcji jest pewną formą osiągania, tym atrakcyjniejszą, że jest namacalne, policzalne i obudowane jasnymi zasadami.