Nastolatki w Polsce mogą legalnie uprawiać seks od 15. roku życia, ale młoda dziewczyna do ginekologa musi przyjść z rodzicem. Dopóki nie jest pełnoletnia, nie może uzyskać antykoncepcji bez zgody opiekuna. W Polsce cały czas obowiązuje model edukacji seksualnej oparty na abstynencji, ascezie i zakazie, mówimy o seksualności jako czymś nieczystym i wstydliwym, a jednocześnie prawie co piąte dziecko miało mniej niż 10 lat, gdy po raz pierwszy zetknęło się z pornografią w sieci. Jak poruszać się w takich skrajnościach, by wychować córkę do zdrowych relacji seksualnych? Co trzeba zmienić w edukacji seksualnej i czy warto rozmawiać o ciele i seksie w rodzinie? Odpowiedzi na te pytania udziela socjolożka dr Krystyna Dzwonkowska-Gdula, która zajmuje się naukowo tematem seksualności młodych ludzi.

Jak wygląda w Polsce kwestia edukacji seksualnej?

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w polskich szkołach oraz domach nie ma edukacji seksualnej. Odwołam się tu do skrajnego przykładu, jakie może mieć to konsekwencje. Wyobraźmy sobie taką sytuację: ciężarna nastolatka trafia z matką do szpitala, lekarz stwierdza „pani córka rodzi”, obie są zaskoczone, a matka odpowiada oburzona „nie ma takiej możliwości, żeby ona była w ciąży”. Mamy XXI wiek, a takie sytuacje się w Polsce zdarzają.

Często?

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w 2022 roku odnotowano 171 urodzeń przez dziewczynki w wieku 15 lat i mniej. Gdy przesuniemy tę granicę do 19 lat, to dziewczęta w tym wieku i młodsze urodziły 5271 dzieci. Przy czym należy zaznaczyć, że zjawisko nastoletnich ciąż i nastoletniego macierzyństwa dotyczy i dużych miast, i wsi. Można zatem powiedzieć, że brak edukacji seksualnej w szkole i w domu jest powszechnym problemem młodych ludzi w Polsce.  Ale edukacji seksualnej oczywiście nie można sprowadzać tylko do wiedzy na temat płodności i zabezpieczania się przed ciążą.
Badania Zbigniewa Izdebskiego wskazują, że większość młodzieży rozpoczyna współżycie przed uzyskaniem pełnoletniości.

Przed ukończeniem 15 lat inicjację seksualną ma za sobą około 13% nastolatków. Przypomnijmy, że w Polsce przyjęto 15 lat jako tzw. wiek zgody, uznając, że wówczas młoda osoba staje się zdolna do wyrażenia prawnie ważnej zgody na podjęcie aktywności seksualnej z drugą osobą. Czyli nastolatkowie w Polsce mogą legalnie uprawiać seks po ukończeniu 15 lat, ale nie mogą uzyskać antykoncepcji bez zgody rodzica.

Dziś toczy się w Polsce dyskusja nad dostępem nastolatek (od 15. roku życia) do antykoncepcji awaryjnej bez recepty, która może je uchronić przed niechcianą ciążą. Powstał projekt ustawy wprowadzającej takie rozwiązanie. Ale dla konserwatywnych środowisk jest to coś niewłaściwego, szkodliwego i moralnie nieakceptowalnego. Ignoruje się fakty mówiące o aktywności seksualnej nastolatków i wczesnych ciążach i traktuje dzieci oraz młode osoby jako istoty aseksualne.

Co możemy w tej sytuacji zrobić?

Musimy reagować na rzeczywiste potrzeby. Wiadomo, że antykoncepcji nie będą potrzebować wszystkie dziewczynki, ale musimy być otwarci na to, że część z nich podejmie wcześnie inicjację seksualną. My jako dorośli – rodzice, nauczyciele, lekarze – powinniśmy im przekazać wiedzę i zapewnić możliwości ochrony przed niechcianą ciążą, ale też chorobami przenoszonymi drogą płciową oraz przed przemocą seksualną.

Czaty, dyżurne linie telefoniczne z lekarzami to są narzędzia, z których młodzi ludzie chcą korzystać, bo to gwarantuje im anonimowość i szybką informację. Tylko co z tego, jak nastolatka usłyszy, że może i powinna się zabezpieczać, jeśli nie ma dostępu do antykoncepcji, bo to wymaga recepty od lekarza i środków finansowych? Na przykład w Kanadzie, gdzie realizowałam swoje badania dotyczące m.in. edukacji seksualnej, w części klinik i siedzibach organizacji pozarządowych są dostępne darmowe prezerwatywy, które przecież chronią nie tylko przed ciążą, ale również przed chorobami wenerycznymi. Ta wiedza i dostęp powinny być powszechne.

Powinniśmy upowszechniać informacje o tym, gdzie młode osoby mogą szukać rzetelnej wiedzy i pomocy poza systemem i wspierać pozarządowe organizacje, które działają w tym obszarze. Wymieńmy tu np. działającą od 20 lat Grupę Ponton przy Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Fundację Nowoczesnej Edukacji SPUNK czy Fundację SEXED.PL, założoną przez modelkę Anję Rubik. Współpracują one z ekspertkami i ekspertami z zakresu psychologii, seksuologii, ginekologii, potrafią dotrzeć do młodzieży, wykorzystując media społecznościowe i różne kanały komunikacji. Oferują atrakcyjne materiały edukacyjne w formie grafik, filmików, rysunków.

Powiedziałaś o antykoncepcji w kontekście dziewcząt. One są tym bardziej obciążone?

Od początku, gdy zaczęto mówić o prawach reprodukcyjnych jako o prawach człowieka, zwracano uwagę na szczególną sytuację kobiet i dziewcząt. Między innymi dlatego, że to one ponoszą konsekwencje w postaci ciąży, są także bardziej narażone na molestowanie i przemoc seksualną. Nastoletnie ciąże są z medycznego punktu widzenia ciążami wysokiego ryzyka, mogą mieć negatywne skutki zdrowotne, psychologiczne i społeczne dla młodej dziewczyny. Dlatego też w dokumentach praw człowieka oraz praw dziecka zwraca się uwagę na znaczenie praw seksualnych i praw reprodukcyjnych i podkreśla potrzebę ochrony dziewcząt.

Wiedza na temat własnej cielesności, zdrowia, płodności jest kluczowa dla rozwoju jednostki bez względu na płeć, dla kształtowania jej tożsamości, podmiotowości i własnego życia.

Ciąża i macierzyństwo determinują w dużej mierze funkcjonowanie dziewcząt w innych obszarach życia społecznego, wpływają na to, czy kontynuują edukację, czy nie, czy i jak będą funkcjonowały w sferze zawodowej, jak są traktowane przez swoje społeczne otoczenie. Badania moich studentek oparte na wywiadach z nastoletnimi matkami pokazują, że spotykają się one często ze społecznym odrzuceniem, wykluczeniem, także ze strony najbliższych.

dziewczyna w pozie akrobatyczne, ciałopozytywność, pewność siebie, nastolatki, ciało, sport

6 sposobów na to, jak pomóc dziewczynce w budowaniu pozytywnego obrazu swojego ciała

6 sposobów na to, jak pomóc dziewczynce w budowaniu pozytywnego obrazu swojego ciała

dziewczyna w pozie akrobatyczne, ciałopozytywność, pewność siebie, nastolatki, ciało, sport

Skąd dziś dziewczęta czerpią wiedzą o swoim ciele?

W badaniu przeprowadzonym wśród osiemnastolatków przez Instytut Badań Edukacyjnych kilka lat temu jako źródło wiedzy na temat rozwoju psychoseksualnego, seksualności i cielesności na pierwszym miejscu wymieniali oni rówieśników. Pytanie, skąd oni mają wiedzę… Na kolejnym miejscu byli nauczycielki i nauczyciele przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie i rodzice. Blisko co trzecia młoda ankietowana osoba jako źródło wiedzy na ten temat wskazywała filmy erotyczne lub pornograficzne.

W badaniach, w których udział wzięło blisko pięć tysięcy nastoletnich uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych z całej Polski, prezentowanych w raporcie Nastolatki wobec pornografii cyfrowej (2022), ponad połowa ankietowanych nastolatków przyznała, że przynajmniej raz oglądała treści pornograficzne w internecie.

Średnia wieku, w którym dzieci po raz pierwszy zetknęły się z pornografią, to 11 lat. Prawie co piąte miało mniej niż 10 lat.

Co drugie dziecko wiedzy o ciele szuka w pornografii?!

Częściej są to chłopcy niż dziewczynki, które wolą zaglądać do pism kobiecych, młodzieżowych i poświęconych zdrowiu. To, co jest tu niepokojące, i to, co zwraca uwagę, to fakt, że rodzice nie są podstawowym źródłem informacji. Rodzice też nie chronią dzieci przed kontaktem z pornografią w sieci, nie przygotowują ich do kontaktu z takimi treściami.

Z czego to wynika?

Rodzice spychają odpowiedzialność za edukację seksualną na szkołę. Brakuje im języka, sami przyznają „z nami nikt nie rozmawiał”, co najwyżej ktoś im kiedyś podsuwał broszury czy książki. Tylko że dziś jesteśmy w luksusowej sytuacji, bo rzetelnych, dobrze opracowanych źródeł książkowych i internetowych jest bardzo dużo! Przystępnie napisanych, atrakcyjnie przygotowanych, które mówią o współczesnych zagrożeniach i odnoszą się do bieżących problemów młodych ludzi. Ja, jako rodzic, mimo że należę do osób wykształconych i do tego zajmujących się tą problematyką, też potrzebuję merytorycznego wsparcia. Tylko tu jest jeden problem – rodzice muszą wiedzieć o tych lekturach, materiałach edukacyjnych i muszą je kupić, znaleźć w bibliotece czy internecie. Mamy nierówności w dostępie do wiedzy…

Do tego czytanie w tym kraju jest elitarne. Jedna czwarta Polaków nie ma w domu ani jednej książki, więc pomysł, żeby odpowiedzią były książki, wydaje mi się utopijny do wdrożenia na szeroką skalę. O wiele łatwiej jest wpisać sobie w internet słowo „SEX”.

To prawda. Widać to w badaniach dotyczących czytelnictwa i korzystania z internetu, zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych.

Jaki wpływ na dzieciaki ma pornografia, która używana jest jako substytut edukacji seksualnej? Być może więcej chłopców ogląda pornografię, ale wpływa to też na dziewczynki, które mierzą się z przedstawieniem kobiecego ciała.

Trzeba podkreślić – i to jest też komunikat, który powinien być przekazywany młodzieży – że pornografia to jest fałszywy obraz aktywności seksualnej, kobiecego i męskiego ciała i tego, jak wygląda akt seksualny. Dziewczęta i chłopcy porównują swoje ciała z ciałami aktorów, widzą wykreowany, często daleki od rzeczywistości obraz kobiecej i męskiej seksualności, współżycia, przeżywania orgazmów, tego, jak zachowuje się wtedy kobieta czy mężczyzna. To wpływa na ich samoocenę i poczucie własnej wartości, oczekiwania wobec siebie i partnerek/partnerów seksualnych. Nie mówiąc już o tym, że w pornografii jest bardzo dużo przemocy i  uprzedmiotowienia kobiet.

Wiek inicjacji seksualnej się obniża i seksuologowie zauważają, że wynika to m.in. z tego, że treści pornograficzne trafiają do dzieci szybciej niż kiedyś. Powoduje to ciekawość, chęć eksperymentowania, ale dochodzi też presja rówieśnicza i lęk przed stygmatyzacją, że jakaś dziewczyna jako jedyna nie widziała pornografii czy nie ma za sobą pierwszego razu. Mówi się też o zabawach między nastolatkami, które sprowadzają seks do mechanicznych, fizycznych czynności. To jest znowu przestrzeń do edukacji seksualnej, żeby pokazywać seksualność w pozytywny sposób, jako coś naturalnego, pięknego, ale też w kontekście emocjonalnym, nie tylko czysto fizycznym.

Może budzić w dzieciach lęk?

Edukatorzy seksualni opowiadają, że pytania, które dzieci im stawiają w sposób anonimowy, są często wywołane oglądaniem pornografii. Są to np. pytania o wielkość członka czy nierówne piersi w kontekście wyidealizowanych ciał aktorów czy pytania o fizjologiczne aspekty, na które w pornografii nie ma miejsca, a dzieci je u siebie obserwują.

Naukowczynie o dziewczynkach

dr Krystyna Dzwonkowska-Godula

O tym, jak Polska pogrywa sobie z seksualnością dziewczyn i młodych kobiet

Naukowczynie o dziewczynkach

dr Krystyna Dzwonkowska-Godula

O tym, jak Polska pogrywa sobie z seksualnością dziewczyn i młodych kobiet

Czy edukacja szkolna może tu być pomocna?

Zdecydowanie. Ale mimo że w szkole jest coraz więcej edukacji w zakresie bezpieczeństwa w sieci, to wydaje się, że więcej jest o tym, jak pewnych treści unikać, niż jak sobie radzić, co zrobić, gdy się już na nie trafi. Nie edukuje się też rodziców, jak mają się zachować w takiej sytuacji, jak chronić dzieci, zredukować ich lęk. Podobnie jest zresztą z mówieniem o złym dotyku. Dzieci są wychowywane w bardzo dużej ostrożności i nieufności do drugiego człowieka, natomiast niebezpieczeństwa nie są sprecyzowane.

Nie ma nauki stawiania granic, zarówno wobec dorosłych osób, jak i rówieśników. Na przykład „końskie zaloty”, wciąż się na nie przyzwala – bo chłopcy tak mają, w ten sposób okazują zainteresowanie itd. A przecież takie zachowania jak ciągnięcie za włosy, klepanie w pupę czy strzelanie z gumki od stanika to naruszanie nietykalności cielesnej, przekraczanie osobistych granic. Dzieci powinny mieć narzędzia, żeby umieć zareagować i poradzić sobie z taką sytuacją. A zadaniem dorosłych – rodziców, nauczycieli – jest im te narzędzia dostarczyć. Znów odwołam się do doświadczeń osób prowadzących warsztaty z edukacji seksualnej. Nastolatki zadają im pytania: co mam zrobić, jak sobie radzić, gdy ktoś używa wobec mnie wulgarnych słów, robi mi zdjęcia, zaczepia albo rozpuszcza o mnie negatywne plotki o charakterze seksualnym.

Z zakazywania i budowania lęku nic de facto nie wynika… Chyba musimy zaakceptować fakt, że pornografia jest dziś łatwo dla dzieci dostępna, ale trzeba wyjaśniać im, dlaczego źle wpływa na dzieci.

U nas cały czas obowiązuje model edukacji seksualnej oparty na abstynencji, ascezie, zakazie. Czyli mówimy o seksualności jako czymś nieczystym, wstydliwym, czynimy z niej temat tabu, przekonujemy, że współżycie seksualne powinno się zacząć jak najpóźniej, a najlepiej po ślubie. I to jest oderwane od rzeczywistości.
Jak już mówiłam, mamy w Polsce nastoletnich rodziców, więc nie możemy udawać, że problemu nie ma, że dzieci nie są istotami seksualnymi i że cielesność, i seksualność leży poza ich zainteresowaniami. Wiedza i dostęp do informacji budują podmiotowość, pozwalają nam świadomie decydować o sobie, stawiać granice i się chronić. W Polsce mamy ciągle problem ze zrozumieniem tego.

Brak dostępu do edukacji seksualnej, poradnictwa w zakresie planowania rodziny to nie jest zresztą tylko problem młodzieży. Według badań Contraception Atlas od kilku lat Polska jest na ostatnim miejscu wśród krajów europejskich, jeśli chodzi o dostęp do tych usług i dostęp do antykoncepcji, za Rosją i innymi krajami, które postrzegamy jako „gorzej rozwinięte”. Jesteśmy naprawdę daleko w tyle. Tak samo źle wypadamy, jeśli chodzi o kwestie praw osób LGBT+, które są w Polsce dyskryminowane, doświadczają różnych form przemocy i wykluczenia. Edukacja seksualna powinna także podejmować kwestię tożsamości seksualnej. Młode osoby chcą i potrzebują o tym rozmawiać.

Jak rozmawiać z córką o relacjach z chłopcami i mężczyznami po #MeToo?

Jak rozmawiać z córką o relacjach z chłopcami i mężczyznami po #MeToo?

To się pojawia też w popkulturze.

Jasne! A dzieci nie mają o tym z kim porozmawiać. Dorastanie, dojrzewanie to czas stawiania sobie pytań o to, kim jestem. Te odpowiedzi nie są często jednoznaczne i ostateczne, ale w przypadku wielu wątpliwości można dzieci uspokoić. A przede wszystkim je akceptować i wspierać w tych poszukiwaniach siebie i budowaniu poczucia własnej wartości. Znowu, kluczowa jest wiedza, edukacja, także rodziców, która może dostarczyć odpowiedzi, podpowiedzi, zredukować ten niepokój i wzmacniać. Bo bardziej świadoma osoba jest mniej podatna na przemoc i na zranienie, także słowne.

Świadomość, ale i poczucie własnej wartości chronią nas przed tym, a to daje wiedza.

Poczucie własnej wartości związane jest m.in. z postrzeganiem i oceną swojej cielesności. Ważne jest, żeby dzieciaki zaakceptowały swoje ciało, szczególnie w okresie dojrzewania, w którym się ono bardzo zmienia. To ważne w kontekście estetyki Instagrama, filtrów nakładanych na zdjęcia, popkultury promującej określone standardy pięknego kobiecego i męskiego ciała. Dziewczynki potrzebują usłyszeć, że trądzik, krągłości ciała, mniejsze lub większe piersi są naturalne. Taka, taki jesteś, zaakceptuj to i polub siebie. To jest ważny komunikat nie tylko w czasie dorastania, ale także w dorosłym życiu. Kobiety borykają się z krytyką społeczną dotyczącą ich ciała na każdym etapie życia, dlatego od początku trzeba budować w nich poczucie wartości i akceptację własnego wyglądu, a na to nie ma obecnie przestrzeni w edukacji szkolnej. Bo gdzie? Na lekcjach biologii, na których więcej dowiadujemy się o budowie pantofelka niż o budowie własnego ciała?!

O pantofelku wiemy całkiem sporo… Mnie zawsze zadziwia fakt, że w większości podręczników do medycyny nie ma przekroju łechtaczki, a chirurdzy, którzy wykonują różnego rodzaju operacje, nie znają jej unerwienia.

Lekarze mają z tym problem, nauczyciele też nie są dostatecznie wyedukowani w tym kierunku. Brakuje języka jak o ciele, seksualności mówić. To jest według mnie duży problem. Albo się infantylizuje mówienie o tzw. intymnych częściach ciała, albo wulgaryzuje. Czasem ten język medyczny wydaje się abstrakcyjny, ale może gdyby zaczął być używany w naturalny i neutralny sposób, tobyśmy go przejęli. Ale jeżeli sięgamy po podręcznik do wychowania do życia w rodzinie i tam błona dziewicza jest nazywana „zapieczętowanym źródłem życia”, to co dalej?

Zwłaszcza że nie każda kobieta ma błonę dziewiczą. Co można by zmienić i jakie wprowadzić działania, które by polepszyły tę edukację? Jak to wygląda w innych krajach?

Ciekawym przykładem jest właśnie Kanada. Co prawda, mimo że jest to kraj, w którym przerywanie ciąży traktowane jest jako usługa medyczna, dostępna w ramach publicznej opieki zdrowotnej, to w wielu środowiskach aborcja też jest tematem tabu. Na przykład niewiele się o niej mówi w ramach edukacji seksualnej w szkołach. Ale funkcjonują tam kliniki dla młodych – Youth Clinics, w których nastolatkowie mogą porozmawiać z położnymi, lekarzami, seksuologami, uzyskać wiedzę nie tylko na temat własnego rozwoju seksualnego, różnych aspektów współżycia seksualnego czy antykoncepcji, ale także profilaktyki w zakresie chorób przenoszonych drogą płciową.

U nas tematu chorób wenerycznych w edukacji właściwie nie ma, tak jakby nie było problemu. Jeśli mówi się o nich młodym osobom, to tylko przedstawiając jako kolejny argument na rzecz opóźniania inicjacji seksualnej, unikania kontaktów seksualnych. Testy na obecność HIV zleca się głównie wtedy, gdy kobieta jest w ciąży. Szczepienie przeciwko HPV, zapobiegające m.in. rakowi szyjki macicy, jest już w Polsce dostępne i darmowe dla nastolatków między 11–14 rokiem życia, ale korzysta z niego bardzo niewiele osób, bo nie jest zalecane przez pediatrów czy lekarzy rodzinnych, nie edukuje się rodziców i samych młodych osób o znaczeniu takiej profilaktyki.

W politycznych dyskusjach wokół tych szczepień pojawiały się argumenty, że ich łatwa dostępność może przyczynić się do seksualizacji dzieci, że jak dziewczynki się zaszczepią, to pomyślą, że mogą zacząć współżycie. To jest absurdalne myślenie! Ginekolodzy alarmują, że w Polsce ponad półtora tysiąca kobiet rocznie umiera na raka szyjki macicy!

W Polsce jest też problem z wizytami u lekarzy ginekologów.

W Kanadzie są kliniki, do których nastoletnia dziewczyna może przyjść sama. U nas to jest niemożliwe, do lekarza niepełnoletnia osoba musi iść z rodzicem. Do tego organizacje pozarządowe alarmują, opierając się na relacjach osób, które się do nich zgłaszają, że jest bardzo mało lekarzy, którzy chcą nastolatkę przyjąć. Część zasłania się tym, że nie ma specjalizacji w ginekologii dziecięcej albo że nie ma odpowiednich narzędzi ginekologicznych do badania młodych osób. A przecież służba zdrowia powinna być przygotowana. Matki, które zabierają nastoletnie córki do ginekologa, licząc na profesjonalną, życzliwą poradę, opowiadają np. na forach internetowych, że z takich wizyt wychodzą rozczarowane, a dziewczęta są zażenowane, zawstydzone i zniechęcone.  A z drugiej strony w podręcznikach do wychowania do życia w rodzinie można znaleźć komunikat: „ginekolog to nie dentysta, nie musisz do niego chodzić za często”.

W Polsce mamy generalnie trudny dostęp do opieki ginekologiczno-położniczej, szczególnie poza dużymi miastami. Według raportu Naczelnej Izby Kontroli sprzed kilku lat w wielu gminach wiejskich w ogóle takich poradni nie ma. A zatem wizyta u lekarza wiąże się z dojazdem, wymagającym czasu i pieniędzy i często obowiązują odległe terminy zapisów. Czyli mamy sytuację, że nastoletnia dziewczyna nie może sama pójść do lekarza czy położnej, musi do poradni dojechać, a wiemy, jak funkcjonuje transport publiczny w małych miejscowościach i na terenach wiejskich, często też za wizytę trzeba zapłacić, bo najbliższy ginekolog przyjmuje prywatnie. Do tego mamy to upowszechnione przekonanie, że nie trzeba chodzić do ginekologa, i robi się poważny problem.

Co możemy zrobić?

Młode dziewczyny po pierwsze powinny znać budowę i funkcjonowanie własnego ciała. Po drugie, powinny wiedzieć, jakie zachowania profilaktyczne i prozdrowotne muszą w związku z tym podejmować. Bo potem często jest za późno.

Nie mamy klinik czy poradni planowania rodziny, do której dziewczyna czy kobieta mogłaby pójść i dowiedzieć się, jak kontrolować swoją płodność, gdy jest aktywna seksualnie, a nie chce mieć więcej dzieci, czy w ogóle rezygnuje z macierzyństwa, bo takie wybory życiowe są coraz częstsze. U nas rola położnej została w praktyce bardzo ograniczona, kojarzy się ją głównie z opieką okołoporodową. Ale gdy się przyjrzymy, jaki położna ma zakres działań, to jest to dużo obszarów, w których może być pomocna, np. w profilaktyce chorób kobiecych czy edukacji w zakresie metod planowania rodziny. Pielęgniarki i położne mają też możliwość przedłużenia recepty na środki antykoncepcyjne zapisane wcześniej przez lekarza.

Zajrzyj do najnowszego 40. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 40 / NA SKRZYDŁACH

Zajrzyj do najnowszego 40. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 40 / NA SKRZYDŁACH

Chyba ważne jest uświadomienie sobie, że dzieci nie mają dostępu do edukacji seksualnej, więc jest to trochę po naszej stronie.

Uczestnictwo w zajęciach wychowania do życia w rodzinie w szkole nie jest obowiązkowe. Do tego mało który rodzic pochyla się nad treściami, które są w ramach tego przedmiotu przekazywane, a to mógłby być pretekst do rozmowy z dzieckiem. Jeśli mamy jako rodzice do tego odpowiedzialnie podchodzić, to powinniśmy się temu przyjrzeć.

Młodzież zwraca uwagę np., że pewne treści są im komunikowane za późno albo za mało wnikliwie, powierzchownie, że nauczyciele nie są przygotowani do rozmowy z nimi o seksualności. Inna sprawa, że wielu nauczycieli nie daje możliwości zadawania pytań przez uczennice i uczniów, bo są one dla nich krępujące.
Rodzice powinni być świadomi zapotrzebowania dzieci na wiedzę, starać się zaspokajać ich ciekawość, ale też rozmawiać o negatywnych doświadczeniach. To oczywiście jest bardzo trudne. Ale można się np. posłużyć się taką metodą, którą wykorzystują badacze, czyli nie pytać wprost o osobiste doświadczenia: „czy twoi koledzy oglądają pornografię?”. Jeśli dowiemy się, że tak, to możemy założyć, że nasze dziecko też miało z tym kontakt. Nie o to chodzi, żeby wchodzić w rolę kontrolera i zablokować dziecku telefon, bo jak będzie chciało obejrzeć pornografię, to zrobi to z telefonu kolegi czy koleżanki. Wtedy warto porozmawiać o tym, jakie reakcje czy emocje takie filmy wywołują u innych dzieci. Poszukać informacji, jak wspierać dziecko w tym doświadczeniu.

Ciekawość poznawcza u dzieci jest naturalna, warto przekierować ją na właściwe źródła. I tu po raz kolejny warto polecić materiały udostępniane przez organizacje pozarządowe, które wykonują świetną robotę na tym polu i mogą być dla nas, rodziców, ogromnym wsparciem.

I warto rozmawiać o seksie w rodzinie.

Wszyscy mamy jakieś wątpliwości związane z ciałem czy seksualnością.  Dobrze, gdy pytamy, i dobrze, jeżeli wiemy, gdzie uzyskać odpowiedź. To, co wydaje mi się kluczowe, to żeby oderwać się od myślenia, że rozmowa na temat seksu z dzieckiem spowoduje rozpoczęcie przez nie życia seksualnego, wzbudzi przedwczesne zainteresowanie tym tematem. Eksperci wskazują, że musimy być otwarci na pytania dziecka i dostosowywać do niego język i treści, że nie powinniśmy ignorować tej naturalnej ciekawości i odkładać odpowiedzi na później, „jak dorośniesz”.

To, że zaczynamy o tym rozmawiać z dzieckiem, przygotowuje je do życia w tym aspekcie, kreujemy jego podmiotowość, dajemy mu moc i siłę, żeby sobie poradziło w trudnej sytuacji. Ale też, a może przede wszystkim, sprawiamy, żeby pozytywnie myślało o swoim ciele, o seksualności, relacjach. Wiedza służy wzmacnianiu naszego dziecka. To jest wyraz troski o dziecko.

POLECANE ORGANIZACJE I PLATFORMY EDUKACYJNE:

Fotografia: Olena Herasym

dr Krystyna Dzwonkowska-Godula, socjolożka, adiunktka na Uniwersytecie Łódzkim. Zajmuje się m.in. nierównościami społecznymi i aktywizmem w obszarze praw reprodukcyjnych. Realizowała projekt badawczy Polityka reprodukcyjna i sprawiedliwość reprodukcyjna w Polsce i w Kanadzie, finansowany przez Narodową Agencję Wymiany Akademickiej (NAWA), w ramach Programu im. M. Bekkera (2021–2022).

Zapisz się do naszego newslettera