Zmiany zachodzące w ciele, przemoc ze strony rówieśników, opresyjność męskich spojrzeń, niezrozumienie, ucieczka i wstyd – o tym wszystkim Melissa Febos pisze w Dziewczyństwie. W ośmiu esejach analizuje moment przejścia, kiedy kończy się dzieciństwo, a zaczyna tytułowe „dziewczyństwo”. To intymne wyznanie Febos, ale też szersze spojrzenie oparte na badaniach socjologicznych, myśli feministycznej, przykładach z kultury popularnej, a także na opowieściach innych kobiet. Dziewczyństwo, wydane w 2021 roku w Stanach Zjednoczonych, właśnie miało swoją premierę w Polsce.

Co było impulsem, by wrócić pamięcią do wspomnień z dzieciństwa i napisać Dziewczyństwo?

Szczerze mówiąc, nie byłam zbytnio zainteresowana odkopywaniem historii i badaniem jej obecnego znaczenia, ale wspomnienia z tego okresu nie dawały mi spokoju. Znalazłam stary pamiętnik z dzieciństwa, który prowadziłam w czasie, gdy byłam zastraszana. Skończyłam właśnie 11 lat. Alex, nastoletni sąsiad, opluwał mnie. To trwało tygodniami. W notatkach w moim pamiętniku pisałam, że wszystko jest w porządku, że nie jest to duży problem. Jako osoba dorosła wiem, że kłamałam. Zaciekawiło mnie więc, w jaki sposób w tamtym czasie poddawałam zmianie inne wspomnienia.

Twoja książka zaczyna się od wyznania, że moment, gdy miałaś 10–11 lat, był najmroczniejszym okresem w twoim życiu. Dlaczego?

Okres dojrzewania jest dla wszystkich młodych ludzi zagmatwany. Byłam dziewczynką, która bardzo szybko rozwinęła się fizycznie. Z perspektywy lat widzę, że to, w jaki sposób ja doświadczałam świata, ale też w jaki sposób inni mnie traktowali, może budzić głęboki niepokój.

W krótkim czasie przeszłam zmianę – przestałam być bardzo pewnym siebie, silnym dzieckiem, które nie dostrzegało różnicy między dziewczynką, którą byłam, a chłopcami, a stałam się osobą molestowaną przez dorosłych mężczyzn w samochodach oraz zastraszaną przez rówieśników.

Okazuje się, że nasza kultura ocenia tę transformację z dziecka w dziewczynkę jako korzyść, a dla mnie była to niesamowicie duża strata.

Opisujesz dziewczęce lata, starając się znaleźć nowe słowa i wracając pamięcią do zdarzeń intymnych. Jak wyglądała praca nad książką?

Przeważnie zaczynałam od jakiegoś zagadkowego elementu z własnego doświadczenia, a następnie przechodziłam do szerszego społecznie spojrzenia na tę kwestię; często pomagały mi rozmowy z innymi ludźmi. To stało się niezwykle ważne dla tej książki.

Wiele opisywanych przeze mnie zdarzeń to sytuacje, w których czułam się niesamowicie samotna, jak na przykład mój długotrwały wstyd wobec ciała i wiele doświadczeń seksualnych, na które wyrażałam zgodę, choć ich nie lubiłam.

Kiedy napisałam o nich i podeszłam do nich bardziej krytycznie, zrozumiałam, że jednak nie jestem w tym sama. Odczułam to najbardziej, kiedy podzieliłam się swoimi historiami z innymi kobietami.

Zajrzyj do najnowszego 42. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 42 / GOTOWE, START!

Zajrzyj do najnowszego 42. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 42 / GOTOWE, START!

Książkę dedykujesz matce. Jak ważna wtedy była dla ciebie matka? Jak twoim zdaniem powinno wyglądać wsparcie dawane dzieciom przez rodziców?

Postawa mojej mamy była integralną częścią budowania mojej odporności na zło świata i nadal mama jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Naprawdę dała mi pewność siebie i poczucie siebie, kiedy byłam małym dzieckiem. To w niej znalazłam mocne oparcie, kiedy zmagałam się z najtrudniejszymi doświadczeniami w okresie dojrzewania. Nie jestem rodzicem, więc zawsze mam wątpliwości, co mówić innym matkom i ojcom. Mogę powiedzieć, że trudno jest zaszczepić w kimś wartości lub przekonania, jeśli samej czy samemu nie kieruje się nimi w życiu, nie wierzy się w nie. Wiem to jako wykładowczyni. Myślę, że jeśli chcemy przekazać dzieciom ważne wartości, to musimy przede wszystkim wykonać pracę nad naszymi własnymi uprzedzeniami.

Jednocześnie w Dziewczyństwie pada zdanie, że „córka w pierwszej kolejności poślubiona jest swojej matce”. Co to znaczy?

Dla mnie matka była pierwszą osobą, z którą nawiązałam prawdziwie intymny związek. Byłyśmy silnie połączone. Tak więc, kiedy odkrywałam własną tożsamość, w tym seksualną, odciągało mnie to od niej. W pewnym sensie było to bardzo bolesne zerwanie więzi.

Wątek budzenia się seksualności jest ważną częścią twojej książki. Jesteś autorką wyrażenia „pusta zgoda” – co to znaczy? Dlaczego jako dziewczynki, a potem kobiety, często mamy poczucie, że „odmawianie jest niemiłe”? Jak z tym walczyć?

„Pusta zgoda” to termin, który sama wymyśliłam. Oznacza zgodę na akt fizyczny/seksualny, którego tak naprawdę nie chcemy. Pisząc książkę, zdałam sobie sprawę, że moje życie od okresu dojrzewania było pełne takich doświadczeń. W rozmowach z innymi kobietami wyszło, że one też wyrażały takie puste zgody. Zrozumiałam też, że czasami pewne doświadczenia, które odbijają się na naszej psychice, można traktować podobnie jak traumatyczne wydarzenia. Oznacza to, że nawet jeśli nie doświadczyłyśmy drastycznych scenariuszy, na przykład gwałtu, ale tolerowałyśmy doświadczenia seksualne, których w istocie nie chciałyśmy, wymaga to od nas sięgnięcia po podobne od strony psychologicznej strategie przetrwania. Myślę, że ostatecznie ta tendencja wynika z faktu, że przez wieki kobiety były traktowane społecznie jak zwierzęta należące do mężczyzn. Wykorzystywano je do pracy fizycznej, reprodukcji i przyjemności seksualnej, niezależnie od tego, czy tego chciały, czy nie. Historycznie nie jesteśmy tak daleko od tych czasów i wielu ludzi w zasadzie nadal nie widzi w takim traktowaniu nic złego. Co z tym mogę sama zrobić?

Nauczyłam się walczyć z instynktem i nie mówić „tak”, kiedy tak naprawdę myślę „nie”.

Staram się nie reagować na ten pierwszy impuls, ale zaglądam w głąb siebie i pytam: czy chcę to zrobić, czy przytulenie kogoś albo uprawianie z nim seksu nie jest na przykład przysługą? Cudownie jest, kiedy mogę to zaoferować z całego serca. Ale jeśli czuję się ambiwalentnie i wydaje mi się, że nie mam przed sobą wyboru, wówczas coraz bardziej negatywnie wpływa to na moją psychikę. Z biegiem czasu, jeśli to ciągle ignorujesz, coraz słabiej słyszysz swoje prawdziwe pragnienia.

W książce piszesz, że w wieku 13 lat doszło u ciebie do „rozwodu z ciałem”. Co było tego przyczyną?

Jako młoda osoba czułam, że moje ciało wpędza mnie w różnego rodzaju kłopoty: nie wyglądało tak, jak się nauczyłam, że powinno wyglądać, przyciągało wszelkiego rodzaju nieprzyjemne spojrzenia i niechciane zainteresowanie. Zinternalizowałam to i uznałam, że problem leży wyłącznie we mnie. Cóż, akceptacja ciała to proces, który trwa przez całe moje dorosłe życie. Napisanie książki było częścią tej pracy.

Wielokrotnie pojawia się w twoich esejach wątek „wymazywania siebie”. Czy był to sposób poradzenia sobie w trudnym czasie, kiedy byłaś dziewczynką?

Tak. Często jest to taktyka ludzi, którzy czują się bezsilni, aby zmienić swoją sytuację. Po prostu opuszczają siebie lub „wymazują” w jakiś sposób, aby nie czuć za mocno.

Co było wtedy dla ciebie ratunkiem?

Książki od dawna są dla mnie formą zbawienia, podobnie jak pisanie. Pisanie rozumiałam jako miejsce, w którym można powiedzieć to, co niewypowiedziane, a związana z tym ulga była natychmiast widoczna. Naprawdę nie mogłam zwierzyć się innym ludziom, dopóki nie podrosłam i nie przestałam się bać, że będą zszokowani tym, co im powiem.

„Na tamtym etapie życia najgorsza była samotność” – piszesz o tym, w jaki sposób zawstydzanie dziewczynek doprowadza do ich izolacji – „[…] to ukryty mechanizm obmyślony tak, żebyśmy same go utrwalały. Ale nie byłam sama. Żadna z nas nie była ani nie jest sama”. W jaki sposób dziewczynki i kobiety mogą wyjść z tego mechanizmu?

Myślę, że rozmowa jest naprawdę kluczowa. Wspierające i szczere rozmowy dziewczynek przyniosłyby im wiele korzyści. Warto, aby dorosłe kobiety tworzyły dla nich taką przyjazną przestrzeń. Wstyd zachęca do milczenia, a milczenie utrwala wstyd.

Każdy ruch społeczny zaczynał się od ludzi opowiadających sobie nawzajem swoje historie. To ma ogromną moc.

„Historii »ja« nie piszą oczekiwania dziewczynki, ani jej wewnętrzne przeczucia na temat tego, co nieuniknione […] »ja« powstaje przy udziale innych ludzi” – piszesz w eseju Test lustra. Jak wyglądało twoje powstawanie »ja«? Jakie zdarzenia czy czynniki były dla ciebie kluczowe?

Najpierw relacja z moją matką, wczesne lektury książek, potem media, wpływ innych ludzi i sposób, w jaki mnie traktowali. Kiedy dorosłam, byłam w stanie rozróżnić, kim jestem w oderwaniu od oczekiwań innych. Znalezienie własnego „ja” i własnego miejsca w społeczności zajęło mi dużo czasu.

W jednym z wywiadów (w „Bomb Magazine”) mówisz, że traktujesz tytuł swojej książki w sposób ironiczny, że dziewczyństwo wyobrażasz sobie jako „małą, luźną różową sukienkę, w środku której znajduje się wiadro z błotem”. Czy myślisz, że jest szansa, aby w przyszłości myśleć o tym słowie jako o synonimie siły i niezależności dziewczynek?

Z natury jestem osobą pełną nadziei, więc tak, myślę, że jest na to szansa.

Co wobec tego powiedziałabyś dziś 11-letniej Melissie? Co powiedziałabyś dziewczynkom z Polski, mając świadomość własnego doświadczenia?

Będzie lepiej! Nie jesteś sama. Trudno jest się wyzwolić, wsłuchiwać się w zdesperowane głosy, które są w tobie, które nie chcą umilknąć, ale warto zawalczyć o siebie.

Melissa Febos — eseistka, adiunktka na uniwersytecie stanowym w Iowa w katedrze literatury non-fiction. Autorka czterech książek, w tym Dziewczyństwa, za które otrzymała Amerykańską Nagrodę Krytyków Literackich. Tytuł ten znajduje się teraz na liście amerykańskich literackich bestselerów. Artykuły autorstwa Febos regularnie pojawiają się na łamach „The New York Times Magazine”, „The Paris Review”, „Tin House”, „Granta” oraz w innych magazynach. Jest laureatką wielu stypendiów oraz zdobywczynią grantów. Obecnie jest stypendystką National Endowment for the Arts oraz Fundacji Guggenheima. Mieszka z żoną w Iowa.