O bezpieczeństwie dzieci w sieci, patostreamingu, pornografii, challenge’ach, przestymulowaniu mózgu i o tym, jak rozmawiać o tym z dziećmi, opowiada Magdalena Bigaj, twórczyni i prezeska fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa i autorka książki Wychowanie przy ekranie.

Kalina Kabat: Według badań aż 29% dzieci już w wieku 6–12 lat ma swoje konta na mediach społecznościowych [1]www.marketingprofs.com. Zastanawia mnie, przed czym rodzice powinni chronić dzieci korzystające z sieci?

Magdalena Bigaj: Po pierwsze chciałabym, żebyśmy rozmowę o bezpieczeństwie dzieci w sieci przenieśli ze słowa wina na odpowiedzialność, uczenie mądrego korzystania. Po drugie, odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, bo to tak, jakbyśmy zapytali, jak chronić dzieci przed niebezpieczeństwami tego świata. Jak chronimy przed nimi dzieci? Jesteśmy z nimi w dobrej relacji, opiekujemy się nimi i pokazujemy świat, staramy się wiedzieć, gdzie przebywają, interesujemy się, z kim i w jaki sposób spędzają czas. I dokładnie to samo musimy robić w kontekście przestrzeni cyfrowej.

Nam się wydaje, że aby ochronić nasze dziecko w sieci, musimy zrobić jakiś doktorat z internetu, a tak naprawdę potrzebujemy dobrych relacji, otwartości na potrzeby dziecka i rozmawiania o jego świecie cyfrowym.

Musimy mieć do tego odwagę. Nie bójmy się. Pewnie popełnimy jakieś błędy, ale warto być otwartym na to, żeby się w ten sposób uczyć i weryfikować swoje podejście.

Powiedz mi, proszę, które z obserwowanych trendów w sieci są najbardziej niebezpieczne dla dzieci?

Katalog treści destrukcyjnych, czyli takich, które mogą dziecku w jakiś sposób zaszkodzić, zachęcać je do podejmowania zachowań ryzykownych czy wpływać na jego stan psychiczny, jest niestety ogromny. Począwszy od pornografii, do której jest bardzo łatwy dostęp. Średnia wieku pierwszego kontaktu z pornografią to dzisiaj 11 lat. Są terapeuci, którzy mają w terapii siedmio‑, ośmioletnie dzieci uzależnione od oglądania pornografii. Problem kontaktu z porno dotyczy także dziewczynek. Najczęściej dochodzi do niego na telefonie – jedno dziecko pokazuje materiał grupce innych.

Dlaczego dzieci sięgają po treści destrukcyjne? Bo są ciekawe i mają skłonność do podejmowania zachowań ryzykownych. To jest wpisane w okres dojrzewania. Rodzajem takiego ryzykownego zachowania w internecie jest sięganie po treści zakazane, które budzą niepokój i przy których oglądaniu czujemy, że nie powinniśmy tego widzieć. Choć nie zawsze wiemy dlaczego. Według badań połowa nastolatków twierdzi, że rodzice nigdy nie rozmawiali z nimi o pornografii i nie zakazali oglądania, więc w gruncie rzeczy, skąd mają wiedzieć, że to, co właśnie widzą, to pornografia i na dodatek rodzice nie chcieliby, żeby to oglądali?

Innym niebezpiecznym zjawiskiem, o którym jest ostatnio głośno, to patotreści.

Patostreaming to zjawisko, które wyrosło ze środowiska gier. Początkowo były to amatorskie filmiki pokazujące, jak ktoś gra. Autorzy streamingu zauważyli, że mają większą oglądalność, gdy przeklinają i są wulgarni. Zaczęli montować „Best of the Best” swoich najbardziej wulgarnych i szokujących zachowań. Filmiki zyskiwały popularność, a wszystko, co popularne na YouTubie, zarabia na reklamach, które są wyświetlane przed materiałem wideo, w jego trakcie i po nim. Twórcy, YouTube i reklamodawcy zarabiali więc na dzieciach i młodzieży oglądających patostreaming. Dzięki temu trend urósł w siłę i można powiedzieć, że dzisiaj mamy do czynienia z profesjonalną branżą patotreści.

Co to znaczy?

Czasami patostreaming to treści wprost szkodliwe czy niedozwolone, choćby znęcanie się nad psem, ubliżanie osobie z niepełnosprawnością, pobicie za pieniądze babci po wylewie. Czasami jednak są zawoalowane, jak na przykład miało to miejsce w przypadku twórców uwikłanych w aferę zwaną Pandora Gate, w której ujawniono, że bardzo popularni wśród dzieci i młodzieży youtuberzy, mający milionowe publiczności, dopuszczali się groomingu, czyli uwodzenia dzieci i młodzieży przez internet. Jeśli przyjrzymy się ich twórczości, to zauważymy, że nie jest bezpieczna, bo chociaż główny bohater, blisko 30-letni mężczyzna, zbudował swoją popularność na pokazywaniu grania w Minecraft, to udostępniał też filmiki, na których otoczony dziewczętami opowiadał, że lubi, jak kobieta jest wydepilowana na zero między nogami, a jeśli jego partnerka nie jest, to on usuwa to owłosienie za pomocą pęsety. A obok tego materiału za chwilę był inny, gdzie Stu robił pizzę z żelków.

Grafika: Monika Polańska-Sowińska

Bez tej rozmowy nie pozwól jej wyjechać. Twoja córka i molestowanie

Bez tej rozmowy nie pozwól jej wyjechać. Twoja córka i molestowanie

Grafika: Monika Polańska-Sowińska

Jakie inne niebezpieczeństwa jeszcze obserwujesz?

Kolejnym obszarem są treści zachęcające do zachowań ryzykownych, których zalew mamy na platformie TikTok. Jest tajemnicą poliszynela, że dzieci z niej korzystają. Oczywiście żadna platforma nie przyzna się do tego, że pozwala na to, co więcej, będzie twierdzić, że podejmuje starania, żeby tak nie było. Choć oczywiście na TikToku mamy wszystkie grupy wiekowe. W Europie korzysta z niego 150 milionów osób, a w samej Polsce 11 milionów. Bardzo trudno jest ludziom uświadomić, że to, że oni nie widzą na TikToku szkodliwych treści, nie znaczy, że tak wyglądają też konta innych osób. Jest tam mnóstwo szkodliwych dla dzieci treści, na przykład zjadanie wacików nasączonych sokiem pomarańczowym dla zabicia głodu, materiały dotyczące samobójstw lub skutecznego okaleczania się tak, żeby nikt nie zauważył. To niebezpieczne zwłaszcza dla dziewczynek, które myślą o odchudzaniu – kilka klików i wpadają w króliczą norę treści promujących anoreksję i zaburzenia odżywiania. Pamiętajmy, że algorytmy serwują treści na podstawie tego, w co klikamy i co wpisujemy w wyszukiwarkę. Bardzo często klikamy lub aktywnie poszukujemy treści dotyczących naszych lęków, niezaspokojonych potrzeb, kompleksów. Fundacja Panoptykon opublikowała ostatnio wyniki eksperymentu naukowego prowadzonego na Facebooku. Pokazują one, że algorytmy treści, zwane przez Panoptykon algorytmami traumy, celowo podsycają nasze lęki, bo wtedy – paradoksalnie – dłużej zostajemy w serwisie czy aplikacji, klikając jak zahipnotyzowani w kolejne straszące nas informacje. Ostatnie badania w Korei Południowej pokazują, że nastolatki korzystające z ekranów dłużej niż dwie godziny dziennie cierpią częściej na zaburzenia nastroju i problemy psychiczne.

Rozumiem, że niebezpieczeństwo jest nie tylko w samych treściach, ale też w natężeniu ich odbioru?

Tak, dlatego nawet jeśli na takim TikToku czy Snapchacie oglądasz niewinne treści, to wciąż są one jak czipsy dla mózgu – trudno się od nich oderwać. Powoduje to przestymulowanie informacyjne mózgu i stanowi równie duże zagrożenie dla zdrowego rozwoju dzieci. Ludzki mózg nie jest w pełni przystosowany do życia we współczesnym świecie. To znaczy, że nie potrafi przetworzyć informacji w takiej ilości, jaka dzisiaj napływa do współczesnego człowieka, więc w efekcie odczuwa biologiczny stres. Nasz mózg umie skoncentrować się w danej chwili tylko na jednej rzeczy, więc jeśli otacza nas dużo bodźców i trwa to przez cały dzień, to on stale przełącza swoją koncentrację, a że nie lubi zmian, no to taka stała zmiana obiektu uwagi jest dla niego przeciążeniem. Nie potrafi jednak przestać tego robić, bo układ nagrody w mózgu uważa telefon za dostawcę przyjemności, więc kiedy tylko pomyśli o nim, zobaczy go, usłyszy dźwięk powiadomienia, to w układzie nagrody produkowana jest dopamina, która sprawia, że bardzo chcemy sięgnąć po tę przyjemność i za każdym razem, kiedy chcemy, a nie możemy, rodzi się napięcie. Bardzo często temu ulegamy i przerywamy pracę, naukę czy codzienne czynności. Czasem ponad sto razy dziennie odblokowujemy telefon, szatkując naszą koncentrację! Mózg jest w ten sposób trenowany do stałego rozpraszania się i gdy tylko musi zrobić coś wymagającego skupienia, budzi to  frustrację, zniecierpliwienie i niemożność skoncentrowania. W świecie, w którym w dobrym tonie jest mówienie o uważności, rodzicielstwie bliskości i mindfulnessie, zadziwia mnie, że nie ograniczamy tego, co jest największym wrogiem uważności, czyli bodźców płynących z telefonu.

Jak moglibyśmy poruszać z dziećmi tematy takie jak Pandora Gate czy patostreaming?

Po prostu rozmawiajmy o tym, co się wydarzyło. Skoro przytrafiło się to dwunastoletniej dziewczynce, to to jest wiek, kiedy musimy ze swoją córką o tym porozmawiać: „Czy znasz tę osobę? Słyszałaś o niej? Okazuje się, że ktoś wypisywał do dziewczynki w twoim wieku tego typu rzeczy. Jak ty byś się czuła, gdyby coś takiego spotkało twoją koleżankę? Jak myślisz, czy powinna powiedzieć rodzicom?”. To są tego typu rozmowy.

Warto ustalać zasady, na przykład gdy dziecko zaczyna grać multiplayerem, czyli w gry, w których są też inni gracze. Świat gier to nie tylko fajna i rozwijająca rozrywka, ale także narażenie na molestowanie. Musimy porozmawiać o tym, że nie wolno grać z osobami, których córka nie zna w rzeczywistości. Również o tym, że powinna być ostrożna, kiedy obca osoba zaprasza ją do osobnego pokoju gry czy zadaje pytania.

Myślę, że nic nie dostarcza tylu powodów do ciekawych rozmów jak właśnie internet. Można na przykład wejść na profil Kim Kardashian na Instagramie, pooglądać go, a potem zgooglować Kim Kardashian i pokazać córce, że każdy poza Instagramem wygląda jak normalny człowiek, i porozmawiać o filtrach, istniejących wzorach urody i zapytać, czy to jest ok, że wszyscy chcą wyglądać tak samo, że może właśnie to jest fajne, że jesteś inna i ja jestem inna, niż to, co popularne.

Jakiego języka używać, a jakiego unikać w tych rozmowach, by nie były opresyjne, oceniające, czy zamykające?

Ja jestem zwolenniczką porozumienia bez przemocy (NVC), które zapoczątkował Marshall Rosenberg, i implementowania go na wszystkie dziedziny życia. Bardzo upraszczając, mówmy wprost o tym, co czujemy i jakie mamy potrzeby, a zamiast oceniać innych, formułujemy prośby mówiące o naszych potrzebach. Nie widzę niczego złego w powiedzeniu dziecku, że krępuje mnie ta rozmowa, ale chciałabym ją odbyć: „Czuję się zakłopotana, bo dotąd nie rozmawiałyśmy na ten temat, ale chciałabym porozmawiać z tobą o czymś, co się nazywa grooming. Słyszałaś o tym? Chcę o tym porozmawiać, żebyś była bezpieczna w sieci”. Dzieci naprawdę to docenią, że nie stawiamy się w roli mędrców. Młodzież, w tym jedenasto‑, dwunastolatki, bardzo fajnie reagują na partnerską rozmowę. Bardzo ważne jest, żeby próbować nie oceniać dziecka. Nie krytykujmy, bądźmy otwarci. I nie musimy być „młodzieżowi”, tacy do przodu, bo dzieci wyczują fałsz. Bądźmy ciekawi, a w razie gafy śmiejmy się ze swoich błędów.

Do tej pory rozmawiałyśmy o sytuacjach prewencyjnych, kiedy nic złego się nie wydarzyło. Jakie działanie mogą lub powinni podjąć rodzice, których dziecko zostało ofiarą? Gdzie mogą szukać pomocy?

To zależy, jakiego rodzaju szkody doznała córka. Jeśli doświadczyła hejtu w klasie, to zacznijmy od wychowawcy i próby naprawienia sprawy w szkole. Jeśli doświadcza nękania, możemy to zgłosić na policję. Jeśli ktoś udostępnia zdjęcia naszej córki, które są nagie, mają charakter seksualny, nawet jeśli ona sama je wysłała, mamy prawo zgłosić sprawę na policję. Takie sprawy były już rozstrzygane w sądach. Nawet grooming jest uwzględniony w Kodeksie karnym, to artykuły 200 i 200a wprowadzone w 2009 roku. Jeśli widzimy, że nasze dziecko potrzebuje wsparcia terapeuty, to możemy z niego skorzystać, zwłaszcza  gdy szkoda jest duża, na przykład dziecko źle radzi sobie z hejtem, miało zbyt wczesny kontakt z pornografią, który je straumatyzował, lub gdy było molestowane w sieci.

Moja córka nie potrafi oderwać się od smartfona

Moja córka nie potrafi oderwać się od smartfona

Na twoim Instagramie przeczytałam, że czterdzieści jeden stanów USA podało do sądu właściciela Facebooka i Instagrama za celowy, destrukcyjny wpływ na dzieci i młodzież. Zastanawiam się, na czym powinni skupić się rodzice: na rozmowach z dziećmi, wywieraniu nacisku na osoby rządzące czy coś, co nazwałaś, w którymś ze swoich wywiadów „krzyczeniem o łamaniu praw dziecka”?

Musimy stać się świadomymi konsumentami internetu. Tak jak rozważnie wybieramy to, co kupujemy do jedzenia naszym dzieciom, czym je karmimy, tak samo powinniśmy zwracać uwagę na to, jakie treści konsumują w sieci.

Bardzo ważne są zasady higieny cyfrowej, czyli zachowania chroniące nasze zdrowie i bezpieczeństwo podczas używania internetu. Tych zasad może być bardzo wiele, na przykład kontrola czasu i jakości czasu ekranowego, dobieranie gry do wieku dziecka, ochrona danych osobowych czy dbanie o odpowiednią ilość ruchu. Nawyki ekranowe są bardzo ważne.

Musimy też upominać się o nasze dzieci. I nie chodzi o to, żeby wszyscy stali się aktywistami, ale żeby na przykład dzielić się między rodzicami informacjami o miejscach w sieci, z których korzystają nasze dzieci, a w których dochodzi do jakichś nieprawidłowości, czyli choćby, że na TikToku mamy do czynienia z rozmaitymi szkodliwymi challenge’ami. Musimy sobie o tym opowiadać, bo dzięki temu być może zastrzyżemy uszami, kiedy nasze dziecko powie coś o jakimś challenge’u. Zgłaszajmy profile publikujące niebezpieczne treści. To jest anonimowe, nic nam za to nie grozi i zwykle zajmuje to 30 sekund. Co z tym robią platformy, to niestety inna sprawa. Dlatego potrzebujemy wsparcia systemowego, czyli tego, żeby na przykład powstał katalog treści destrukcyjnych, który pomoże platformom podejmować decyzje o blokowaniu treści czy kont. Ale uważam, że tak jak dzisiaj rodzice dzieci LGBT+ walczą o ich prawa, tak samo nastąpi przebudzenie rodziców dzieci korzystających z internetu, gdy zrozumieją skalę zaniedbań ze strony twórców platform społecznościowych i gier, które narażają nasze dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i – jak pokazują przypadki samobójstw z powodu hejtu czy udziału w challenge’ach – także życia.

Jakie rady dałabyś rodzicom, którzy nie chcą zabraniać czy znacząco ograniczać dzieciom korzystania z social mediów, ale chcą, by ich dzieci były bezpieczne?

Po pierwsze, dziecko nie może korzystać z mediów społecznościowych przed trzynastym rokiem życia. I nie mam żadnej rady dla rodziców, którzy narażają swoje dzieci, pozwalając im na to wcześniej. Nie mam już cierpliwości do rodziców mówiących „ale dziecko będzie wykluczone z grupy rówieśniczej”. Jeśli przy wiedzy o tym, ile złego dzieje się w mediach społecznościowych, rodzic nadal mówi, że dla niego ważniejsze jest to, żeby dziecko nie było wykluczone, to ja naprawdę nie mam więcej rad. Bardzo proszę, nie będzie wykluczone, ale narażone na bycie stale ocenianą, od najmłodszych lat. Z badania Dove. Piękno bez filtra dowiadujemy się, że dziewczynki w Polsce poprawiają swoją urodę na zdjęciach już w wieku dziesięciu lat! To jest tak strasznie smutne. Osobiście wolę, żeby moja córka rzeczywiście była „wykluczona” z tego typu społeczności.

Natomiast od trzynastego roku życia, kiedy dzieci mogą korzystać, my musimy regularnie z nimi o tym rozmawiać. Musimy mieć świadomość tego, z jakich mediów społecznościowych korzystają, i wiedzę o tym, jak one działają. Nie chodzi o to, żeby dziecko straszyć i budować przekonanie, że świat jest zły, ale nie udawajmy też, że nie ma problemu. Interesujmy się tym, co dziecko ogląda – oczywiście nie dowiemy się wszystkiego, ale miejmy chociaż jakieś wyobrażenie. Możemy zacząć od pokazywania sobie różnych rzeczy, wspólnego oglądanie memów czy rzeczy, które sprawią, że dziecko będzie bardziej otwarte. Bądźmy też czujni i obserwujmy, czy w zachowaniu dziecka nie nastąpiła jakaś niepokojąca zmiana.

Pracujmy także nad samooceną dziecka korzystającego z mediów społecznościowych, bo ono będzie czuło się oceniane potencjalnie przez cały świat. To ogromne wyzwanie dla rodziców, by dziecko miało poczucie własnej wartości umiejscowione w sobie, a nie w tym, co mówią o nim inni w sieci.

Ten tekst nawiązuje do 22. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 22 / MOJA SIEĆ

Ten tekst nawiązuje do 22. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 22
MOJA SIEĆ

I ostatnie pytanie: jakie zagrożenia dotykające dzieci mogą pojawić się w przyszłości? Jakie widzisz niebezpieczeństwa, na co rodzice powinni być szczególnie wrażliwi?

Główne zagrożenie związane jest ze sztuczną inteligencją i ono istnieje już dzisiaj. AI przyniesie na pewno wiele pozytywnych zmian, ale niestety, już dzisiaj przynosi też negatywne. Mamy do czynienia z aplikacjami, które pozwalają rozebrać dowolną osobę, tworząc obraz łudząco podobny do prawdziwego, albo wmontować czyjąś twarz w film pornograficzny. To jest nowy poziom kradzieży wizerunku czy właściwie należałoby powiedzieć: kradzież tożsamości. To jest o tyle problematyczne, że nawet jeśli wiemy, że to fake, to nasz mózg widzi rozebraną osobę, którą znamy. Ponadto fakt, że to fake nie sprawi, że osoba będzie się mniej wstydzić, że to zdjęcie zostało upublicznione, prawda?

Od odpowiedzi na pytanie, jak być mądrym w czasach sztucznej inteligencji, zależy nasze życie, może nie w sensie fizycznym, ale psychicznym, emocjonalnym i egzystencjalnym na pewno. Jak nauczyć siebie i dziecko korzystania ze sztucznej inteligencji, by nam pomagała, zachowując cenną umiejętność samodzielnego myślenia i tworzenia? To na pewno jest wyzwanie!

Magdalena Bigaj – założycielka i prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, autorka książki Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dziecko do życia w sieci?. Pomysłodawczyni i współautorka pierwszego Ogólnopolskiego badania higieny cyfrowej dorosłych. Medioznawczyni, badaczka i działaczka społeczna. Mama dwóch synów i córki.

Fotografia: Julia Knap

Źródła

Zapisz się do naszego newslettera