Kiedy warto rozmawiać z córką o pieniądzach? Czy budżet domowy albo zakup samochodu powinniśmy omawiać z nastolatką? Czy kieszonkowe może być narzędziem do nauki ekonomii? Oto sześć praktycznych porad podanych przez ekspertkę!

Skąd się biorą pieniądze? Co to jest praca? Dlaczego i do czego potrzebujemy pieniędzy? Dlaczego są ograniczone i nie bierze się ich ze ściany, wypłacając z karty?

Takie pytania możemy stawiać już starszym przedszkolakom, ucząc je ekonomii, i wtedy wcale nie jest na to za wcześnie. Warto dawać dziecku w ramach kieszonkowego nawet małe kwoty, np. do skarbonki. Z własnego konta w banku można korzystać od 13. roku życia, ale już wcześniej możemy dziecku wyrobić kartę do płacenia podpiętą do konta rodzica (w różnych bankach dolna granica wieku jest różnie ustalana). Prawda jest taka, że aby nasza nastoletnia córka miała zdrowe podejście do posiadania i wydawania pieniędzy, powinniśmy pracować na to, gdy jest jeszcze przedszkolakiem i wchodząc do sklepu, płacze, że chce dostać wszystko. Jeśli jednak tego nie zrobiliśmy, to nie jest za późno! Wskazówkami dla rodziców dzieli się z „Kosmosem” menedżerka i mama Beata Stelmach.

Beata Stelmach studiowała Finanse i Statystykę na SGPiS (ob. SGH). Ukończyła INSEAD zdobywając tytuł MBA, a
wcześniej Calgary University (MBA). Absolwentka specjalistycznych programów m.in. w New York
Institute of Finance oraz Said Business School, University of Oxford.
W okresie transformacji, pracując w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, zaangażowana była w
budowę rynku kapitałowego i promowanie ładu korporacyjnego. Zdobyte doświadczenie
wykorzystała jako konsultantka Banku Światowego. W latach 2011–2013 pełniła funkcję
podsekretarza stanu w MSZ odpowiadając za dyplomację ekonomiczną i promocję Polski w świecie.
W biznesie m.in. stała na czele GE w regionie Polski i Krajów Bałtyckich.
Od lat angażuje się w inicjatywy mające na celu wsparcie i pomoc kobietom w rozwoju ich kariery
zawodowej. Pomaga w działaniach na rzecz edukacji ekonomicznej dzieci. Odznaczona Krzyżem
Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

#1. Kieszonkowe, czyli własne pieniądze córki

Kieszonkowe to regularna suma pieniędzy, którą rodzice przekazują dziecku na jego wydatki. Ma to na celu naukę odpowiedzialności finansowej, planowania wydatków, oszczędzania, ale też samodzielności. Na początku warto omówić z córką zasady wypłacania jej kieszonkowego. Tygodniowo czy miesięcznie? Wpłata na konto czy w gotówce? Stała kwota czy w zależności od wykonanych obowiązków domowych? To wszystko wymaga przegadania i umówienia się. Warto też ustalić, na co córka będzie mogła wydawać kieszonkowe. Jakie potrzeby może spełniać w ramach tych pieniędzy (słodycze/ kosmetyki/kino/pizza ze znajomymi/ dostęp do treści online/biżuteria), a jakie nie. Ustalenie wspólne tych zasad pozwoli nam uniknąć nieporozumienia, kiedy to rodzicowi wydaje się, że z kieszonkowego powinny być pokryte wszystkie dodatkowe wydatki dziecka, a dziecku, że kieszonkowe jest czymś „ekstra”. Istotne jest też to, czy kieszonkowym córka dysponuje całkowicie. Czy może np. pożyczyć koleżance swoje pieniądze? Kupić za nie używki? A może przefarbować włosy lub zrobić piercing, bez pytania rodzica o zgodę? Im więcej spraw uda się omówić na początku, tym więcej raf można ominąć, gdy córka będzie już dysponować własnymi pieniędzmi.
Jeśli już ustalimy wszystkie zasady, to szanujmy decyzje zakupowe córki. Jeśli chce wydać na „bzdury” i „badziew” – niech to robi. Nie do nas należy decyzja, na co warto, a na co nie warto wydawać kieszonkowego. Możemy doradzać, ale dajmy szansę popełniać córce też „błędy inwestycyjne”. Dzięki nim także się uczy zarządzania pieniędzmi.

Kieszonkowe jest kluczowym narzędziem do nauki zarządzania budżetem. Warto z córką zawierać takie kontrakty i porozumienia. Ale gdy już się umówimy, bądźmy konsekwentni. Obie strony niech będą zobowiązane do dotrzymania warunków umowy.

W ramach Dziewczyńskiej Debaty na temat pieniędzy jedna z jej uczestniczek powiedziała: „możesz mieć swoją kartę płatniczą, ale często nie wiesz, ile masz na niej pieniędzy. Albo gdzie ona jest…”. Dziewczyny wspominały też o niekonsekwencji w wypłacaniu kieszonkowego przez rodziców. Trudno wymagać od dzieci wytrwałości w szkole czy w zajęciach dodatkowych, skoro my, rodzice, nie wywiązujemy się z naszych umów z dziećmi. Dziecku należy się relacja partnerska – w tym sensie, że przydzielenie córce kieszonkowego i wywiązywanie się z niego to jest nasz kontrakt, nasza umowa. Córka ma prawo od nas oczekiwać, że wywiążemy się z tego. Kiedy nie płacimy kieszonkowego o czasie, powoduje to nie tylko zranienie, ale też zburzenie wartości, które chcemy budować.
Kieszonkowe uczy też odpowiedzialności finansowej. No bo jeśli wydasz wszystko, nie będziesz mieć do końca miesiąca nic więcej. Warto też pamiętać o „waloryzacji” kieszonkowego. To jest dobry moment, żeby wprowadzić pojęcie inflacji i np. raz na rok podnosić kieszonkowe. Kwota powinna też zmieniać się wraz z osiąganiem kolejnych stopni samodzielności córki. Oczywiście wysokość kieszonkowego zależy od możliwości finansowych rodziny – jednak zawsze lepsze jest minimalne kieszonkowe niż żadne.

DRUGI RAPORT DZIEWCZYNEK

“DZIEWCZYNKI I PIENIĄDZE. Jak dziewczynki mówią o POSIADANIU i PORÓWNYWANIU SIĘ?”

DRUGI RAPORT DZIEWCZYNEK

“DZIEWCZYNKI I PIENIĄDZE. Jak dziewczynki mówią o POSIADANIU i PORÓWNYWANIU SIĘ?”

#2. Wspólne zarządzanie domowym budżetem

Zarówno młodsze dzieci, jak i nastolatki mogą robić listy zakupów, podsumowywać wydatki domowe, porównywać ceny w sklepach internetowych, wyliczyć rabaty na zakupach, przeliczać waluty przed podróżą. Co tylko nam podpowie nasza ekonomiczna wyobraźnia! Możemy też dać córce daną kwotę (poza kieszonkowym), np. do wydania w wesołym miasteczku czy galerii handlowej. Tak żeby to ona dysponowała pieniędzmi i podejmowała decyzję, z jakich atrakcji chce skorzystać lub co kupić.

#3. Rozmawiajmy z nastolatką o pensjach, budżecie domowym i zobowiązaniach kredytowych

Jeśli żyjemy w mieszkaniu wynajmowanym czy wziętym na kredyt, to niech nastoletnie dziecko ma świadomość rodzinnych zobowiązań wobec banku. Nie do końca chodzi o konkretne kwoty zarobków i rat kredytowych, ale np. odsetek dochodów, którą pochłania najem, czynsz czy właśnie rata. W tym obszarze także warto traktować dziecko po partnersku, tak budujemy wzajemne zaufanie i autorytet – oczywiście przy zachowaniu pełnej odpowiedzialności rodziców za finanse domowe. Nie powinno być tematów tabu, które dotyczą codzienności, prowadzenia gospodarstwa domowego czy zarobków.

Nie chodzi tu o kwoty, ale świadomość wydatków i tego, jaką część dochodów rodziców one pochłaniają.

Pokazanie mechanizmów i uświadomienie, że na coś nas nie stać, to też nauka ekonomii. Trudno jest powiedzieć córce, że nie pojedzie na zagraniczną wycieczkę, ale wyjaśnienie, z czego to wynika, jest na pewno lepsze niż powiedzenie „nie, bo nie” (bo to może być bardzo różnie odebrane przez dziecko, jako chęć pozbycia się go w dyskusji czy nawet próba ukarania). Dziecko, znając kontekst, czuje się w takich sytuacji bezpieczniejsze, bo rozumie więcej.

#4. Nauka ekonomii to jedno, ważne jest też przygotowanie córki na ryzyka świata finansowego

Kolejna sprawa to przygotowywanie do widzenia ryzyk związanych z finansami. Największym zagrożeniem jest niewiedza: pcha nas w pułapkę, bo gdy czegoś nie rozumiemy, jesteśmy łatwym celem. Zwłaszcza w cyberświecie, a tam coraz częściej kupujemy i inwestujemy (np. w kryptowaluty). Dzieci powinny być wyczulone, kiedy pojawia się coś nietypowego – jak niestandardowa, podejrzana płatność w internecie, SMS o dopłacie do kuriera, dziwne okienko przy płatności czy strona banku z podejrzanym adresem. Wtedy zawsze powinna zapalać się czerwona lampka. Początkiem dla wypracowania świadomości zagrożeń jest rozmowa w domu i pokazanie, jak sami na nie reagujemy. Możemy czytać z córką informacje o nadużyciach i oszustwach. Pokazywać, że przyszedł do nas dziwny SMS i że może to być wyłudzenie. Mówić, jak należy reagować w takich sytuacjach i gdzie je zgłaszać.

Dziewczyńska Debata o pieniądzach w Rzeszowie. Fot. Michał Szwerc

#5. Uczymy oszczędzania

Dzieci uczą się przez modelowanie – również podejścia do finansów. Dlatego warto pokazywać, że płacimy rachunki w terminie (by uniknąć odsetek), że mamy miejsce w domu, gdzie trzymamy dokumenty finansowe, i że panuje tam porządek.
Często my, dorośli, nie mamy odłożonych pieniędzy na czarną godzinę. Inwestycja albo lokata w banku mogą być taką oszczędnością. Tego też uczmy dzieci. Dobrą motywacją do oszczędzania jest spisanie celów oszczędnościowych, np. na nowy komputer czy podróż. Jeśli mamy wyznaczony cel, poszukajmy „inwestorów” (babci, dziadka, cioci), którzy pomogą go zrealizować, i określmy w czasie nasz plan realizacji (np. do urodzin czy wakacji). Możemy zrobić też dziecku lokatę na własnym koncie i tam gromadzić pozyskiwane środki, ale niech wtedy wie, jak one rosną w czasie.

#6. Zdrowe podejście do pieniędzy

Na koniec garść inspiracji w punktach. Oto pomocne wskazówki, jakie działania wspierać w dzieciach, aby budować ich świadomość finansową.

  • Planowanie wydatków – spisywanie przychodów, wyliczanie ich np. w skali roku. Dzięki temu dzieci uświadomią sobie, kiedy i na co będą mogły zaoszczędzić (możemy premiować takie oszczędzanie i proponować, że np. „jeśli odłożysz daną kwotę, ja dołożę ci drugie tyle”),
  • Unikanie pożyczania, kupowania na kredyt a conto przyszłego kieszonkowego,
  • Nieuleganie impulsywnym zakupom, zwłaszcza podsycanym przez reklamy internetowe,
  • Porównywanie cen w różnych sklepach,
  • Zwracanie uwagi na jakość kupowanych rzeczy. Nie zawsze to, co tanie, jest dobre dla nas czy dla środowiska.

Powodzenia!

Ten tekst nawiązuje do 10. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 10 / BOGACTWO

Ten tekst nawiązuje do 10. numeru magazynu „Kosmos dla dziewczynek”

NR 10
BOGACTWO

Podobał Ci się ten artykuł
i chcesz więcej wartościowych treści?

Podobał Ci się ten artykuł
i chcesz więcej wartościowych treści?