Teksty Barbary Pietruszczak z cyklu „Ciało jest super” znajdziesz w każdym numerze „Kosmosu dla dziewczynek”! Jej artykuły dla dorosłych przeczytasz na tej stronie, w zakładce CIAŁO. Autorka przygotowuje teraz książkę o dojrzewaniu dla chłopców.
Ciałopozytywne dojrzewanie. Co to właściwie znaczy?
W moim rozumieniu ciałopozytywność to postawa szacunku, empatii i czułości w stosunku do swojego ciała, a więc do siebie samej. Skupianie się bardziej na tym, co dzięki ciału mogę robić, czego dzięki niemu doświadczam, niż na tym, jak ono wygląda. I rzetelna wiedza o ciele – bo to prawdziwa siła. Jeśli nie wiesz, co się dzieje w twoim ciele, zwłaszcza w okresie dojrzewania, kiedy zmiany bywają naprawdę gwałtowne, automatycznie jesteś bardziej podatna na toksyczny wstyd, na mity i fake newsy. A do tego będziesz się bardziej stresować. Wiedza jest naprawdę bezcenna. Prosty przykład – jeżeli znasz swoje narządy płciowe, potrafisz je nazwać, wiesz, gdzie są, to łatwiej będzie ci rozmawiać z lekarzem, gdy zacznie dziać się coś niepokojącego.
Fotografia: moonka.pl
Czy takiego ciałopozytywnego podejścia można się nauczyć?
Myślę, że my się z takim podejściem rodzimy – jako dzieci jesteśmy po prostu swoimi ciałami. A potem powoli to poczucie tracimy. Okres dojrzewania to czas, w którym szczególnie warto taką naturalną postawę w sobie odnaleźć i ją rozwijać. A więc uczyć się świadomie decydować, na co kierujemy swoją uwagę i jak odnosimy się do siebie – czy traktujemy swoje ciała przedmiotowo, czy doceniamy je i dbamy o nie z przekonaniem, że ciało to nasz dom. No i cały czas zdobywać i pogłębiać wiedzę na temat ciała.
Czy rodzice mogą w tym wspierać swoje córki?
Tak, choć zwykle sami potrzebują trochę ciałopozytywnej reedukacji. Szczególnie my, kobiety, często mamy problem z obrazem własnego ciała – nie akceptujemy siebie, szukamy w sobie mankamentów, wytykamy sobie wady. Mówimy o konieczności bycia na diecie, odmawiamy sobie jedzenia. Taką postawę obserwują dorastające dziewczynki i uczą się, że właśnie na tym polega bycie kobietą. Dlatego warto pielęgnowanie ciałopozytywnej postawy zacząć od siebie, a dzieci automatycznie to podchwycą.
Opowiadasz o ciele i dojrzewaniu czułym językiem. I zachęcasz, by takim językiem mówić do siebie, o sobie.
Ta czułość na nowo wpłynęła do naszej świadomości dzięki Oldze Tokarczuk i jej mowie noblowskiej, a potem książce. Myślę, że był w nas wielki głód czułości – niezaspokojona potrzeba, żeby samą siebie pogłaskać ze współczuciem i szacunkiem. Dlatego tyle się teraz o niej mówi. Dla mnie jest ona antidotum na przedmiotowe traktowanie siebie i swojego ciała.
Z drugiej strony pokazujesz, jak ważna jest precyzja języka, gdy mówimy o ciele, szczególnie o tym obszarze „poniżej pępka”, jak go nazywasz w tytule jednego z rozdziałów.
Bo bariera ze wstydu i brak słów sprawiają, że o ciele nadal niełatwo nam się rozmawia. Dobrym przykładem jest zawsze miesiączka – jeśli w twoim domu była tematem tabu i nie mówiło się o niej, trudno ci nawet potem ze swobodą powiedzieć na głos „miesiączka”. Co dopiero cipka, srom czy wulwa. Ale można to zmieniać. Oswajać takie słowa, używać ich, aż przestaną stawać w gardle.
Fotografia: moonka.pl
No właśnie, w raporcie przygotowanym w 2020 r. na zlecenie Kulczyk Foundation można przeczytać, że w domach rodzinnych 42 proc. badanych kobiet nie mówiło się o okresie i że co trzecia polska nastolatka nie jest przygotowana na nadejście miesiączki.
Jeśli spojrzymy na to z dystansu, łatwiej zobaczyć, jakie to dziwne. Mamy ludzi, którzy żyją ze sobą blisko, są dla siebie ważni, dzielą się problemami i radościami, a jest taki temat, o którym nie rozmawiają w ogóle albo o którym mówią, używając zdań typu: „jesteś wściekła, chyba masz okres”. I teraz przyjrzyjmy się takiej sytuacji – masz 9 czy 12 lat, dostajesz pierwszej miesiączki i jest to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. Potrzebujesz wsparcia dorosłych, żeby zrozumieć, co się z tobą dzieje i co robić, także od strony czysto praktycznej, np. jak używać podpasek. A nie masz z kim o tym pogadać. To jest wielki ciężar i absolutnie niepotrzebna samotność w bardzo ważnym momencie życia. Dostajesz sygnał: to bagaż, który musisz nieść dalej sama. To może się okazać znaczące dla tego, jak w przyszłości będziesz postrzegać cielesność, kobiecość, seksualność.
Dodatkowo zaczynasz być zalewana wskazówkami, jak twoje zmieniające się właśnie ciało powinno wyglądać. Koleżanka podlinkowała mi ostatnio tekst z portalu dla nastolatek. W skrócie: to oczywiste, że każda dziewczyna chce być piękna, i równie oczywiste, że piękna znaczy gładka, a więc „oto najlepsze metody depilacji dla ciebie”. W innym tekście przeczytałam, że usunięcie włosków to „mus”, bo nie ma opcji, żeby na plaży nikt ich nie dostrzegł. A jak dostrzeże – narobię sobie obciachu. Jeszcze gorzej, jeśli wyjdzie na jaw, że mam okropne włoski w okolicach intymnych.
Te przekazy mogą wywoływać w nas paranoiczne przekonanie, że jesteśmy cały czas obserwowane i ktoś non stop sprawdza, czy nie wyszła na jaw jakaś ohyda, która się w nas czai. To prosta droga do zaburzeń w postrzeganiu własnego ciała – czyjeś spojrzenie okazuje się ważniejsze niż to, jak ja się czuję. Taki przekaz płynie od dawna z pism kobiecych. Dla dziewczynek pewnie źródłem takiej opresji częściej są teraz beauty hacks na TikToku czy Instagramie. Dla przeciwwagi w mediach społecznościowych pojawił się też trend pokazywania ciał, które mają bardzo różne kształty i rozmiary, są w naturalny sposób owłosione, z rozstępami i cellulitem. Czyli są zwyczajne. Trudność polega na tym, że trzeba takiego przekazu poszukać, bo z automatu dostajesz zdjęcia fit modelek w strojach kąpielowych. Kiedy myślę o swojej książce, mam nadzieję, że można z niej wziąć dla siebie coś, co choć trochę uodparnia na tę presję.
Piszesz też sporo o granicach, które inni na różne sposoby próbują przekraczać, gdy zaczyna się dojrzewanie.
Tak, bo dbanie o swoje ciało i o siebie to jest większa sprawa. Kiedy cały świat zaczyna jakoś inaczej na ciebie patrzyć, ty to czujesz. Zaczynasz być seksualizowana – spotykasz się np. z komentarzami typu: „och, jak ci urosły cycuszki”, „o, już jesteś prawdziwą kobietką” i z pytaniami o naprawdę intymne, prywatne sprawy. Dziewczynki potrzebują w tym obszarze wzmocnienia – żeby wiedziały, że mają prawo powiedzieć „nie”, nie zgadzać się na takie traktowanie, i nawet jak słyszą tego typu uwagi od „super cioci”, to mogą zaprotestować i jasno postawić granice. I że można tę umiejętność wyćwiczyć.
Twoja książka może być też takim pamiętnikiem dojrzewania – są w niej strony, które można wypełnić.
Jestem wielką fanką dzienników, bo – moim zdaniem – pisanie pomaga rozplątać myśli i jakoś umiejscowić się w świecie. To narzędzie do eksplorowania siebie. Dlatego w mojej książce można coś sobie zanotować i do tego wracać. To może być fajna pamiątka z tego niezwykłego okresu.
Książce towarzyszy też edukacyjna rodzinna gra karciana o dorastaniu, którą współtworzyłaś.
Chociaż zbiera się w niej punkty i można wygrać albo przegrać, to tak naprawdę jej celem jest otwarcie przestrzeni w rodzinie do rozmowy o dojrzewaniu. Dzięki niej można choćby zacząć na głos wypowiadać słowa związane z ciałem i zmianami, które w nim zachodzą. Ta gra powstała trochę w opozycji do przeświadczenia, że dzieciom wystarczy jedna rozmowa o dorastaniu i sprawa załatwiona. Tymczasem to temat, który warto rozkładać na kawałeczki, oswajać krok po kroku, żeby coraz swobodniej się w nim poruszać. To może być prawdziwa zapora dla wstydu, który gdzieś się czai, ale nie zacznie narastać
Barbara Pietruszczak jest dziennikarką specjalizującą się w tematyce miesiączki, obrazu ciała, seksualności i tabu związanego z cielesnością. W „Kosmosie dla dziewczynek” prowadzi rubrykę „Ciało jest super”. Współprowadzi projekt „Pani Miesiączka” dotyczący edukacji menstruacyjnej i przełamywania tabu związanego z miesiączką. Jest autorką książki “Twoje ciałopozytywne dojrzewanie” wydanej w ramach projektu moonka.
O oswajaniu słów, stawianiu granic i wiedzy, która staje się siłą, mówi Barbara Pietruszczak, twórczyni przewodnika po zmianach w ciele, pierwszej miesiączce i ciałopozytywności. „Kosmos dla dziewczynek” objął tę książkę matronatem.