Myślałam, że jestem wyluzowaną, nowoczesną mamą, która potrafi z dziećmi normalnie rozmawiać o seksie. Do czasu… Na szczęście jest kilka książek, które mnie poratowały. Dzielę się moim zestawem pierwszej pomocy: Nowe wychowanie seksualne, Ciało – śmiało!, Maja dorasta, Odpowiedz mi. Dzieci pytają o intymne sprawy.

Dla mojej mamy ciało nie było tematem tabu. Pamiętam nasze wspólne kąpiele, kiedy jeszcze chodziłam do przedszkola. Porównywałam nasze piersi, łona, a mama opowiadała mi, dlaczego ma duży biust i jak moje ciało będzie się zmieniać, kiedy zacznę dojrzewać. We własnym domu i w naszym gronie czułyśmy się na tyle swobodnie, że zdarzało nam się chodzić nago po kąpieli albo w samych majtkach w upalne dni. Żadnej z nas to nie gorszyło ani nie zawstydzało. Nawet kiedy byłam już dorosła.

Myślę, że to była dobra baza. W naszym domu też jest dużo swobody. Sypiamy nago, szlafroki chronią nas przed chłodem, nie przed oczami bliskich. Do niedawna standardem były wspólne kąpiele i prysznice, co nie znaczy, że nie szanujemy swojego prawa do prywatności, kiedy ktoś jej potrzebuje. I kiedy nasze córki przechodziły etap wstydu przed nagością, my – rodzice – wyczuwaliśmy to i zasłanialiśmy biodra ręcznikiem. Dla naszych córek na mapie ciała nie ma „białych plam”. Od zawsze miały łokieć, pępek, pupę, kolano i kroczek. Tata miał siusiaka.

Jak rozmawiamy o ciele?

No właśnie. „Kroczek” i „siusiak” – tu nieco kulejemy. Mama nauczyła mnie normalnego traktowania ciała, jednak nie powiedziała mi, jak nazywać narządy płciowe. Poza tym mama nie jest całym światem… Dziś widzę, że w równym stopniu kształtowały mnie koleżanki, koledzy, szkoła, filmy i książki. Wszystko to miało potężny wpływ na to, jakich słów używam. Jedne są dla mnie zbyt wulgarne, inne zbyt naukowe, infantylne albo rodem z Harlequina. I tak zostały nam te „kroczki” i „siusiaki”, które może jeszcze dobre były w rozmowie z trzylatką, ale już dawno z nich wyrośliśmy. Oswajam więc od jakiegoś czasu „penisa” i „waginę”, a moje córki próbują oswoić mnie z „cipką”.

Umiem za to rozprawiać z moją niecierpliwą dziewięciolatką o dojrzewaniu i dlaczego jej ciało potrzebuje na to czasu. Nie przeraża mnie temat miesiączki, ciąży, porodu czy pokwitania. To są przecież normalne sprawy.

Czasem, kiedy nie wiem, jak coś wytłumaczyć, ratuję się książką Ciało – śmiało! Przewodnik po dojrzewaniu. Co w niej uwielbiam? Że jest konkretna i rzeczowa. W prosty sposób tłumaczy bardzo skomplikowane procesy, jakie zachodzą w wyglądzie i emocjach podczas dojrzewania. A przede wszystkim uspokaja słowami, że w większości przypadków wszystko dzieje się tak, jak powinno. Bo każde ciało jest inne, dojrzewa w swoim tempie i rytmie. Moja córka nie przepada za tą książką. Może za bardzo ją zachęcałam do czytania? Bardziej zaciekawiła ją książeczka Maja dorasta – lakoniczna, z dużą liczbą ilustracji i obrazowych sformułowań typu: „moje piersi są wielkości wisienki”. Takie zdania od razu zachęcają do stanięcia przed lustrem i sprawdzenia, „jak to jest u mnie”.

Okładka książki Maja dorasta Fotografia: Barbara Piotrowska

Dwie strony z książki Maja dorastaFotografia: Barbara Piotrowska

A jak rozmawiamy o seksie?

Niespodziewanie wielkim wyzwaniem okazały się dla mnie rozmowy z dziewięciolatką o seksie. Przy małych dzieciach było to proste. Czterolatce wystarczyło powiedzieć, że mama ma jajeczko, a tata plemniczka i kiedy jedno z drugim się połączy, powstaje zarodek, który przez jakiś czas rozwija się w brzuchu mamy, by wreszcie urodziło się dziecko. A na pytanie, jak to jajko łączy się z plemnikiem, mówiliśmy oględnie, że kiedy rodzice bardzo mocno się przytulają, plemnik dostaje się do ciała mamy, gdzie to jajeczko już czeka. Tyle wówczas wystarczyło.

Niedawno jednak zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jak o tych sprawach opowiadać dorastającej dziewczynce. Czułam skrępowanie, kiedy rozmowa o dojrzewaniu płynnie skręcała w trudne dla mnie rejony. Wiedziałam, że nie wybronię się opowieściami o pszczółkach zapylających kwiatki.

Zresztą sama jako dorastająca dziewczynka nie otrzymałam w tym zakresie rzetelnej edukacji. Owszem – bardzo dobrze znałam przebieg ciąży i porodu. Uwielbiałam książkę Jak cało i zdrowo przyszedłem na świat Willy’ego Breinholsta. Nie pamiętam, czy było w niej dokładnie opisane, jak dochodzi do zapłodnienia. Chyba nie, skoro jako jedenastolatka uwierzyłam koleżance, że od pocałunku można zajść w ciążę… Możliwe, że skoro ze mną nikt mądrze nie rozmawiał o seksie, sama dziś nie wiem, jak to robić.

Zdjęcie okładek trzech książek: Nowe wychowanie seksualne, Odpowiedz mi! i Ciało-śmiało Fotografia: Eliza Trzęślewicz

Z pomocą przyszła mi Agnieszka Stein i jej Nowe wychowanie seksualne. Książka, która uświadomiła mi, że wspieranie rozwoju seksualnego dzieci, w każdym aspekcie, opiera się na szacunku, uznaniu granic (swoich i dziecka) i uważności. To było bardzo, bardzo uwalniające. Rodzicielstwa bliskości uczę się od dekady – z mniejszymi i większymi sukcesami. A w tej konkretnej sytuacji zniknęło z moich radarów. Przesłoniło mi je zadanie pod wielkim tytułem „edukacja seksualna”. Zadanie, które muszę zaliczyć na 100 procent. Zapomniałam, że nie muszę być doskonała, że mogę się krępować, że nie muszę wszystkiego wiedzieć, że mogę nie mieć pomysłu, jak odpowiedzieć na to czy inne pytanie. Na szczęście Agnieszka Stein mi o tym przypomniała.

Uświadomienie sobie, że rozmowy są tylko jednym i wcale nie najważniejszym elementem wychowania seksualnego to jedno. Zmiana mojego nastawienia do tych rozmów – to drugie. Nadal jednak brakowało mi trzeciego elementu tej układanki: konkretnych narzędzi w postaci słów i przykładów, których mogę „bezpiecznie” użyć w rozmowie z dorastającą dziewczynką. Agnieszka Stein nie daje gotowych instrukcji. A bardzo ich potrzebowałam.

Znowu pomocna okazała się książka. Tym razem była to Odpowiedz mi. Dzieci pytają o intymne sprawy. Katharina von der Gathen – niemiecka edukatorka seksualna, zebrała 99 pytań uczniów szkół podstawowych, z którymi prowadziła warsztaty dotyczące ciała, dojrzewania, seksualności i miłości. Jej odpowiedzi są dokładnie takie, jakich potrzebuję: zwięzłe, wprost i na temat; bez owijania w bawełnę, przesadnej dosłowności i dosadności. Kiedy jedna z moich córek zadaje pytanie, z którym nie umiem sobie poradzić, sięgamy po Odpowiedz mi. Robię to przede wszystkim dla siebie – szukam ściągawki. Potem rozmowa toczy się już bez książki albo przeskakujemy na inne tematy, które nas zaciekawią. Lubimy też ilustracje Anke Kuhl, które dodają dużo luzu i wesołości. Bo o seksie wcale nie trzeba rozmawiać z poważną miną, o czym też pisze Agnieszka Stein.

Mam poczucie, że jeszcze sporo wyzwań przede mną. Są tematy łatwe i są takie, z którymi muszę się jeszcze oswoić. Są też takie, do których będę dojrzewać razem z moimi córkami.

Lektury:

  • Sonia Renee Taylor, Ciało – śmiało, przeł. Aleksandra Kamińska, Znak, Kraków 2018
  • Mònica Peitx, Maja dorasta. Niezbędnik dorastającej dziewczynki, przeł. Agata Picheta, Wydawnictwo Debit, Katowice 2018
  • Agnieszka Stein, Nowe wychowanie seksualne, Mamania, Warszawa 2018
  • Katharina von der Gathen, Odpowiedz mi. Dzieci pytają o intymne sprawy, przeł. Anna Magdzierz, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2018

Zapoznaj się z najnowszym 44. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 44 / SZAFA

Zapoznaj się z najnowszym 44. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 44 / SZAFA