Jakie masz sposoby, żeby poczuć lato w każdym zakątku swojego ciała? Zapytałam o to znajome kobiety, które mnie inspirują. I przypomniałam sobie swoje sposoby – te z dzieciństwa. A może – jak przeczytasz o wąchaniu powietrza po burzy, jedzeniu czerwonych, białych i czarnych porzeczek prosto z krzaka i robieniu bukietów z floksów i kosmosów – stworzysz własną listę wakacyjnych przyjemności i podzielisz się nią z kimś ważnym, na przykład z córką?

Lato! Dzień i noc ciepła, dzień i noc bez konieczności ubierania się w pięćset warstw przed wyjściem na dwór. Jaka to rozkosz móc tylko wzuć buty i tak jak się stoi, hop, wyskoczyć na zewnątrz! Czy potrzeba porad, żeby to poczuć? Cóż… porady nie zaszkodzą. Na co dzień niekoniecznie żyjemy w (pełnym) kontakcie z ciałem, dlatego warto posłuchać o doświadczeniach osób, którym czasem się to udaje. Można też o sposoby na smakowanie lata zapytać i swoich znajomych albo spisać własne pomysły. Niech inspiracja płynie w wielu kierunkach. A zainspirowane mamy czy rodzice – to często zainspirowane dzieci!

Po pierwsze: Dzikość

– Latem dużo chodzę na bosaka – mówi Gosia Ruszkowska, autorka dwóch książek dla dzieci i znawczyni dzikich roślin. – Kiedy tylko mogę, ściągam buty i skarpetki i spaceruję po plaży, szukam miękkiego mchu albo przyjemnego chłodnego pnia. To jest superprzyjemne i zdrowe, pobudza krążenie. Pozwalam na to też oczywiście moim dzieciom, a nawet im to zalecam. Mogą chodzić bez butów, jeśli chcą, przez cały rok: po śniegu, kałużach, suchych liściach i mokrej trawie. Lato podsuwa po temu mnóstwo okazji. Ostatnio moja sześcioletnia córka szła jakieś 2 kilometry na piechotę pod górę w samych skarpetkach.

Agata Ostrowska, coachka i strateżka, również kojarzy lato z dzikością, z nieskrępowanym byciem w przyrodzie; zwłaszcza tam, gdzie jest morze. – Morze to żywioł, dla mnie coś zupełnie innego niż jezioro. Dlatego staram się latem znaleźć wśród fal. Wskakuję do wody, pływam i skaczę jak dzikie dziecko i dzika kobieta w jednym. I nawet jak nie mam siły na nic, to po takiej sesji mogę wszystko!

Po drugie: właśnie, woda!

Woda to ważny składnik lata również dla pozostałych moich rozmówczyń.

– Kiedy tylko mogę, uciekam nad wodę – mówi Gosia. – To wcale nie musi być dzikie i piękne jezioro, basen w mieście też jest okej.

Rita Lourenço, nauczycielka portugalskiego w Lizbonie, która przez kilka lat mieszkała w Polsce, aby poczuć lato lubi skoczyć nad ocean… – Świeża bryza, słony smak morskiej wody, mokry piasek na skórze po pływaniu: to zmysłowe doświadczenia, które bardzo cenię i na których się skupiam, żeby doświadczyć lata w pełni. Lato to dla mnie w dużej mierze bycie nad oceanem. Uwielbiam wyjeżdżać na Azory, na Azorach jest zapach lata.

Ach! Niektóre z nas mają to szczęście, że latem mają dostęp do takich właśnie rozkoszy. Jeśli mieszkamy w Polsce i nie planujemy zagranicznych wakacji, słuchając o tym, możemy nieco zapaść się w sobie. Bo jakże ma się miejski basen do Atlantyku? Możemy się pocieszać tą – bądź co bądź – prawdą: każdy akwen zawiera wodę! A z wody można korzystać: orzeźwić się i może poczuć jak stworzenie morskie?

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!

Po trzecie: zapachy

No właśnie. Spośród zmysłowych przyjemności u moich rozmówczyń na pierwszy plan wysuwają się zapachy.

– Latem zamieniam się w stworzenie wąchające – mówi Gosia. – Szukam najbardziej pachnących róż, suszę przytulie i nostrzyki, które uwalniają dzięki temu waniliowy aromat, przytulam korę orzechów włoskich i rozgniatam ich naowocnie. Uwaga, brudzą palce! Podobno kiedy byłam mała, spałam w wózku ustawianym pod wielkim orzechem rosnącym przy domu dziadków. Może dlatego tak lubię ten zapach.

Rita, która doświadczyła kilku letnich sezonów w Polsce, zwraca uwagę, że to właśnie zapachy odróżniają polskie lato od portugalskiego. – Kiedy wspominam lato w Polsce, to prócz innego światła, bo dni są u was dłuższe, a noce krótsze, od razu do nozdrzy napływają mi zapachy: zapach burzy i po burzy, zapach letniego deszczu. Zapach polskich gór i zapach polskich jezior, inny niż cokolwiek u nas. W Polsce inna jest wilgotność powietrza; u was kwiaty naprawdę pachną.

Fotografia: Vitolda Klein, Unsplash

Po czwarte: plony

Radość z tego, co przynosi lato w sensie dosłownym – tego, co pojawia się w przyrodzie i z czego możemy korzystać: z kwiatów, z owoców – to kolejne szkiełko w kalejdoskopie letnich inspiracji.

Ania Włodarczyk, muzyczka, członkini zespołu Cudowne Lata, szczególnie docenia osobisty wkład w powstawanie letnich plonów, czyli własną pracę w ogrodzie. – Odkąd zaczęłam zajmować się moim rodzinnym ogrodem pozostawionym przez babcię i pielęgnowanym przez mamę, już wiem, że to najlepszy sposób na lato. W czerwcu w pocie czoła i najchętniej w upale, w kapeluszu i bez butów, okopuję ziemniaki, wyrywam chwasty wokół lilii, barbuli i malin. Z łąkowego szczawiu gotuję zupę. W lipcu mogę już jeść prosto z krzaka czerwone, czarne i białe porzeczki, agrest, wyjmować z głębi ziemi pierwsze ziemniaki. Wieczorami zrywam na bukiety floksy, rudbekie, kosmosy, orliki i róże. Teraz w sierpniu czekam na jeżyny, śliwki i szałwię, którą będę wiązać i suszyć, by potem palić jak kadzidełko.

Książki, które zmieniają spojrzenie na ciało

Książki, które zmieniają spojrzenie na ciało

Po piąte: letnie lektury

Zdradzę wam jeszcze jeden sposób na lato, tym razem mój własny. Prócz tego, że podobnie jak przedmówczynie korzystam z plonów – nade wszystko kocham jeść owoce – oraz uwielbiam odczuwać receptorami skóry najróżniejsze faktury i temperatury (nareszcie pozbawione minusów), to czytam książki dla dzieci. Te z mojego dzieciństwa. Te opowieści, dzięki temu, jak działa pamięć, uruchamiają w moim ciele zmysłowe wspomnienia najwcześniejszych letnich sezonów, jakie dane mi było doświadczyć. Najchętniej czytam książki nazywane przez moją mamę „detektywistycznymi”: Adama Bahdaja i Astrid Lindgren. Przenoszą mnie w czasy, gdy wychodziłam „na pole” na cały dzień, by przy drzwiach do klatki grać z koleżankami w gumę i odbijać piłkę o boczną, ślepą ścianę bloku, do domu wpadałam tylko raz, na chwilę, by szybko zjeść kalafior z bułką tartą i mizerię i napić się kompotu z wiśni, a w sobotę jechałam do babci i w jej ogrodzie czytałam, czytałam, czytałam. To w tamtym czasie rozpoznałam, że lato to jedna z największych przyjemności mojego życia – i tak mi zostało. Lubię wracać do tamtych czasów pamięcią, łączyć się ze mną kilkuletnią i uświadamiać sobie, że choć tyle rzeczy poszło inaczej, niż sobie wyobrażałam, to jednak lato, mimo wszystko, nadal powraca do mojego życia. Co roku!