To, że w wieku sześciu lat musisz myśleć o tym, jak twoje ciało wygląda dla innych, jest po prostu nie fair – mówi dr psychologii społecznej Renee Engeln, autorka książki Obsesja piękna.

Wielu osobom wydaje się, że obsesja piękna nie powinna dotyczyć świadomych kobiet. Co ty na to?

To nie tak, że jesteś feministką i „wiesz lepiej”, więc nie pozwalasz, żeby te kwestie cię dotykały. To nierealne, żeby żyć w tym świecie i pozostawać zupełnie poza jego wpływem. Wszystkie moje badania dotyczą obsesji piękna, cała moja praca, wywiady… i wciąż nie znalazłam sposobu, żeby wyłączyć ją sobie w głowie!

Dlaczego to takie trudne?

Od dawna najbardziej podstawową formą waluty społecznej, którą dysponowały kobiety, był ich wygląd. Używam określenia waluta, ponieważ chodzi o możliwość dokonywania transakcji. Przez wiele lat mogłaś sprzedać urodę w zamian za dobrego męża, bezpieczeństwo finansowe. Dziś możesz ją wymienić na bycie influencerką, uwagę rówieśników i zupełnie obcych osób, darmowe napoje w barze i inne „przywileje”. Nie jest łatwo z tego zrezygnować. Szczególnie jeśli czujesz, że to jedyny rodzaj „władzy”, jaki jest ci dany w kulturze, która trenuje nas do tego, żeby stale postrzegać swój wygląd jako problem.

Powołujesz się na różne badania i publikacje naukowe, według których 34 proc. pięciolatek przynajmniej czasami świadomie ogranicza to, ile je, aż 40 proc. dziewczynek w wieku 5–9 lat chciałoby wyglądać szczuplej, a 30 proc. trzecioklasistek bez przerwy martwi się, że będą grube. Według Globalnego Raportu Dove O poczuciu piękna i samoocenie dziewcząt z 2017 roku prawie połowa dziesięcio‑, trzynastolatek odczuwa presję, by być piękną, a ponad 80 proc. dziewcząt w Polsce nie ma wysokiej samooceny. Jak to się ma do obsesji piękna?

Obsesja piękna wpływa na twoje życie i nim steruje. Najbardziej odbija się na twojej uwadze. Uwaga jest bezcenna, trudno o nią w dzisiejszych czasach, a kiedy martwisz się tym, jak wyglądasz, trudno myśleć o czymkolwiek więcej. To się przekłada na twoje zdrowie psychiczne i na funkcjonowanie społeczne.

Dziewczyny powstrzymują się przed interakcjami z rówieśnikami, ze światem, ponieważ wydaje im się, że jeśli nie wyglądają „dobrze”, nie zasłużyły na miejsce w nim. Albo obawiają się, jak ludzie na nie zareagują.

Nie dotyczy to wyłącznie młodych dziewcząt. Są osoby, które nie przyjeżdżają na zjazdy szkolne, bo przytyły. Kobiety starające się o najwyższe stanowiska w polityce są atakowane, a ich wartość dewaluowana ze względu na wygląd. Jeśli nie prezentują się wystarczająco „dobrze”, są wyśmiewane, jeśli są „piękne” – nie traktuje się ich poważnie. Jeśli mają „brzydkie” ubrania – dramat, jeśli „ładne”, krytykuje się je za to, ile na nie wydały. A ile kobiet nigdy nie kandyduje na polityczne stanowiska właśnie z tego powodu? Dziewczynki czują, że ścieżka, jaką mogą wybrać, w dużej mierze zdeterminowana jest tym, jak wyglądają.

Aż 83 proc. polskich dziewczyn, które nie czują się dobrze we własnym ciele, nie angażuje się społecznie! Koncentrowanie energii i uwagi na wyglądzie odbywa się m.in. kosztem uczenia się. Bo jak skupić się na wystąpieniu przed klasą, jeśli zamiast myśleć o jego temacie, dziewczynka zastanawia się, czy ma dobrze ułożone włosy albo poprawia ciągle niewygodne, krótkie i obcisłe ubrania?

Po premierze musicalu Swing time z Ginger Rogers i Fredem Astairem w latach 30. rozmawiano na temat tego, jak ci faceci świetnie tańczyli. Wysiłek i talent tancerek nie wzbudzał takiego entuzjazmu i zdziwienia. Rogers podobno miała powiedzieć: „Robię to samo co Fred, tylko wspak i na wysokich obcasach”. Nawet jeśli jesteśmy w stanie, nie powinnyśmy musieć robić wszystkiego wspak i na wysokich obcasach!

Fotografia: wydawnictwo W.A.B., Laura Bielak

Wiele moich koleżanek dzieli się podobnymi historiami: kiedy były małe, mamy ubierały je w śliczne – zdaniem dorosłych – sukieneczki i złościły się, że córki przychodzą z podwórka ubłocone. Zastanawiam się, ile ominęło te dziewczyny, ilu rzeczy nie zrobiły czy nie odkryły tylko przez to, jak były ubrane.

Prowadzenie badań na temat ubioru to moja nowa obsesja. Wciąż nakładamy młodym dziewczynom, a nawet bardzo malutkim dzieciom, ubrania, które krępują ich ruchy. Obserwuję moją siostrzenicę i bratanka. Siostrzenica ma sześć lat i jest zmuszana do noszenia rajstop. Nie chce ich zakładać. Przecież nawet jeśli chciałaby nosić spódnice, może pod spód włożyć elastyczne spodenki. Kiedy ma na sobie rajstopy, stale je podciąga, nie potrafi sama się w nie ubrać, choć z włożeniem innych rzeczy nie ma problemu. Dlaczego mój bratanek nie musi ich nosić? W czasie pandemii, kiedy wszyscy byliśmy pozamykani w domach, nosiłam zwykle jakiś T‑shirt i wygodne spodnie. Nie myślałam o tym, co założę. Tak powinno wyglądać życie dzieciaków. Powinny uczyć się jak najpełniejszego korzystania ze swoich ciał, poruszania nimi.

To, że w wieku sześciu lat musisz myśleć o tym, jak twoje ciało wygląda dla innych, jest po prostu nie fair. Nie mamy prawa tego wymagać.

Tyle że wielu rodziców nie widzi w tym nic złego. Moja mama kupuje siostrzenicy fantazyjne sukienki. Powtarzam jej: „Przestań. Ona nawet ich nie lubi”. Mama na to: „Ale tak słodko w nich wygląda”. Mam ochotę odpowiedzieć: „Ona nie jest lalką!”. Bo to lalki się stroi. Ludzkie ubrania powinny być funkcjonalne. Jeśli córka siostry podrośnie i uzna, że chce się zajmować swoim wyglądem, to, chociaż do pewnego stopnia, będzie to jej decyzja. Nie powinniśmy takich decyzji podejmować za dziewczyny.

Szczególnie że gdyby nie była do tego tresowana przez kulturę i społeczeństwo, może nigdy nie przyszłoby jej to do głowy! Zatrważające jest to, ile czasu kobiety poświęcają wyglądowi.

Choćby włosom. Mój bratanek kompletnie nie myśli o swoich włosach, obcina je raz na kilka miesięcy. Moja siostrzenica ma długie włosy, one się plączą, trzeba je rozczesywać, to boli. Stale wymagają pracy, a więc i czasu. To ciągłe plecenie warkoczy, upinanie. Przypominam, ma dopiero sześć lat.

A mimo to wciąż tak trudno wytłumaczyć, że to wcale nie jest naturalne, „bo ona jest dziewczynką, a on chłopcem”.

Ludzie mówią: „Ona chce ładnie wyglądać”. Oczywiście, że tak, bo ogląda filmy Disneya! Chce wyglądać jak księżniczka Elsa.

Czy tego chcemy, czy nie, dorastając, dziewczynki będą odbierały bardzo rożne komunikaty. Dlatego przez ten krótki czas, kiedy są małe, powinniśmy dać im tak dużo wolności, jak to możliwe, żeby zdążyły dobrze poczuć się w swoich ciałach, żeby mogły nimi poruszać, nie martwiąc się o to, jak wyglądają.

Jako kobiety jesteśmy stale obserwowane i oceniane. Opowiedz, na czym opiera się teoria uprzedmiotowienia, o której piszesz.

Kiedy cały świat dyskutuje o kształcie i długości twoich nóg albo o tym, czy nie ważysz za dużo, sama przestajesz zadawać sobie ważniejsze pytania: jaką osobą chcesz być albo jakiej pracy pragniesz? Uprzedmiotowienie to traktowanie innej osoby nie jak istoty ludzkiej, posiadającej myśli, uczucia, cele i pragnienia, ale jak ciało lub zbiór części ciała – w dodatku istniejących wyłącznie po to, aby sprawiać przyjemność innym. A skoro od zawsze się z takim podejściem stykasz, w końcu je uwewnętrzniasz.

Jeśli dorastasz w świecie, który postrzega cię wyłącznie jako ciało, przedmiot, sama zaczynasz się tak postrzegać.

I od przekonania, że jeśli nie jesteś „piękna”, w oczach innych nie jesteś nic warta, szybko przechodzisz do tego, że sama tak uważasz.

Erin, jedna z kobiet, o których piszesz w swojej książce, poczuła się człowiekiem dopiero po tym, jak ogoliła głowę na łyso. Wtedy zaczęto ją poważniej traktować. Doskonale pamiętam, kiedy ja też przestałam się czuć poważnie traktowana, przynajmniej na chwilę – urosły mi piersi i chłopcy zaczęli zupełnie inaczej do mnie podchodzić.

Chłopcy, kiedy dojrzewają, zwykle są coraz bardziej zadowoleni z tego, co pokwitanie robi z ich ciałem. Rosną w ramionach, zwiększa się im masa mięśniowa. Zbliżają się do „wzorca”. Procesy fizyczne dorastania dziewczynek oddalają je od przyjętego w naszej kulturze ideału superszczupłej kobiety. Zwiększa się im ilość tkanki tłuszczowej w organizmie, szczególnie w okolicy bioder i ud. Do tego słyszą dużo sprzecznych komunikatów. Często chcą wyglądać doroślej, czekają, aż urosną im piersi, chcą czuć się atrakcyjne, przyciągać uwagę. Ale wszystko to ma wysoką cenę i nie można tego potem wyłączyć, jeśli się chce. Razem z dorastaniem tracą wolność, czasem dosłownie. Chodzenie w różne miejsca samej przestaje być dla nich bezpieczne. Nie mogą już nosić tego, co im się podoba. Koszulka, która dotąd była okej, teraz nagle sprawia, „że będą rozpraszały chłopców”. Trudno się w tym połapać.

Ale kiedy rozmawiamy z nimi na temat dorastania, zwykle skupiamy się na menstruacji i innych biologicznych kwestiach, bardzo niewiele uwagi poświęcamy temu, z czym wiąże się dojrzewanie kobiecego ciała w sferze społecznej. I że kiedy fizycznie stajesz się kobietą, inni zaczynają cię tak traktować, a to nie zawsze jest fajne.

Bo kiedy ludzie zaczynają postrzegać twoje ciało jako obiekt seksualny, nie możesz już w nim żyć ani z niego korzystać tak jak dotąd. Przed rodzicami stoi wielkie wyzwanie, bo przecież nie chcemy przestraszyć dziewczynek i przekazać im, że bycie kobietą jest straszne.
To nie przypadek, że to właśnie w okresie dojrzewania u dziewcząt obserwujemy o wiele większy wzrost zapadalności na depresję niż u chłopców. To moment, kiedy zaczynają mieć obsesję na punkcie wyglądu, bo wszyscy wokół nich mają tę samą obsesję. Bardzo trudno wyjść z tego nieporanioną. Część dziewczyn odpowiada: „Jeśli będę wyglądać wystarczająco dobrze, będę się czuła okej”, ale to nieprawda. Dziewczyny uważane przez swoje otoczenie za „śliczne” potwierdzają, że wcale nie czują, że wyglądają „wystarczająco dobrze”.

Bardzo poruszyła mnie historia Erin i jej matki, która ostro zareagowała na widok kusej bluzki swojej córki. Potem za to przeprosiła, ale jej argumentem wciąż było to, że zrobiła awanturę, żeby córkę chronić. Bo bycie kobietą jest niebezpieczne! Jak w ogóle o takich sprawach rozmawiać z dziewczynkami?

Ważne, żeby rozmawiać również z chłopcami. Bo chociaż ta kwestia najbardziej dotyka samych dziewcząt, chłopaki odgrywają tu kluczową rolę. Powinniśmy im tłumaczyć, czym jest molestowanie i że nie wolno im takich rzeczy robić. I że dotyczy to też słów, komentowania czyjegoś wyglądu. Jeśli nie chcemy mówić dziewczynkom, że świat jest dla nich niebezpiecznym miejscem, musimy pracować nad tym, żeby uczynić go bezpiecznym.

Rodzice bardzo nie lubią, kiedy to mówię, ale moim zdaniem przychodzi taki moment, że właściwą reakcją twojej córki jest złość. Ona może ją ochronić.

Zbyt wiele dziewczyn wini się za to, że spotkało je coś złego, że to z ich zachowaniem czy ciałem coś jest nie tak. Biorą to do siebie, a ja życzyłabym sobie, żeby złościły się na to, co powinno złość wywoływać. Stale słyszę od rodziców, jak kapryśne i wściekłe są ich nastoletnie dzieci. Moja odpowiedź zawsze brzmi: ukierunkujcie tę złość!

Co konkretnie byś powiedziała trzynastoletniej dziewczynie, która jest w fazie noszenia bardzo krótkich spódniczek i bluzek odsłaniających brzuch?

Jedna z najlepszych rzeczy, jakie możesz zrobić w rozmowie z nastolatkami, to pozwolić im znajdować własne odpowiedzi. Nie mów, co powinny myśleć, w co wierzyć. Zadaj im pytania, np. „Jak sądzisz, dlaczego ubrania, które mają sprawić, że dziewczyny będą wyglądać »atrakcyjnie«, muszą być obcisłe i odsłaniające ciało, a chłopaki mogą nosić wygodne ciuchy i wciąż wyglądać »dobrze«? Dlaczego tak jest?”. „Dlaczego, kiedy idziesz na dyskotekę, masz zakładać buty, które ranią twoje stopy, a chłopcy nie?”. „Dlaczego oni mogą spokojnie chodzić po ulicach po zmroku, a ty jesteś przed tym ostrzegana?”. „Dlaczego ktoś mówi, że to twoja wina, jeśli chłopak gapi się na ciebie podczas lekcji? Czy on nie kontroluje tego, gdzie patrzy?”. Chodzi o to, żeby sama doszła do wniosku, że to nie jest sprawiedliwe. Jeśli twoja córka nie czuje się dobrze z tym, jak wygląda, warto, żeby stale zadawała sobie pytanie: „Kto korzysta na tym, że nie lubisz tego, jak wyglądasz?”. Jej pierwsza odpowiedź będzie pewnie brzmiała: „Ludzie, którzy mnie nie lubią”. „Ten wredny chłopak z mojej klasy”. Okej, możliwe. Kto jeszcze? Pytajmy, aż dojdą do wniosku, że wszyscy ci ludzie na Instagramie i YouTubie, którzy sprzedają jej kosmetyki. Wszyscy tworzący aplikacje mierzące wagę, którzy mają z tego korzyści finansowe.

Pomóż swojej córce zrozumieć, że istnieją całe branże, które nie zarobią, dopóki ona i inne dziewczyny nie będą czuły się beznadziejnie ze swoim wyglądem.

Bardzo ważne jest, żeby nastolatki zdawały sobie z tego sprawę. Młode dziewczyny są bardzo podatne na wpływ rówieśników, ale to oznacza, że one również mogą na nich wpływać. Niech zaczną rozmawiać o tym z przyjaciółkami. Niech sprawdzą, jakie rozwiązania przyjdą im do głowy.

Zakazywanie nic nie da?

Kiedy miałam jakieś 12 lat, to były lata 80., modne były takie elastyczne opaski, które mogłaś założyć albo na głowę, albo jako top czy miniówę. Chciałam wyglądać jak dziewczyny z MTV, więc też sobie takie opaski kupiłam. Do dziś pamiętam stanowcze „nie będziesz tego nosiła” mojej mamy. Jestem pewna, że chowałam je do plecaka i zakładam później, ale nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek porozmawiały o tym, dlaczego one mi się podobają, czego oczekuję po noszeniu ich.

Nie łudźmy się, że wychowamy nastolatki, którym nie będzie zależało, żeby wyglądać dobrze. Myślenie o tym, czy jesteś atrakcyjna dla osób, które podobają się tobie, to normalna część dojrzewania. Ale im solidniejszy fundament będzie miała dziewczynka, zanim zacznie się tym przejmować, tym lepiej.

Wracając do edukacji chłopców – ich też dobrze jest prowokować do myślenia, dlaczego dziewczyny tyle czasu poświęcają temu, jak wyglądają.

Tak! Mężczyźni lubią powtarzać, że nie powinnyśmy o tym tyle myśleć, ale ci, którzy to mówią, wcześniej punktowali wygląd dziewczyn od jednego do dziesięciu na szkolnym korytarzu. Albo plotkowali o tym, która jest seksowna, a która nie. W książce opisałam historię pływaczki. Jej koledzy z klasy stworzyli listę najładniejszych części ciała swoich koleżanek, żeby ułożyć z nich idealną kobietę. Gdzie wtedy był ich trener? Albo choćby jeden chłopiec, który powiedziałby: „To nie jest w porządku. Te dziewczyny to nasze koleżanki, siostry, nie mówmy o nich w ten sposób”. Czasem naprawdę wystarczy sprzeciw jednej osoby. Jako rodzic możesz uczyć swoją córkę, jak być bardziej na takie postępowanie innych odporną, ale możesz też uczyć swojego syna, jak być człowiekiem, który się czemuś takiemu przeciwstawia.

Radzisz, żebyśmy całkowicie przestali mówić o wyglądzie. Co, jeśli twoja siostrzenica przyjdzie do ciebie i powie, że czuje się brzydka albo gruba. Rodzice są przekonani, że jeśli odpowiedzą: „Skarbie, jesteś piękna”, wspierają w ten sposób swoje córki.

Nic nie wkurza internautów i internautek bardziej niż to, co mówię na ten temat. Po tym, jak napisałam o tym artykuł do „Psychology Today”, dostałam wiadomość od kobiety, która udowadniała, że się mylę. Twierdziła, że musimy mówić dziewczynkom, że są piękne. W naszej kulturze tak im się dostaje, że powinniśmy je podbudowywać. W pełni ją rozumiem, tyle że to nie działa. Jeśli dziewczyna przychodzi ze szkoły z poczuciem, że jest brzydka i usłyszy od mamy, że jest piękna, to nie rozwiąże problemu. Dziewczyny nauczyły mnie nawet określenia „piękna mamusi”. W tłumaczeniu to: „Jasne, twoja mama uważa, że jesteś piękna, co nie znaczy, że ktokolwiek inny tak sądzi”. Jeśli więc zaprzeczasz słowom córki, to jest miłe, owszem, ale nie zmieni jej zdania. Poza tym, podkreślasz w ten sposób, że wygląd się liczy. Jedna z matek powiedziała mi, że kiedy nazywa córkę piękną, chodzi jej o to, że ona rozświetla jej świat. Prawie się przewróciłam, kiedy to usłyszałam. „Powiedz jej to!”. „To, kim jesteś, rozświetla mój świat!” – w tym możesz się zakotwiczyć, bo bez względu na to, co ktokolwiek powie na temat twojego wyglądu, wiesz, że wnosisz światło do czyjegoś życia.

Jeśli zdarzy ci się powiedzieć córce, że jest ładna czy słodka, to nie koniec świata. Problem w tym, że ona to słyszy cały czas. Im więcej takich komunikatów powtarzamy, tym silniej wzmacniamy przekaz, że właśnie to jest istotne.

Jeśli więc twoja córka wraca ze szkoły i twierdzi, że nie jest wystarczająco piękna, nie jesteś w stanie przekonać jej, że jest inaczej. Ale możesz dać jej poczucie, że jest kochana i ma twoje wsparcie, a to, co ma do zaoferowania światu, nie ma nic wspólnego z tym, jak wygląda. Możesz pomóc jej się poskładać i próbować zrozumieć, skąd wzięły się takie uczucia. Może ktoś się nad nią znęca? Może czerpie to z mediów? A kiedy nabierze nieco sił, pomóż jej wykrzesać z siebie złość. „Co zrobimy, żeby twoja klasa czy szkoła nie były miejscem, w którym dziewczyny czują się w ten sposób?”

To, jak matka i inne kobiece mentorki traktują same siebie, ma ogromny wpływ na to, jak dziewczynka będzie siebie postrzegała.

Córki uważnie słuchają wszystkiego, co matki mówią, i obserwują wszystko, co matki robią. Nie jestem fanką obwiniania matek za całe zło naszej kultury. One również musiały się mierzyć z tym, z czym mierzą się teraz ich córki. Ale warto próbować nie przekazywać pewnych wzorców dalej.

Małe dziewczynki uważają, że ich mamy są wspaniałe. To boli, kiedy ktoś, kogo kochasz, mówi o sobie przykre rzeczy. Tak samo, jak ciebie boli, kiedy słyszysz takie rzeczy od swojej córki. Jeśli nie kochasz swojego ciała, jak twoja córka ma kochać swoje?

Dlatego przy dzieciach nie mówmy źle o tym, jak wyglądamy. To naturalne, że czasem się tak czujemy, ale zachowajmy to dla siebie. Jeśli sobie nie radzisz, pomów o tym z partnerem, przyjaciółką, terapeutką, ale wchodząc do kuchni, nie rzucaj: „Nie powinnam była tyle jeść, jestem taka gruba”. Twoja córka słyszy wtedy, że bycie dorosłą kobietą oznacza ciągłe martwienie się o ciało i o to, czy ono wygląda wystarczająco dobrze. Chociaż z czasem będzie to do niej docierało ze wszystkich stron, w domu stwórz przestrzeń, w której nie rozmawia się o tym, jak ludzie wyglądają, gdzie zwyczajnie nie jest to postrzegane jako interesujące.

Staram się nie odnosić do wyglądu innych kobiet czy dziewcząt, ale czasem wyrwie mi się, że ktoś świetnie wygląda.

To przyzwyczajenie, a te można zmienić. Bo jeśli włożyłaś dużo wysiłku w to, jak wyglądasz, i ktoś cię komplementuje, możesz się zastanawiać, jak byś wyglądała, gdybyś się tyle nie przygotowywała? Albo gdybyś się zmieniła? Jeśli złapiesz się na tej myśli chwilę wcześniej, możesz powiedzieć coś o wiele bardziej znaczącego. Sama, kiedy widzę kogoś w fajnej sukience, jeśli nie mam w głowie nic lepszego niż ten komentarz dotyczący wyglądu, pytam: „Jak się masz?”. Dbam o to, żeby było czuć, że naprawdę chcę znać odpowiedź. Czasem kiedy zauważam, jak ktoś wygląda, jestem po prostu podekscytowana spotkaniem, więc zamiast powiedzieć: „Wyglądasz bosko, wspaniały strój”, mówię: „Tak się cieszę, że cię widzę! Tęskniłam! Nie mogę się doczekać, żeby usłyszeć, co u ciebie”.

Jak wspierać dziewczynki, żeby nie były tak zależne od wyglądu?

Zachęcajmy je do korzystania z ciała jako ze źródła radości, przyjemności, dzięki któremu mogą próbować nowych rzeczy, odkrywać nowe miejsca. Traktujmy ciało jako coś interesującego, co daje moc i możliwości, zamiast „przestrzeń”, którą powinny kontrolować i która istnieje dla innych. Doceniajmy je za to, jakie są. Zwracajmy uwagę na to, co je pasjonuje.

Odpuśćmy perfekcjonizm, pozwólmy na popełnianie błędów, naukę, upadki i podnoszenie się.

Wzmacniajmy wartości, które naprawdę chcemy w nich widzieć. Nie chwalmy za bycie słodkimi czy idealnymi, tylko za wytrwałą pracę, za serdeczność albo zaciekawienie światem. Pokażmy im, co jest ważne, poprzez kształtowanie naszych działań wokół tych wartości. Bądźmy czujne na to, jakie przekazy medialne do nich docierają. Jeśli zobaczymy razem komunikat, z którym się nie zgadzamy, spróbujmy go rozbroić: „Czy to nie zabawne, nie dziwne?”. „Dlaczego dziewczyna nie może się zachować w ten sposób?”. Zachęcajmy dziewczynki do zadawania sobie pytań: „Dlaczego? Dlaczego nie?”. To da im podstawę, żeby potem lepiej radziły sobie z wyzwaniami, jakie napotkają.

Dr Renee Engeln jest profesorką psychologii Uniwersytetu Northwestern.

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!