Wystarczy zmieszać czerwoną farbę z białą. I już coś nam przychodzi do głowy. Na przykład, że różowy może być jednorożec, tiulowa sukienka, włosy lalki Barbie, lukier na torcie. Że różowo znaczy słodko i miło. Niepoważnie. Uczuciowo. A potem może nam przyjść do głowy coś jeszcze – jak to możliwe, że różowy niesie tyle znaczeń i akurat takich? I co to właściwie nam wszystkim robi? I czy – paradoksalnie – nie warto spróbować odzyskać siły tkwiącej w różu?

„Niebieski to kolor dla chłopców, różowy dla dziewczynek” – chyba nie ma osoby, która nie usłyszała tego przynajmniej raz w życiu.

Wybieranie niebieskiego lub różowego jako koloru ubrań czy zabawek dla dziecka może nie tylko (intencjonalnie lub nieświadomie, „bo wszyscy tak robią”) potwierdzać jego tożsamość płciową, ale również ma za zadanie wzmacniać zachowania, które kulturowo przypisujemy do płci. Bo to normy kulturowe bardzo często kształtują nasze preferencje, również te kolorystyczne. Kiedy nasza córka czy syn od dziecka otaczani są ubraniami, zabawkami, meblami w określonym kolorze, odczytują tę sytuację jako komunikat: to jest kolor przeznaczony wyłącznie dla dziecka mojej płci.

Wydaje się, że to zjawisko przybrało na sile w ostatnich latach; różowy stał się kolorem, który próbuje mówić: jestem słodka, miła, wdzięczna i może niezbyt mądra, ale to dobrze, bo dzięki temu niegroźna.

Dziewczynki szaleją na punkcie różu, ale – w wielu przypadkach – tylko przez pewien czas. Kiedy same jakoś dochodzą do wniosku, że nie chcą kojarzyć się z tym, z czym kojarzy się róż – nieraz zaczynają go wyśmiewać, gardzić nim czy wręcz nie znosić tego koloru.

Jaką strategię obrać, gdy jesteśmy rodzicami dziewczynki? Czy warto wzmacniać lub osłabiać gwałtowne uczucia do różu? Te pozytywne? Te negatywne? Czy jest możliwa trzecia droga – taka, którą dziewczynka obierze sobie sama, a my ją w tym jedynie wesprzemy?

Kolor kobiet od urodzenia?

W ciągu ostatnich kilku dekad róż zyskał opinię wybitnie „damskiego” koloru – dziewczynki ubiera się w różowe ubranka, ich łóżeczka i całe pokoje dekoruje się dodatkami w tym kolorze, starszym dziewczynom i kobietom proponuje się w nim wszelkie dodatki i najróżniejsze akcesoria. Znane marki wciąż sięgają po „metki” związane z przypisaniem koloru do płci. Tak było choćby w przypadku znanej francuskiej firmy, która reklamowała swoje różowe i fioletowe zestawy do pisania hasłem „Pens for Her”, podkreślając, że ich długopisy są dopasowane specjalnie do kobiecej dłoni – taki przekaz został jednak ostro skrytykowany, między innymi w magazynie „Forbes”.

Skąd ten róż?

Tymczasem nie zawsze tak było. Jeszcze trzysta lat temu kolor różowy przypisywany był mężczyznom. Róż był bowiem uważany za „mały czerwony”, a czerwień była oznaką waleczności, siły, zwycięstwa. Jeszcze wcześniej starożytni Grecy wybierali ten kolor ubrań dla synów, w średniowieczu i renesansie rycerze nierzadko nosili różowe spodnie. Dopiero na początku XVIII wieku róż zaczął zmieniać kulturowe znaczenie. Stało się tak za sprawą markizy de Pompadour, która na zamku w Wersalu wprowadziła go dla kobiet, bowiem uznała, że to kolor idealnie oddający „kobiecą delikatność”. Bardzo szybko te tendencje przyjął świat anglosaski, a z czasem również inne kraje.

Pomysł na róż jako wyłącznie kobiecy kolor podchwycił świat reklamy w latach 50. XX wieku, przede wszystkim w USA. Pojawiały się hasła takie jak „think pink”, które początkowo oznaczały po prostu produkty wyłącznie dla kobiet, a przestrzeń zalały nie tylko różowe ubrania, ale także meble czy sprzęty AGD.

W końcu kobieta miała „strzec ogniska domowego”, więc takie przedmioty, według ówczesnych copywriterów, były jej najbardziej potrzebne. Praktyczne, ale zarazem kojarzące się z tym, co słodkie – słodkie jak cukierki, pianki, wata cukrowa, owoce. Róż przestał być po prostu kolorem: zaczął mieć szczególne znaczenie. Podobnie było w Polsce. Takie podejście do różowego docierało do nas z Zachodu, chociażby przez peweksy, w których sprzedawano upragnione przedmioty – i „odpowiednio” do płci podzielone kolorystycznie.

Róż jest dla mało ambitnych?

Wróćmy do tu i teraz. Jeśli jesteś kilkuletnią dziewczynką, to twoim kolorem jest różowy, jeśli wolisz niebieski (albo, co gorsza, czarny) – coś z tobą nie tak. Od dziewczynek oczekuje się, że będą uważać różowy za swój ulubiony kolor – a co za tym idzie, że będą realizować stereotypowe zachowania, które w naszej kulturze są z różowym związane. Zamyka się je w pudełku oczekiwań; mają być delikatne i kruche jak landrynki, nie mogą mówić tego, co myślą, ani używać brzydkich słów. Nie docenia się ich inteligencji, bo różowy nie jest kojarzony z błyskotliwością; odbiera się im siłę.

Tak mocne powiązanie określonego koloru z bardzo konkretnym zestawem zachowań i cech krzywdzi i dziewczynki, i chłopców – zarówno te dzieci, które chcą się czuć silne, ale kochają róż, jak i te dzieci, które chcą mieć prawo do słabości, ale wtedy, kiedy tak czują, a nie wtedy, kiedy założą różową koszulkę.

Jeśli już nawet ubrania dla dzieci miałyby być w dwóch różnych kolorach w zależności od płci, to jaki przekaz dajemy dzieciom? Że diametralnie się od siebie różnią i że to, co jest dla jednych, nie jest dla drugich i na odwrót. Czy aby na pewno na takim przekazie dla córek i synów nam zależy?

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!

Zapoznaj się z najnowszym 45. numerem magazynu „Kosmos Dla Dziewczynek”

NR 45 / DO DZIEŁA!

Kampanią społeczną, która zwróciła uwagę na to, jak bardzo stereotypy dotyczące kolorów wpływają na życie dziewcząt, jest Pinkstinks, która narodziła się w Londynie w 2008 roku. Bliźniaczki Emma i Abi Moore przekonywały, że marketing produktów dostosowanych do płci, bazujący przede wszystkim na dzieleniu kolorów na te dziewczęce i chłopięce, powoduje, że dziewczęta ograniczają swoje ambicje w dorosłym życiu.

Precz z różem?

Nic więc dziwnego, że spora część dziewczynek, gdy uświadomią sobie, jakie negatywne treści o nich może nieść ze sobą różowy kolor – odwraca się od różu. Nie chcą być kojarzone z tym, co tak łatwo w naszej kulturze dopowiedzieć sobie do różu: ze słodką głupotką. Podobnie wiele dorosłych kobiet. Badania przeprowadzone przez Harvard Business School pokazują, że różowe opakowania produktów mogą zniechęcać konsumentki.

Powrót różu: na naszych własnych zasadach

A przecież różowy można też postrzegać jako kolor pełen dobrej energii, siły i optymizmu. To nie przypadek, że symbolem niepoddawania się rakowi piersi jest różowa wstążka. Przywołuje ona wartości takie jak siła, wytrwałość i zwycięstwo.

Po takie wartości zatopione w różu sięga też artystka występująca pod pseudonimem Mirella von Chrupek. Wraz z Sylwią Chutnik wydała w 2018 roku Dino Bambino, opowieść o przygodach różowej dinozaurki. W tej książce jest różowo, brokatowo i glamour, aby wszystkie dziewczyny – małe i duże – mogły opuścić niewygodne szuflady, w których zostały zamknięte przez społeczne normy.

Różowe jest też logo „Kosmosu dla dziewczynek”. To wybór świadomy – bo różowy jest w porządku. Tak jak inne kolory.

Iwona Demko: artystka, która wybrała róż

Iwona Demko, polska artystka wizualna, rzeźbiarka, wykładowczyni w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, feministka i aktywistka, opowiada o swojej przygodzie z różem, która trwa prawie całe życie.

O tym, że różowy jest dobry dla dziewczynek, dowiedziałam się dopiero, kiedy trochę podrosłam. Wcześniej byłam mała i nie mogłam ocenić krytycznie komunikatów, które dostawałam. Mogłam je jedynie przyjmować i rosnąć w coraz większym poczuciu tego, że ani ten kolor, ani moja płeć nie są pozytywnie postrzegane. W związku z tym różowy był jedynym kolorem, którego nienawidziłam. Uważałam, że jest infantylny, kiczowaty, sztuczny. Unikałam go jak ognia. Nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego tak myślę. Przyjmowałam to bez refleksji. 

Po raz pierwszy użyłam koloru różowego w pracy dyplomowej na zakończenie studiów na wydziale rzeźby. Zrobiłam abstrakcyjną, różową rzeźbę wielką na prawie pięć metrów. Potem zaczęłam robić kolejne rzeźby w tym kolorze. Zaczęłam się też ubierać w pojedyncze różowe ubrania. Trochę wstydziłam się tego i potrzebowałam czasu na oswojenie się z tym kolorem. Stopniowo dokładałam kolejne elementy garderoby. Z czasem zrozumiałam, że nienawidziłam tego koloru, bo świat przekazywał mi informacje, że jest to kolor dla dziewczynek, które są gorsze. A ja nie chciałam być gorsza tylko dlatego, że urodziłam się dziewczynką. 

Zrozumiałam to akurat w okresie, gdy zaczęłam pracować w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Postanowiłam, że odczaruję ten kolor. Z premedytacją zaczęłam cała ubierać się na różowo.

Wzbudzało to wielkie poruszenie. Przychodziłam w spódnicach, sukienkach, z pomalowanymi paznokciami, w szpilkach. Wszystko na różowo. Przez pierwszy rok były skargi na mój wygląd. Z czasem wszyscy zaczęli się w akademii przyzwyczajać. Różowy stał się moim mundurkiem. A inne kobiety pracujące w akademii przestały bać się używać różu. 

Bardzo lubię wyjeżdżać do innych akademii, gdzie ludzie nie są przyzwyczajeni do mojego wyglądu. Czasami są zdziwieni, kiedy dowiadują się, w jakim charakterze przyjechałam i jaki mam tytuł naukowy. Kiedy to do nich dociera, zmienia im się twarz. Zaczynają mnie inaczej postrzegać. 

Kiedy używam różu, wypuszczam w świat komunikat, że nie wstydzę się tego, co jest we mnie kobiecego czy dziewczyńskiego. Mówię innym, że jestem z tego dumna i że to jest mój atut. Jestem teraz profesorką, która ubiera się na różowo. Jest to sygnał dla innych dziewczyn, że mimo iż są kobietami, to mogą robić to, co chcą, i być tym, kim tylko zechcą.