Matki Ukrainy to cykl wywiadów Fundacji Kosmos dla Dziewczynek z kobietami, które uciekły przed wojną do Polski. To próba oddania głosu tym, o których sporo mówimy w trzeciej osobie, ale których nie słyszy się w polskich mediach tradycyjnych czy społecznościowych. A tymczasem one są tu z nami. Nasze rozmówczynie opowiadają o tym, jak układają życie swoje i swoich dzieci w Polsce, jak mierzą się z tym, co zostawiły za sobą, jak ich dzieci adaptują się w zupełnie nowych okolicznościach. Ich macierzyński punkt widzenia jest dla nas szczególnie ważny. Wymyka się eksperckim narracjom i dotyka tego, co w życiu najważniejsze.

„Українські матері” – це цикл інтерв’ю Фундації „Космос для дівчаток” з жінками, які втекли від війни до Польщі. Це спроба надати слово тим, про кого ми багато говоримо в третій особі, але кого не чути в польських традиційних чи соціальних медіа. А поки що вони тут, з нами. Наші співрозмовниці розповідають про те, як вони влаштовують своє життя і життя своїх дітей у Польщі, як вони справляються з тим, що залишили, як їхні діти адаптуються в цілком нових умовах. Для нас надзвичайно важлива їхня материнська точка зору. Вона відходить від експертних розповідей і торкається того, що є найважливішим у житті.

Wywiad z Olgą Owczarenko, ukraińską psycholożką, matką dwunastoletniej Sofiji i pięcioletniego Matwieja, z którymi uciekła przed wojną z Czerkasów w Ukrainie do Wrocławia

Sofija, córka Olgi, była bohaterką reportażu w dziale Girl power w numerze 29 „Kosmosu dla dziewczynek” pod tytułem „Nie jestem uchodźczynią, jestem Sofija”.

Інтерв’ю з Ольгою Овчаренко, українською психологинею, матір’ю дворічної Софії та п’ятирічного Матвія, яка втекла від війни з Черкас, що в Україні до Вроцлава

Софія, донька Ольги, була героїнею репортажу в рубриці Girl Power 29-го випуску журналу Космос для дівчаток під назвою Я — не біженка, я – Софія.

Jak znalazłaś się z dziećmi we Wrocławiu, gdzie teraz mieszkacie?

W Ukrainie miałam zwyczajne, dobre życie. Kiedy wybuchła wojna, pomyślałam, że potrwa dwa tygodnie. Mój mąż był podobnego zdania: mówił, że wojna wkrótce się skończy. Więc po prostu czekaliśmy. Znajoma z pracy, która mieszka w Rumunii, napisała do mnie, zachęcając, żebym do niej przyjechała, bo ma bezpieczne miejsce dla mnie i moich dzieci. Ale wtedy jeszcze o tym nie myślałam.

Jakiś czas później odezwała się do mnie koleżanka z Polski, zapytała, jak się czuję; to mnie podniosło na duchu, poczułam, że jej zależy, że chce mi pomóc. Piątego marca rano przeczytałam wiadomości i wtedy w jednej chwili zdałam sobie sprawę, że nie mogę już zapewnić bezpieczeństwa dzieciom w naszym kraju. Że nasz dom stał się już zbyt niebezpieczny. Nagle dotarło do mnie: jestem ich matką, moim zadaniem jest je chronić. Tego dnia postanowiłam wyjechać z dziećmi do Polski. Ale jak to zrobić? Nie miałam pojęcia!

Zadawałam sobie pytanie: jak ludzie to robią? Jak uciekają przed wojną?

Może byłam w szoku. To było naprawdę trudne. Jednak spakowałam siebie i dzieci i wyruszyliśmy na dworzec. Tego dnia pociąg się nie pojawił. Gdy wróciliśmy do domu mój mąż zapytał: czy nadal chcesz pojechać do Polski? Odpowiedziałam, że tak. Czułam, że to jest właściwe dla mnie i dla moich dzieci. Więc następnego dnia znowu udaliśmy się na dworzec i tego dnia pociąg tam był. A w nim – ludzie w panice. Mnóstwo ludzi. W pociągu nie było dla nas miejsca, całą drogę staliśmy ściśnięci. Następnego dnia przybyliśmy do Lwowa, a następnie wyruszyliśmy z polskimi wolontariuszami do Warszawy. W drodze pomogła nam moja polska koleżanka. Przenocowaliśmy u niej, a następnego dnia zostaliśmy wysłani do Wrocławia.

Sofija, córka Olgi, była bohaterką 29. numeru magazynu “Kosmos dla dziewczynek”.

Софія, донька Ольги, була героїнею 29 видання журналу “Космос для дівчаток”.

NR 29 / NIEZNANE 

Sofija, córka Olgi, była bohaterką 29. numeru magazynu “Kosmos dla dziewczynek”.
Софія, донька Ольги, була героїнею 29 видання журналу “Космос для дівчаток”.

NR 29 NIEZNANE

Co czułaś, kiedy dotarłaś do Polski?

Przez pierwsze dwa tygodnie czułam głównie ciekawość: nowy kraj, nowe otoczenie, z dziećmi spacerowaliśmy po Wrocławiu i zdobywaliśmy informacje o Polsce. Przyjaciele z całej Europy mnie wspierali, dzwonili, pytali, jak się mam. Kiedy po dwóch tygodniach dostałam pracę jako psycholożka, zaczęłam być zajęta. Znajoma pomogła mi znaleźć mieszkanie, za które nie muszę płacić; nie starczyłoby mi pieniędzy na opłacenie czynszu rynkowego, polskie ceny są dla nas bardzo wysokie. Więc otrzymałam dużo pomocy. Jednocześnie w tym czasie uderzyło mnie, że prawda jest taka: jestem poza domem, nie wiem, jak długo ta sytuacja potrwa i że pewnie jeszcze długo nie zobaczę się z mężem. Kiedy to sobie uświadomiłam, było to dla mnie nie do wyobrażenia.

Czułam się zmęczona. Czułam się rozczarowana. Bardzo wyraźnie zdałam sobie sprawę, że takie życie, samej z dziećmi, bez męża, bez bliskich, będzie bardzo trudne. Bywało, że Polacy byli dla mnie niegrzeczni, w autobusach, na ulicach mówili: „głupia”, „nie zaglądaj”, „czekaj”, nawet jeśli o nic nie pytałam. Czułam się źle. Dawali mi do zrozumienia, że nie jestem u siebie. I tak właśnie się czułam.

Ale potem zauważyłam, że jest też druga strona: obce osoby na ulicy chciały mi pomóc, pytały, gdzie jest mój mąż, jak się czuję – zwyczajnie interesowały się moim losem. To sprawiało, że czułam się traktowana po ludzku. Podnosiło mnie to na duchu. Pomyślałam, że otaczają mnie dobrzy ludzie.

A co czuły dzieci, kiedy zaczęliście życie we Wrocławiu? W końcu to była decyzja mamy, nie ich.

Kiedy zdecydowałam się na wyjazd do Polski, początkowo dzieci nie rozumiały sytuacji, płakały jedynie z tego powodu, że przez jakiś czas nie zobaczą tatusia. W podróży do Polski Sofija mi pomagała; pilnowała naszych toreb, gdy ja czekałam na transport, przynosiła mi i Matwiejowi jedzenie od wolontariuszy – wtedy zdałam sobie sprawę, że jest już naprawdę duża. A Matwiej był taki spokojny.

Kiedy przyjechaliśmy do Polski, żadne z nich nie chciało jeść. Myślę, że to z powodu stresu. Oboje byli zbyt spokojni jak na nich, jakby zamrożeni. Ale po pewnym czasie poczuli się bezpieczniej i wtedy zaczęli płakać z tęsknoty za ojcem.

To było dla mnie takie trudne! Chciałam im pomóc, chciałam, żeby widzieli mnie silną, a tymczasem też chciało mi się płakać

Jak wyglądało wasze wspólne życie w Ukrainie?

Mieliśmy domek z ogródkiem, w którym dzieci mogły się bawić, mieliśmy kota, psa, którego dzieci bardzo lubiły, akwarium z rybkami. Mój mąż bardzo mi pomagał w domu. Miałam bardzo szczęśliwe życie, wokół mnie było wielu bliskich, dzieci miały kuzynów i kuzynki, z którymi się bawiły, dużą rodzinę.

Sofija, która ma 12 lat, w Czerkasach chodziła do klasy gimnastycznej i była jej liderką, zdobywała nagrody, medale, była bardzo aktywna. Kiedy przyjechaliśmy do Polski, było jej bardzo ciężko, bardzo tęskniła za swoim ukraińskim życiem. Ale po pewnym czasie przekonała się, że może być w stałym kontakcie z przyjaciółmi w Czerkasach, więc teraz jest zadowolona. Zaprzyjaźniła się z ukraińskimi chłopcami i dziewczynami tutaj, w swojej polskiej klasie. Chodzi na kurs kreatywności, który bardzo jej się podoba. Mówi mi teraz, że w przyszłości chce się uczyć w polskiej szkole.

Matwiej ma pięć lat, w Ukrainie już się uczył, bo przygotowywał się do pierwszej klasy: miał kursy języka angielskiego i matematyki oraz języka ukraińskiego. Lubił jeździć na hulajnodze. W Ukrainie nie jeździł na rowerze; nauczył się tutaj, w Polsce – w tydzień. Tak szybko! Ale w polskim przedszkolu na początku było mu trudno, mówił, że jest tam nudno. W Ukrainie zajęcia plastyczne, wycieczki, wszystko było dla niego interesujące. A tu – nawet jak były jakieś ciekawe zajęcia, to wszystkie dzieci mówiły na nich po polsku i on nic nie rozumiał. Pomogła nam dyrektorka. Zauważyła problem i poświęciła Matwiejowi dużo uwagi. Teraz mój syn bawi się z dziećmi po polsku.

Ja moim dzieciom mówię po prostu: wojna się nie kończy, więc to, co możemy zrobić, to po prostu żyć z dnia na dzień. I moje dzieci to rozumieją.

Czy zauważasz jakieś większe różnice pomiędzy polską a ukraińską kulturą?

Pierwsze, co mnie najbardziej zdumiało, to różnica w jedzeniu. W Ukrainie jemy barszcz czy inną zupę, warzywa – i dużo chleba. Czy to makaron, czy sałatka – wszystko z chlebem. Jedną z pierwszych rzeczy, które mój syn powiedział mi o polskim przedszkolu, było, że dzieci jedzą tam zupę bez chleba! Mam wrażenie, że w porównaniu z wami chcę cały czas jeść chleb – tak często kupuję pączki, bułki, ciasto. Widzę też różnicę w sposobie obchodzenia świąt. W Ukrainie też mamy te święta co wy, jak Dzień Matki, Dzień Ojca, Dzień Dziecka i tak dalej – ale obchodzimy je jedynie prywatnie, publicznie raczej nie mówi się o tym, ludzie mają za zadanie pracować: w niedziele, wielu w nocy, w sylwestra również. W Polsce wszelkie święta obchodzone są bardziej otwarcie, oficjalnie mówi się, że człowiek ma prawo mieć trochę wolnego czasu, odpocząć: na przykład w niedzielę sklepy są zamknięte. Według moich obserwacji oficjalne instytucje w Polsce dbają o zdrowie psychiczne i fizyczne obywateli.

Również w autobusach czy pociągach ludzie są tu spokojniejsi, jakby po prostu czuli się bezpiecznie; komunikują się bez gniewu. W Ukrainie, i mówię również o sytuacji przed wojną, ludzie są znacznie bardziej zdenerwowani. Kiedy zaczynałam pracować w Polsce, moi koledzy i koleżanki powtarzali „spokojnie, spokojnie”. Mam wrażenie, że to słowo jest w Polsce bardzo ważne. „Powoli, spokojnie”. W Ukrainie takim słowem wydaje mi się raczej: „szybko, szybko”. Kolejna rzecz to „przepraszam”, „dziękuję” – w Polsce bardzo często słyszę takie grzecznościowe formy. W Ukrainie słyszałam je rzadziej, raczej wyłącznie w sytuacjach, gdy to było naprawdę, naprawdę potrzebne. W moim kraju, kiedy pomagałam komuś na ulicy, nie słyszałam „dziękuję”. Może ludzie w Ukrainie boją się komunikować? Nie wiem. Dla moich dzieci Polska jest bardzo ciekawym doświadczeniem, ponieważ pokazuje, jak możemy być bardziej otwarci. W przedszkolu, gdy wchodzę, mówię wszystkim: „dzień dobry”, „dzień dobry”, „dzień dobry”; kiedy wychodzę, mówię: „do widzenia”, „do widzenia”. W Ukrainie zwykle wychodziliśmy bez słowa.

A czy zauważyłaś różnice w wychowywaniu dzieci?

W Polsce dzieci, które mam okazję obserwować, są bardzo inteligentne, zachowują się zgodnie z zasadami, także w miejscach publicznych chłopcy nie są agresywni. Dzieci są bardziej otwarte, konstruktywnie podchodzą do różnych sytuacji. Kiedy komunikują się ze sobą, pomagają sobie nawzajem, chcą się razem bawić. Dzieci ukraińskie też, zarazem jednak najczęściej korzystają z gadżetów, telefonów, przez co zamykają się w jednej, bardzo specyficznej czynności.

Jednocześnie dzieci z Ukrainy, które znam, są ogromnie kreatywne w dziedzinie sztuki, nowych pomysłów, projektów. Może to nasz styl życia na to wpływa: dzieci muszą być kreatywne, bo muszą znaleźć sposoby na spędzanie czasu.

Ukraińskie dzieci dostają dużo swobody. Znam rodziców, którzy bez problemu zostawiają je same w domu na wiele godzin: dzieci w tym czasie po prostu siedzą przed telewizorem. W Polsce, jeśli rodzice muszą wyjść, to raczej szukają kogoś do opieki w domu lub znajdują im jakieś zajęcia pozaszkolne.

Po szkole moje dzieci chodzą do parku lub do sklepu same; w Polsce nie jest to zbyt popularne rozwiązanie. W Ukrainie, kiedy zajęcia pozaszkolne wypadały mojej córce w czasie, kiedy ja byłam w pracy, chodziła na nie sama. Od siódmego roku życia. Jest więc bardziej niezależna. Ale jednocześnie w Ukrainie jest mniej bezpiecznie na ulicach niż w Polsce, częściej zdarzają się wypadki spowodowane przez zbyt szybko jeżdżących kierowców. Nie mamy dróg rowerowych. W naszym kraju moja córka nigdy nie mogłaby beze mnie jeździć na rowerze.

W Polsce jest większa kontrola rodzicielska – i większa jest też kontrola społeczna nad rodzicami.

Kiedy spóźnię się do przedszkola i przyjdę po dziecko już po godzinie zamknięcia, w Ukrainie to nie problem. W Polsce to bardzo duży problem: jeśli nie odbiorę syna na czas, nauczycielka może wezwać policję, bo traktuje to zdarzenie jako niezapewnienie opieki dziecku. W Ukrainie zostawiamy sobie trochę miejsca na spóźnienie.

A czy widzisz różnice w zachowaniu i w sposobie wychowywania polskich i ukraińskich dziewczynek?

Te polskie dziewczynki, które do tej pory spotkałam, wydały mi się bardziej nieśmiałe, mniej aktywne niż ukraińskie. Miałam takie wrażenie na półkoloniach, na których pracowałam podczas ubiegłych wakacji – ukraińskie dziewczynki nie były „u siebie”, a tymczasem to te polskie były bardziej zamknięte w swoich grupach, ostrożne.

Polskie dziewczynki na pewno mniej używają telefonów. Moja córka mówi: „mamo, te rzeczy, które polskie dziewczyny oglądają teraz, my w Ukrainie oglądałyśmy rok, dwa lata temu”. Może ukraińskie dziewczynki szybciej się rozwijają, bo są do tego zmuszone przez okoliczności?

W rodzinie polskiej i ukraińskiej sposób wychowywania dzieci, w tym dziewczynek, wydaje mi się zbliżony, ale w szkole się różni. Podejście, którego doświadczyłam w polskiej szkole, bardziej mi się podoba. W Ukrainie, kiedy na spotkaniu z rodzicami nauczycielka podaje zasady, rodzice często burzą się, protestują, podkreślają, że to oni najlepiej znają swoje dziecko. W Polsce rodzice słuchają i przyjmują. Dzięki temu dzieciom też jest łatwiej przyjąć zasady, ustalone reguły. Bo te reguły są przecież po coś. Podążając za nimi, dzieci uczą się współpracy w grupie, życia w społeczności. Polskie dzieci przepraszają, jeśli zachowają się nie w porządku.

Moja córka była w szoku, kiedy zobaczyła po raz pierwszy, jak w Polsce chłopcy, zanim wejdą do klasy, przepuszczają najpierw wszystkie dziewczynki. W Ukrainie nie ma takiego zwyczaju. Dzieci w ogóle są bardziej impulsywne, panuje wśród nich większy chaos. Dzieci w Polsce, wydaje mi się, charakteryzuje większa tolerancja. Zarówno dziewczynki, jak i chłopców. Kiedyś z Matwiejem spóźniłam się na wycieczkę, cała klasa już na niego czekała. W Ukrainie nauczycielka byłaby zła. W Polsce zobaczyła mojego syna z daleka i zawołała: „Matwiej, chodź, czekamy na ciebie!”. Dzieci przyłączyły się do niej i zaczęły skandować: „Mat-wiej, Mat-wiej!”. To było bardzo krzepiące. To poczucie, że mój syn jest częścią grupy, że ma w niej swoje miejsce, jest potrzebny.

Jak się teraz czujesz w Polsce?

Czuję stres, każdego dnia mam dużo zadań, mało wolnego czasu, ale mam świadomość, że po prostu muszę działać, żyć, opiekować się dziećmi.

Mam w sobie energię: chcę być silna, chcę żyć. Staram się po prostu cieszyć się tym, że oddycham.

Cieszyć się tym, że spędzam czas z dziećmi, jeżdżę z nimi na rowerach do parku. Moje dzieci mają miejsce i czas na naukę, możemy być blisko, wszystko to jest dobre. Myślę, że taka postawa pomaga mi przetrwać.

Moim zadaniem jest po prostu czekać. W jakiejkolwiek sytuacji się znajdę, zwykle zadaję sobie pytanie: co mogę w tej chwili zrobić? Jak mogę zaopiekować się sobą lub moimi dziećmi? Dzięki takiemu stawianiu sprawy udaje mi się zazwyczaj robić to, co najważniejsze. Ale jednocześnie przy takim podejściu nie jestem w stanie zobaczyć szerszej perspektywy. Moje cele, te w dalszej przyszłości, nie są dla mnie jasne.

Ale cóż, po prostu staram się nie myśleć o tej szerszej perspektywie. Kiedyś miałam dużo planów, zadań, marzeń. Zaczęły się realizować w Ukrainie – i wszystko to zostało przerwane. Kiedy o tym myślę, jest mi bardzo źle. Nauczycielki w szkole, w przedszkolu pytają mnie, czy w przyszłym roku dzieci będą się uczyć w Polsce. Ale ja nic nie wiem o naszej przyszłości.

Я кажу дітям: що ми можемо зробити — це просто жити з дня на день

Як Ти з дітьми опинилися у Вроцлаві, де зараз проживаєте?

В Україні у мене було звичайне, хороше життя. Коли почалася війна, я подумала, що вона триватиме два тижні. Мій чоловік був схожої думки: казав, що війна скоро закінчиться. Тож ми просто чекали. Подруга з роботи, яка живе в Румунії, написала мені листа, заохочуючи приїхати до неї, тому що у неї є безпечне місце для мене і моїх дітей. Але тоді я про це ще не думала. 

Через деякий час мені зателефонувала колега з Польщі і запитала, як я себе почуваю, це підняло мені настрій, я відчула, що їй дійсно не байдуже, що вона хоче мені допомогти. Вранці п’ятого березня я прочитала новини і в одну мить зрозуміла, що більше не можу забезпечити захист дітям в нашій країні. Що наш дім вже став надто небезпечним. І раптом до мене дійшло: я — їхня мати, мій обов’язок — захистити їх. Того дня я вирішила виїхати з дітьми до Польщі. Але як це зробити? Я й гадки не мала! 

Я запитувала себе: як це роблять люди? Як вони рятуються від війни? 

Можливо, я була в шоковому стані. Це було насправді складно. Однак я зібрала свої та дітей речі, і ми поїхали на залізничний вокзал. Але в той день ми чекали, а поїзд так і не прибув. Коли ми повернулися, чоловік запитав: ти все ще хочеш поїхати до Польщі? Я відповіла, що так. Я відчувала, що це правильне рішення для мене і для моїх дітей. Тож наступного дня ми знову поїхали на вокзал, і в цей день потяг був уже на станції. А в ньому — перелякані люди. Безліч людей. У поїзді не було вільних місць, ми простояли всю дорогу, притиснувшись один до одного. Наступного дня ми прибули до Львова, а потім разом з польськими волонтерами виїхали до Варшави. Дорогою нам допомагала моя польська подруга. Ми переночували у неї, а наступного дня нас відправили до Вроцлава.

Що Ти відчула, коли прибула до Польщі? 

Перші два тижні я відчувала переважно цікавість: нова країна, нове оточення, ми гуляли з дітьми по Вроцлаву, черпали відомості про Польщу. Мене підтримували друзі з усієї Європи, дзвонили, питали, як справи. Через два тижні, знайшовши роботу психолога, я стала працювати. Подруга допомогла мені знайти квартиру, за яку не треба платити, на ринкову оренду не вистачило б грошей, польські ціни для нас дуже високі. Тож я отримала значну допомогу. Разом з тим, мені тоді спало на думку, що реальність виглядає наступним чином: що я далеко від дому, що я не знаю, як довго триватиме ця ситуація, і що я, можливо, ще довго не побачу свого чоловіка. Коли я це усвідомила, для мене це було немислимо.

Я відчувала себе втомленою. Відчула розчарування. Я дуже чітко розуміла, що таке життя, самій з дітьми, без чоловіка, без близьких, буде дуже непростим. Були випадки, коли поляки грубіянили мені, в автобусах, на вулицях, казали глупа, не витріщайся, почекай, навіть якщо я нічого не просила. Почувалася ніяково. Вони дали мені зрозуміти, що я не в себе вдома. І так я себе почувала. 

Але потім я помітила, що є й інша сторона: незнайомі люди на вулиці хотіли мені допомогти, запитували, де мій чоловік, як я себе почуваю — просто цікавилися моєю долею. Це дало мені змогу відчути, що до мене ставляться з людяністю. Це піднімало мене духом. Вважала, що мене оточують хороші люди. 

А як діти сприйняли те, коли ви почали жити у Вроцлаві? Зрештою, це було рішення мами, а не їхнє.

Коли я прийняла рішення їхати до Польщі, діти спочатку не зрозуміли, що відбувається, тільки плакали, бо тривалий час не бачитимуть тата. В дорозі до Польщі Софійка допомагала мені: наглядала за нашими валізами, поки я чекала на транспорт, приносила нам з Матвієм їжу від волонтерів — ось тоді я зрозуміла, що вона справді вже доросла. А Матвій був такий спокійний. 

Коли ми приїхали до Польщі, вони обоє не хотіли їсти. Гадаю, це було через стрес. Вони були надто спокійні, як на них, якісь замріяні. Проте через деякий час вони відчули себе більш захищеними, і тоді вони почали плакати, бо сумували за батьком. 

Для мене це було так важко! Я хотіла їм допомогти, хотіла, щоб вони бачили мене сильною, а в той же час мені теж хотілося плакати.

Яким було ваше спільне життя в Україні?

У нас був будинок з садом, де діти могли гратися, у нас був кіт, собака, якого діти дуже любили, акваріум з рибками. Чоловік дуже допомагав мені вдома. У мене було дуже щасливе життя, навколо мене було багато близьких, діти мали двоюрідних і троюрідних братів і сестер, з якими можна було гратися, велику родину.

Софія, якій 12 років, ходила у Черкасах на секцію гімнастики і була лідеркою, здобувала призові місця, медалі, була дуже активною. Коли ми приїхали до Польщі, їй було дуже важко, вона дуже сумувала за своїм українським життям. Але через деякий час вона переконалася, що може бути на постійному зв’язку зі своїми друзями в Черкасах, тож зараз вона щаслива. Вона подружилася з українськими хлопчиками та дівчатками тут, у польському класі. Відвідує творчі курси, які їй дуже подобаються. Зараз вона каже мені, що в майбутньому хоче навчатися в польській школі.

Матвію 5 років, в Україні він вже навчався, адже готувався до першого класу: проходив курси англійської мови, математики та української мови. Любив кататися на самокаті. В Україні він не катався на велосипеді, навчився тут, у Польщі — за тиждень. Так швидко! А от у польському садочку йому спочатку було важко, казав, що там нудно. В Україні заняття з мистецтва, подорожі, поїздки — все було для нього цікавим. Тут, навіть коли були цікаві заходи, всі діти розмовляли польською і він нічого не розумів. Нам допомогла Директорка школи. Вона помітила проблему і приділила багато уваги Матвію. Тепер мій син грається з дітьми польською мовою. 

Своїм дітям я кажу просто: війна не закінчилася, тому все, що ми можемо зробити — це просто жити з дня на день. І мої діти це розуміють.

Чи помічаєш суттєві відмінності між польською та українською культурою?

Перше, що мене найбільше вразило — це різниця в харчуванні. В Україні ми їмо борщ або іншу зупу, овочі — і багато хліба. Чи то макарони, чи салат — все з хлібом. Одне з перших, що розповів мені син про польський дитсадок, було те, що там діти їдять зупу без хліба! Менi здається, що я весь час хочу їсти хлiб у порiвняннi з вами — так часто купую пампушки, булочки, пляцки. Я також бачу різницю в тому, як проходять свята. У нас в Україні також є свята, як і у вас — День Матері, День Батька, День Захисту Дітей і так далі — але ми відзначаємо їх лише приватно, публічно про свята не прийнято говорити, люди мають виконувати роботу: у неділю, багато хто вночі, в новорічну ніч також. У Польщі всі свята відзначаються більш відкрито, офіційно говориться, що люди мають право на час вільний, на відпочинок: наприклад, у неділю магазини не працюють. За моїми спостереженнями, офіційні інституції в Польщі дбають про психічне та фізичне здоров’я громадян.

Також в автобусах чи потягах люди тут спокійніші, ніби просто відчувають себе в безпеці, спілкуються без злості. В Україні, я також говорю про ситуацію до війни, люди значно нервовіші. Коли я починала працювати в Польщі, мої колеги постійно казали: Спокійно, спокійно. Я зрозумів, що це слово дуже важливе в Польщі. Повільно, спокійно. В Україні подібне слово, як на мене, скоріше, звучить так: Швидше, швидше. Інша справа – перепрошую, дякую. — У Польщі я дуже часто чую такі ввічливі форми. В Україні я чула їх рідше, скоріше лише в ситуаціях, коли це було справді необхідно. У моїй країні, коли я допомагала комусь на вулиці, я не чула дякую. Можливо, люди в Україні бояться спілкуватися? Не знаю. Для моїх дітей Польща — це дуже цікавий досвід, тому що вона показує, як ми можемо бути більш відкритими. У дитячому садку, коли я заходжу, я всім говорю: Доброго ранку, Доброго дня; коли йду, кажу: До побачення, До побачення. В Україні ми зазвичай йдемо, не сказавши ні слова.

А чи Ти помітила відмінності у вихованні дітей?

У Польщі діти, за якими я маю можливість спостерігати, дуже інтелігентні, поводяться згідно з правилами, також у громадських місцях хлопці не агресивні. Діти більш відкриті, конструктивно підходять до різних ситуацій. Коли спілкуються між собою, вони допомагають один одному, хочуть гратися разом. Українські діти теж, але при цьому вони здебільшого користуються гаджетами, телефонами, тому вони зациклюються на одному дуже специфічному виді діяльності.

Водночас, українські діти, яких я знаю, надзвичайно креативні з точки зору мистецтва, нових задумів, проектів. Можливо, на це впливає наш спосіб життя: діти змушені бути креативними, тому що їм доводиться шукати способи, як провести свій час.

Українським дітям дають багато свободи. Я знаю батьків, які без проблем залишають їх вдома самих на кілька годин: діти в цей час просто сидять перед телевізором. У Польщі, якщо батькам доводиться виходити з дому, вони шукають когось, хто б доглядав їх вдома, або знаходять для них позашкільні заняття.

Після школи мої діти самі йдуть в парк або в магазин, це не дуже прийнятне рішення в Польщі. В Україні, коли позашкільні заняття припадали на той час, коли я була на роботі, донька ходила на них самостійно. З семи років. Тому вона більш незалежна. Але в той же час в Україні менш безпечно на вулицях, ніж у Польщі, більше аварій через перевищення водіями швидкості. У нас немає велосипедних доріжок. У нашій країні моя донька ніколи не могла без мене сісти на велосипед.

У Польщі є більше батьківського контролю — і більше суспільного контролю над батьками.

Коли я запізнююся в дитячий садок і приходжу за дитиною після закриття, в Україні це не є проблемою. У Польщі це дуже велика проблема: якщо я не заберу сина вчасно, вчителька може викликати поліцію, тому що вона розцінює це як невиконання обов’язків по догляду за дитиною. В Україні ми залишаємо собі певний простір для запізнень.

А чи спостерігаєш відмінності у поведінці та способі вихованні польських та українських дівчат?

Польські дівчата, з якими я зустрічалась, здавались мені більш сором’язливими, менш активними, ніж українські дівчата. Таке враження склалося у мене в літніх таборах, де я працювала минулого літа — українські дівчата не були як вдома, тоді як польські були більш замкнутими у своїх групах, обережнішими.

Польські дівчата, безумовно, менше користуються телефонами. Моя донька зауважила: Мамо, те, що зараз дивляться польські дівчата, ми в Україні дивилися рік, два роки тому. Можливо, українські дівчата розвиваються швидше, бо їх до цього змушують обставини?.

В польських і українських сім’ях виховання дітей, в тому числі дівчат, мені здається схожим, але в школі відрізняється. Підхід, який я відчула в польській школі, мені подобається більше. В Україні, коли вчитель дає правила під час батьківських зборів, батьки часто бурхливо реагують, протестують, наголошують на тому, що саме вони найкраще знають свою дитину. У Польщі батьки слухають і приймають. Завдяки цьому дітям легше сприймати правила, встановлені принципи. Адже ці правила існують не просто так. Дотримуючись їх, діти вчаться співпрацювати в групі, жити в суспільстві. Польські діти просять вибачення, якщо вони поводяться не за правилами. Моя донька була здивована, коли вперше побачила, як у Польщі перед тим, як зайти до класу, хлопчики пропускають дівчаток першими. В Україні такого звичаю немає. Діти взагалі більш імпульсивні, поміж них панує більше хаосу. Діти в Польщі, мені здається, більш толерантні. Як дівчата, так і хлопці. Одного разу я запізнилася на екскурсію з Матвієм, весь клас вже чекав на нього. В Україні вчителька була б розлючена. У Польщі вона здалеку побачила мого сина і покликала: Матвію, давай, ми чекаємо на тебе! Діти приєдналися до неї і почали вигукувати: Матвій, Матвій, Матвій! Це було дуже зворушливо. Це відчуття, що мій син є частиною колективу, що він має в ньому місце, що він потрібен.

Як Ти зараз почуваєшся у Польщі?

Я відчуваю стрес, щодня багато завдань, мало вільного часу, але я усвідомлюю, що я просто повинна діяти, жити, піклуватися про своїх дітей. 

В мені є енергія: я хочу бути сильною, я хочу жити. Намагаюся просто насолоджуватися тим, що я дихаю. 

Отримувати задоволення від спілкування з дітьми, їздити з ними на велосипедах до парку. Мої діти мають простір і час для навчання, ми можемо бути поруч, це все добре. Думаю, таке ставлення допомагає мені вистояти.

Моє завдання — просто чекати. В якій би ситуації я не опинилася, я зазвичай запитую себе: що я можу зробити в цей момент? Як я можу подбати про себе або моїх дітей? Завдяки такому ставленню мені зазвичай вдається робити те, що є найважливішим. Але в той же час, при такому підході я не можу побачити більш загальної перспективи. Мої цілі, ті, що в подальшій перспективі, мені не зрозумілі.

Ну, що ж, я просто намагаюся не думати про загальну картину. Раніше у мене було багато планів, завдань, мрій. Вони почали реалізовуватися в Україні — і все це було перервано. Коли я думаю про це, мені дуже сумно. Вчителі в школі, в дитячому садку запитують мене: чи будуть діти наступного року навчатися в Польщі? Але я нічого не знаю про наше майбутнє.

Patron cyklu / Партнером циклу є

Mariana Tarchanyn – w Ukrainie pracowała jako nauczycielka języka polskiego, literatury polskiej i historii w kilku szkołach, autorka projektu: “Każdemu, kto tonie należy podać rękę. Niezwykłe życie Ireny Sendlerowej”. Filolożka języka angielskiego i polskiego, tłumaczka, prowadzi kursy języka polskiego jako obcego. 

Мар’яна Тарчанин – в Україні працювала вчителькою польської мови, літератури та історії у кількох школах, авторка проєкту: „Кожному хто потопає необхідно протягнути руку допомоги. Неймовірне життя Ірени Сендлер”. Філологиня англійської та польської мов, перекладачка, проводить курси польської мови як іноземної. 

Zapisz się do naszego newslettera