Całe godziny, całe wieczory, całe weekendy spędzane przez twoje dziecko przed komputerem? Albo z tabletem w dłoni? Albo z telefonem? Martwisz się, że to zbyt dużo? Ten niepokój dopada wielu rodziców.
Scena pierwsza: historie o spędzanych przez dzieci przy komputerze dziesiątkach godzin opowiadali mi znajomi, którzy mają córki i synów w wieku szkolnym. Podczas drugiego lockdownu tych opowieści było najwięcej, potem cichły. Jakbyśmy się uodpornili, może trochę poddali. A może przyzwyczaili, że tak po prostu jest. Opowieści ucichły, rzeczywistość się nie zmieniła.
Scena druga: pod moim domem jest nieduży park. Po południu pojawiają się tam grupki dzieci w wieku szkolnym, wyraźnie podekscytowane spotkaniem. Mówią głośno, dużo się śmieją, są razem, ale ciągle wpatrują się w telefony.
Scena trzecia: dzwonię do Igora Wiśniewskiego, psychologa dziecięcego, i pytam, co może być sygnałem alarmowym. Jeden z tych, o których mówi, to niewłaściwie wykorzystywany kontakt społeczny – jak choćby wtedy, gdy dzieci siedzą na murku przy orliku i grają na telefonach.
Do pozostałych dzwonków alarmowych jeszcze wrócę.
Jak za szybą
O byciu zaczadzonym internetem i używaniem komputera opowiedziała mi jako pierwsza Joanna, mama 10-letniej Zuzanny. Najpierw Zuza ma lekcje, na szczęście zawsze zaczynają się rano, gdy jest w najlepszej formie. To pięć, czasem sześć lekcji po 30 minut, ale w czasie przerw Zuza nie odchodzi od komputera, bo chce pogadać z koleżankami z klasy.
– Więcej w tym przekrzykiwania się niż rozmowy, ale próbuję się nie czepiać. Potem obiad, zaraz po nim siada do pracy domowej – najczęściej dostają zadania do zrobienia online. Do tego dwa razy w tygodniu angielski przez komputer i jeszcze zajęcia integracyjne – są inicjatywą szkolnej pani pedagog, dzieci rozmawiają o różnych sprawach, mają kontakt, bardzo mi się to podoba. No ale w związku z pandemią to też się dzieje online. Kolejne półtorej godziny. Po tym wszystkim moja córka ma matowe spojrzenie i widzę, że jest wykończona. Odpowiada na to, co do niej mówię, ale odnoszę wrażenie, że już nie ma nawet siły mnie słuchać — mówi Joanna.
- Słowo „zaczadzona” przyszło do mnie kiedyś i wydaje się najlepiej oddawać, jak tyle siedzenia przy komputerze wpływa na moje dziecko – opowiada mama Zuzy.
Kiedyś Zuza bardzo lubiła czytać, dziś też – jak tylko można – wypożycza nowe książki z biblioteki, ale nie ma ochoty po nie sięgać. Woli uprosić mamę, by włączyła Netflixa, no a najbardziej chciałaby po prostu zdzwonić się z przyjaciółką na Skypie. – Najlepszy plan na wieczór – pisać w nieskończoność na komunikatorze albo rozmawiać na Skypie z włączonymi kamerkami. Całymi godzinami. Jak podliczę, ile godzin dziennie Zuza spędza przed ekranami, to mi cierpnie skóra – mówi Joanna.
Igor Wiśniewski pyta, czy pamiętamy, jak sami byliśmy w podstawówce, wisieliśmy na telefonie, godzinami rozmawiając z przyjaciółmi, a rodzice krzyczeli, by odłożyć słuchawkę, bo chcą wreszcie zadzwonić do dziadków. – Rozumiem lęk, że dzieci nadużywają technologii. Ale w tej szczególnej, pandemicznej rzeczywistości musimy ważyć koszty i zyski. Jeśli dziecko ma mało kontaktów z rówieśnikami, a to jest jego podstawowa potrzeba, to ten niedosyt może stanowić duże zagrożenie dla jego rozwoju społeczno-emocjonalnego. Nasza sztywność do niczego dobrego nie będzie w tej sprawie prowadzić – tłumaczy. Na co więc zwracać największą uwagę? Zdaniem psychologa rewidować ustalone zasady – gdy już dzieci mogą się spotkać w parku, niech nie używają Skype’a. Gdy chcą grać online, to tylko z kolegami i koleżankami, a nie z przypadkowymi osobami, bo ten drugi kontakt nie daje im żadnych korzyści. I pamiętać, że pandemia nie będzie trwała bez końca.
Fotografia: Cottonbro, Pexels
Pogubione wątki
Rodzinie Magdy udało się – jak do tej pory – uniknąć zachorowania na covid, ale ona sama często ma wrażenie, że jej 10-letnia córka funkcjonuje tak, jakby dopadła ją mgła mózgowa, wymieniana przez lekarzy jako powikłanie po chorobie. – Mam chwile, gdy mówię do Julki, a ona nie jest w stanie się skupić na dwóch zdaniach. Widzę po oczach, że gdzieś wędruje myślami i absolutnie nic do niej nie dociera, a dwie godziny później nie pamięta połowy rozmowy. Trudno jej się skupić na lekcjach, trudno jej się skupić na oglądaniu filmu, gdy chcemy to zrobić całą rodziną, wciąż o czymś zapomina, a telefon ma jakby przyklejony do dłoni. Po 13 miesiącach pandemii nie poznaję mojej Julii. Czy nadużywa technologii? Ależ oczywiście! Czy staram się to limitować? Tak, ale na swój sposób. Jeśli chce grać wieczorem, zgadzam się, pod warunkiem że gra z koleżankami z klasy. Jeśli chce gadać przez komunikator, to OK, ale muszę znać koleżankę, którą sobie wybrała do tej rozmowy. Jeśli chcą oglądać filmiki na YouTubie i na bieżąco je komentować, to też dobrze, pod warunkiem że koleżanka, tak jak i Julia, ma założony program do kontroli rodzicielskiej i wiem, że nie będą im się wyświetlały treści związane z przemocą, seksem, rasizmem, ksenofobią – opowiada Magda.
I dodaje, że jej zdaniem byłoby nieludzkie ograniczać czas, jaki może spędzać przed ekranem jej córka. – To dla niej najczęściej jedyna szansa na kontakt z rówieśnikami, których bardzo potrzebuje. Jest taka szczęśliwa, gdy słyszy przyjaciółkę! I taka nieszczęśliwa, gdy tamta nie odbiera. Od razu przypominają mi się awantury, jakie urządzała moja mama za skandalicznie wysokie rachunki za telefon, które wydzwaniałam, rozmawiając z moją przyjaciółką w podstawówce – mówi Magda.
Psycholog Igor Wiśniewski przyznaje, że jeszcze przed pandemią był przeciwnikiem grania online w tygodniu, bo to mocno przestymulowuje dojrzewający układ nerwowy dziecka. – Teraz, znów ważąc ryzyka i potencjalne korzyści, uważam, że granie w tygodniu to naprawdę mniejsze zło, o ile dziecko gra w gronie rówieśników. I pod warunkiem, że będziemy stosować kilka prostych zasad. Ja proponuję takie: dziecko codziennie ma spędzić godzinę na dworze, mieć godzinę aktywności fizycznej, a po sześciu godzinach lekcji przed komputerem powinno mieć dwie godziny przerwy, nim siądzie do grania. I bardzo ważne – na dwie godziny przed snem nie korzysta już z żadnych ekranów emitujących niebieskie światło – ani z komputera, ani z tabletu, ani ze smartfona.
Ale to, co jego zdaniem najważniejsze, to dbanie o relację. Bo łatwiej o każde uzależnienie, gdy dziecko jest samotne, pozbawione kontaktów społecznych i oparcia w rodzinie.
– Zawsze łatwiej jest zauważyć nowe zachowanie, a nie emocje, które się za nim kryją. Dzieci przebodźcowane będą pokazywały w zachowaniu agresję, depresję albo lęk. Albo jakąś kompilację tych stanów. To wyraźny sygnał, że ich układ nerwowy nie radzi sobie z nadmiarem stymulacji i warto dla dziecka szukać innych, dodatkowych aktywności, niezwiązanych z byciem online.
Małe kłamstwa i przeinaczenia
Oj, tych problemów technicznych to było naprawdę sporo. 11-letniemu Szymonowi popsuła się kamerka i mógł uczestniczyć w lekcjach tylko w wersji audio. 10-letniej Róży w ogóle źle działał internet, więc z telefonu pisała do nauczycielki SMS‑y, że nie da rady dołączyć, ale rodzice wydrukują jej pracę domową w biurze. Dziewięcioletniej Irminie komputer zaczynał bardzo buczeć, tak mniej więcej w połowie pierwszej lekcji, i musiała go wyłączać, bo się bała, że stanie się coś złego.
Tylko że to wszystko nieprawda. Gdy dzieci znikały z lekcji, włączały grę albo oglądały filmiki na YouTubie, jeden za drugim. Rodzice całej trójki przyznali mi się, że odkrywali te kłamstwa dzieci dopiero po wielu dniach.
Mama Róży jest tym zachowaniem córki oszołomiona. – Nie wiem, co mam myśleć, to kłamstwa w żywe oczy, i to jeszcze wysyłane nauczycielce, którą moja córka lubi. Pytana, czemu tak robiła, płakała i histeryzowała, że ma za mało czasu na granie i przeglądanie sekcji „odkrywaj” na YouTubie.
Właśnie takie zachowanie Igor Wiśniewski umieszcza na liście sygnałów alarmowych, które powinny zwrócić uwagę rodziców na to, że dzieje się coś złego. – Lista nie jest długa, są na niej trzy pozycje: dziecko zostaje przyłapane na tym, że gra, choć loguje się na lekcje; dziecko opuszcza lekcje albo nawet zapomina się zalogować, bo chce się zająć graniem; i wreszcie sygnał trzeci: wszelkie zaniedbania dotychczasowych zainteresowań. Trzeba pamiętać, że nie są to kryteria diagnostyczne, ale na pewno wystarczająca przesłanka, by poszukać wsparcia specjalisty, np. psychologa – wyjaśnia Igor Wiśniewski.
Zmiany, które rodzice Szymona, Irminy, Róży, Zuzy i Julki widzą na co dzień w zachowaniu dzieci, zauważają też autorzy badania naukowego Zdalne nauczanie a adaptacja do warunków społecznych w czasie epidemii koronawirusa, przeprowadzonego w 2020 roku przez zespół naukowców z Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej, Uniwersytetu Gdańskiego, Fundacji Dbam o Mój Zasięg, Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej.
Czego dowiedzieli się badacze? Że zwłaszcza u uczniów wydłużył się czas przeznaczony na rozrywkę online – prawie co drugie dziecko (47 proc. badanych) więcej czasu niż przed pandemią poświęcało na oglądanie filmów i seriali, prawie co trzecie (28 proc.) częściej grało samo w gry cyfrowe albo angażowało się w e‑sport. Ale w raporcie pojawiają się też wątki, które często wybrzmiewają w rozmowach z rodzicami dzieci w wieku szkolnym – badacze zarejestrowali trudności w koncentracji u dzieci (27 proc.) i rozumieniu tego, co mówi nauczyciel (26 proc.), zajmowanie się innymi aktywnościami online podczas lekcji (28 proc. dzieci używa w tym celu smartfona, a kolejne 28 proc. komputera, za pomocą którego łączy się z klasą).
Fotografia: Thomas Park, unsplash
Przywrócić świat
Rodzice Irminy zaszczepili się w pierwszym możliwym terminie. Z Łodzi bez wahania pojechali do Wałbrzycha, bo tam termin szczepienia był możliwy już następnego dnia. – Zrobimy wszystko, by Irminka jak najszybciej miała normalne wakacje i byśmy wszyscy wrócili do normalności. W tym roku planujemy wydać na urlop dużo więcej pieniędzy niż zwykle. Chcemy, by córka spróbowała sportów wodnych, jazdy konnej, by zobaczyła, czy spodoba jej się chodzenie po górach. Negocjujemy z rodzicami jej przyjaciółki, by móc ją zabrać z nami na część wakacji. Chcę za wszelką cenę przywrócić córce świat, jakiego i mnie brakuje. Może wtedy trochę mniej będzie tęskniła za YouTube’em – mówi Maria, mama Irminy.
Imiona dzieci zostały zmienione.