Mom Rage: The Everyday Crisis of Modern Motherhood (Seal Press 2023) – szczerze o matczynej wściekłości, o perfekcjonizmie, bezradności i wyczerpaniu matki na pełny etat pisze dziennikarka Minna Dubin.

Macierzyństwo jest publiczne i każdy ma opinię na ten temat – tak mogłaby zaczynać się recenzja tej książki. Tytuł – „Matczyna wściekłość” – może nam się wydawać przesadzony, a nawet groźny, zwłaszcza po polsku.

Czy umiemy przyznać, że istnieje coś takiego jak matczyna wściekłość, a może nawet wskazać, kiedy pojawia się w naszym życiu?

Książka jest rozszerzonym esejem napisanym przez autorkę dla „New York Timesa”, co często się zdarza, gdy artykuł trafi w bolesny i ważny dla wielu temat.

Minna Dubin opowiada o swoim życiu sprzed diagnozy neuroatypowego synka, który potrafił ją zaskoczyć i wyprowadzić z równowagi swoim zachowaniem, stając się na przykład bezwolną kukiełką na środku przejścia dla pieszych. Kiedy ona go szarpie za rękę – zbyt mocno!, a potem sadza czy wręcz popycha na chodniku ze zbyt wielką siłą, aż jego główka stuknie o beton! – a w końcu płacze razem z nim. „Nigdy go nie uderzyłam” – pisze w innym miejscu – ale różnica między uderzeniem lub nie bywa cienka. – Nie dotykaj go, nie dotykaj – powtarza sobie jak mantrę, kiedy sama jest na granicy.

Autorka jest dziennikarką, pisze bardzo dobrze, wręcz udramatycznia sytuacje, które każda z nas zna z własnego doświadczenia: chwile napięcia i wybuchu związane z wychowywaniem własnych czy obserwowaniem cudzych dzieci. Łatwo nam oceniać innych, same też kurczymy się w poczuciu winy. A co, gdy do zwykłego obciążenia matek dodamy jakieś ponadstandardowe wyzwanie: samodzielne macierzyństwo, chorobę czy neuroatypowość dziecka, rasizm, biedę, brak wsparcia otoczenia?

Fotografia: Minna Dubin, Mom Rage: The Everyday Crisis of Modern Motherhood (Seal Press 2023)

Autorka jest dziennikarką, pisze bardzo dobrze, wręcz udramatycznia sytuacje, które każda z nas zna z własnego doświadczenia: chwile napięcia i wybuchu związane z wychowywaniem własnych czy obserwowaniem cudzych dzieci. Łatwo nam oceniać innych, same też kurczymy się w poczuciu winy. A co, gdy do zwykłego obciążenia matek dodamy jakieś ponadstandardowe wyzwanie: samodzielne macierzyństwo, chorobę czy neuroatypowość dziecka, rasizm, biedę, brak wsparcia otoczenia?

Najlepsze, najświeższe myśli z tej książki pochodzą od innych osób. Na przykład od Adrienne Rich (amerykańska feministka drugiej fali, autorka kultowej książki Zrodzone z kobiety), która zauważyła, że w patriarchalnym świecie cała praca związana z wychowaniem dziecka spada na matkę, podczas gdy nagradza się za nią ojca oraz społeczeństwo. Autorka cytuje amerykańskie statystyki, z których wynika, że kobiety dwa razy częściej niż mężczyźni pracują w niepełnym wymiarze godzin niż mężczyźni, a 82% z nich mówi, że robi to z powodów rodzinnych.

Wielką zaletą tej książki jest pisarski nerw i dobór przykładów. Minna Dubin cytuje wyznania kobiet, których mężowie pochodzą z konserwatywnych rodzin, i to one – oprócz innych obowiązków – muszą wziąć na siebie obowiązek wychowania czy też skołczowania partnera do wyzwań, jakich wymaga się od współrodzica w XXI wieku. Kobiet, które zamawiają wieczorem przez internet dziecięce buciki, zamiast – to fajny przykład – napisać następną wielką amerykańską powieść, bo to mężczyznom od zawsze umożliwia się rozwój, kreatywność i podążanie za marzeniami. Autorka wymienia po kolei modne ostatnio modele macierzyństwa: helikopterowe, Tygrysiej Matki, bliskościowe – żeby przypomnieć, że wszystkie one są bardzo energochłonne, emocjonalnie absorbujące, eksperckie i kosztowne. A przecież jeszcze do końca lat 80. rodzice nie mieli obowiązku dostarczać dzieciom rozrywki.

Minna Dubin radzi nam, żeby „zaprosić złość na herbatę”, dowiedzieć się, co jest jej podglebiem.

Zaangażować partnera w obserwację nadchodzącej złości: co ją poprzedza? Kiedy następuje? Rano czy wieczorem, po całym dniu? „Dobra matka” – pisze w pewnym momencie Dubin – jest ewolucją pojęcia „grzecznej dziewczynki”. I dodaje litanię, którą często słyszą kobiety: „Nie wybrudź się. Siedź spokojnie! Bądź wdzięczna, podziękuj. Bądź skromna, powiedz: proszę. Zamknij buzię! […] Pilnuj swojego nosa. Cśśśś! Rób notatki. A czego chcą inni? Bądź gotowa. Bądź sympatyczna. Uśmiechnij się! Skrzyżuj nogi. Umawiaj się. Z facetami oczywiście. Niech ci się oświadczy. Powiedz tak. Niech mąż będzie zadowolony. Nie naciskaj. Baw się dobrze! Uródź mu dzieci. Siadaj na podłodze i baw się z nimi. Nie narzekaj! Gotuj. Sprzątaj. Składaj. Zapraszaj. Ugość. Oczaruj!”.

Motherhood is a scam (macierzyństwo to ściema) – deklaruje autorka w pewnym momencie. Niezależnie od tego, czy się z nią całkowicie zgadzamy, czy też nie, jej tekst pokazuje nam dobitnie, że w naszym społeczeństwie nadal są tematy tabu: kobieca frustracja, która przeradza się czasem w agresję wyładowywaną na najbliższych. Nuda pierwszych miesięcy spędzanych z niemowlęciem czy też przymus powrotu do pracy bez podstawowych zasobów (sen, relaks, poczucie bezpieczeństwa) – to wszystko są przyczyny matczynej wściekłości. I nie można ich ignorować.

Pomóż nam wydawać „Kosmos dla dziewczynek” – pismo, które dla mnóstwa dziewczynek jest prawdziwym skarbem!

Pomóż nam wydawać „Kosmos dla dziewczynek” – pismo, które dla mnóstwa dziewczynek jest prawdziwym skarbem!