Gdy tyle uwagi poświęca się wspieraniu dziewczyn, co z chłopakami? Jak radzą sobie w sytuacji, gdy stare wzorce męskości odchodzą do lamusa, a nowe dopiero się wykluwają? I w jaki sposób nasze lęki związane z manosferą przekuć w budującą troskę? O wyzwaniach związanych ze wspieraniem chłopców opowiada Ola Daszkowska-Kamińska
Muszę do czegoś się przyznać. Dawno żaden temat nie przysporzył mi tylu trudności. I nawet już wtedy, gdy znajomi pytali – „Jakie masz tezy i o czym chcesz napisać?” – wymigiwałam się od odpowiedzi. Wyznaczyłam sobie zadanie, aby przyjrzeć się wychowywaniu chłopców i określić, jakie wyzwania się z nim wiążą, a przede wszystkim – czym różni się od wychowywania dziewcząt.
Już sam punkt startu jest trudny. Statystki pokazują, że dziewczęta 2–3 razy częściej zgłaszają objawy depresji czy lęku oraz dwa razy częściej podejmują próby samobójcze. Za to u chłopców blisko ⅔ z tych prób jest skutecznych. [1]Dane dotyczące prób samobójczych pochodzą z danych Komendy Głównej Policji za 2024. Dane zaprezentowane są na stronie Fundacji Nie widać po mnie: … Czytaj dalej
Nigdy nie było lepszego czasu na wychowywanie chłopca – tak twierdzi dr Michael Reichert w swoim artykule Here’s what I’ve learnt about raising boys in my 30 years as child psychologist („Oto czego nauczyłem się o wychowywaniu chłopców podczas swojej trzydziestoletniej praktyki psychologicznej”). [2]https://www.self.com/story/investing-in-the-well-being-of-boys Na poparcie tej tezy podaje badania, według których współcześnie młodzi mężczyźni są dużo bardziej świadomi znaczenia zdrowia psychicznego, a ich ojcowie są dużo bardziej zaangażowani w relację z nimi w porównaniu do wcześniejszego pokolenia.
Z drugiej strony – świat na chwilę wstrzymał oddech po emisji serialu Dojrzewanie. W wielu artykułach pojawiły się hasła „manosfera”, „incele” i wielki strach, że oto ci młodzi mężczyźni nie chcą ręka w rękę z kobietami budować lepszego świata, ale szukają ujścia wielkiej frustracji, która się w nich kłębi.
Przyglądając się tym wątkom i własnej trudności w poradzeniu sobie z nimi, zrozumiałam, że w myśleniu o chłopcach jesteśmy „pomiędzy”. Pomiędzy starym porządkiem a czymś, co jeszcze nienazwane. O tym będzie ten tekst.
Chłopcy mają łatwiej?
– Od początku uważałam się za wybrankę Pana Boga, że mam dwóch synów, a nie dwie córki. Teraz jest trudniej być dziewczynką, a zawsze było trudniej być kobietą. Więc ogólnie uważałam, że z chłopcami jest łatwiej – opowiada Anka, matka dwóch dorosłych już synów. Matki synów, z którymi rozmawiam, uważają, że współczesny świat bardziej opresyjny jest dla dziewcząt, szczególnie w dziedzinie wyglądu i wpływania na generowanie presji wewnętrznej, którą dziewczyny same sobie fundują. Chłopaki skuteczniej potrafią odciąć się od wymagań, które pojawiają się z zewnątrz, na przykład w szkole. – Nasi chłopcy mają swoją wyporność, na przykład na presję szkolną. Potrafią cały rok się nie uczyć i ostatecznie być w niezłych kłopotach. Wiadomo wtedy, że trzeba ponieść konsekwencję, ale nie jest to dla nich koniec świata – tak Marta, mama trzech nastolatków, opisuje swoje doświadczenia. Czego rodzice chłopców się boją? Wszyscy, z którymi rozmawiam, przyznają zgodnie, że ryzykownych zachowań; także tych związanych z używkami. – Zawsze chłopackie było to, że jak wszyscy skaczą na główkę, to on też skoczy, choć ryzykuje, że się rozwali – opowiada Anka. – Jak moi synowie mieli po 15 lat, to im opowiadałam, że następne 10 to taki wiek, gdy może im przyjść do głowy usiąść po pijaku za kierownicą. Ale potem oni okazywali się bardziej odpowiedzialni niż ja w ich wieku.
Wielu rodziców jest dość zdziwionych, że ich nastoletnie dzieci okazują się rozsądniejsze od nich samych. Istnieją jednak zagrożenia, których my w naszej młodości nie znaliśmy.
– Są dwie rzeczy, których się boję – mówi Marta. – Pierwsza z nich to pornografia w sieci, która jest po prostu szkodliwa i powoduje bardzo wiele zła na wielu poziomach. Natomiast druga rzecz to oglądanie shortsów. Scrollowanie, oglądanie rzeczy, które niczego nie wnoszą. Siedzisz godzinę, półtorej, a w zasadzie ani się nie odprężasz, ani nie robisz nic produktywnego, ani nie śpisz, tylko lejesz w siebie taką „papę”.
Uzależnienia behawioralne rzeczywiście częściej przydarzają się chłopcom, ale przecież drapieżność świata online nie oszczędza żadnej płci. [3]https://www.ebsco.com/research-starters/consumer-health/men-and-behavioral-addictions Może więc nie ma sensu porównywanie, czy bycie rodzicem syna stawia przed nami więcej wyzwań w okresie dorastania. Zawsze będą rodzice, dla których chłopak wydaje się „prostszy w obsłudze”. Jak więc oswoić ten lęk, którego medialnie zrobiło się ostatnio więcej?
Troska zamiast strachu
– Nie powinniśmy o chłopcach myśleć ze strachem, ale z troską – mówi mi Mikołaj Foks, moderator męskich kręgów i organizator wyjazdów ojców z synami. – Chłopcy potrzebują przekonania, że też są ważni. Propozycji wychowawczej, która jest skierowana właśnie do nich.
Mikołaj zwraca uwagę, że funkcjonujemy w paradygmacie skupienia na tym, co ważne dla dziewczyn: rozwoju emocjonalnego, wrażliwości. – To istotne – mówi. – Ale chłopcy mają też często inne potrzeby. Bardziej cielesne, ruchowe, związane z wyrażeniem agresji (nie przemocy!). Brakuje przestrzeni, w których mogliby to robić w sposób bezpieczny i akceptowalny.
Anna Dziubińska-Starska jest psychoterapeutką systemową przyjmującą w prywatnym ośrodku, co jej zdaniem sprawia, że spotyka pewną określoną grupę osób. Zwraca uwagę, że chłopcy i młodzi mężczyźni, z którymi pracuje, potrzebują się określić w swojej męskiej tożsamości, ale nie potrafią, bo nie znajdują odpowiedniego języka. – Czują, że albo będą o sobie mówili w takim tradycyjnym ujęciu „macho”, albo sięgną po język, którym definiują się kobiety. Chłopakom jest z tym trudno. Często pracuję z nimi nad kwestią opisu samego siebie za pomocą klocków Lego. Daję im klocki niebieskie, czyli stereotypowo męskie, i czerwone, czyli stereotypowo kobiece. Po jakimś czasie oni dochodzą do wniosku, że ten podział im nie wystarcza i chcą innych kolorów, ale trudno im określić jakich.
Zaryzykuję tezę, że dziewczyny w tej chwili wszystkie klocki uważają za swoje, a chłopaki boją się za takie uznać którekolwiek.
Terapeutka w swojej pracy spotyka chłopców, którzy widzą, że dziewczyny mają odwagę być takie, jakie chcą, i uważają, że każdy opis do nich pasuje. Ci chłopcy nie wiedzą, jak opisać siebie, bo chcieliby jakoś się odróżnić, ale dziewczyny „zgarnęły wszystko”.
Gdy dopytuję, czy poszukiwania dotyczące ról męskich i żeńskich widać także w terapii rodzinnej, Dziubińska-Starska stwierdza, że nie. – Coraz rzadziej w terapii rodzinnej pojawiają się pytania, co to znaczy być synem, chłopakiem, ponieważ coraz rzadziej odnosimy się w ogóle do typowych ról. Rodzina zmienia strukturę z hierarchicznej na taką bardziej grupę rodzinną. Ale chłopcy przychodzą z tym pytaniem na terapii indywidualnej, widać, że szukają na nie odpowiedzi.
Zamknięty… jak chłopak
Jedną z tez, z którą przychodzę do moich rozmówców, jest przekonanie, że dorastający chłopcy są bardziej zamknięci i trudniej dotrzeć do tego, co się z nimi dzieje. Marta i Grzesiek u swoich trzech synów postrzegają to jako proces: – Najstarszy, mamy wrażenie, mówi nam wszystko. Środkowy właśnie zaczyna się na nas otwierać. Najmłodszy, 13-letni – najchętniej nie mówiłby nic.
Oczywiście może to być także kwestia osobistego temperamentu, bo podobne spostrzeżenia ma Alicja, mama 11-letniego Felka. – Wszyscy się różnimy i ja nie wymagam od niego, żeby mówił mi o swoich emocjach, takich, których sam może nie rozumieć. Widzę jednak czasem, że on się blokuje i bardzo ciężko jest mu wyjść z klinczu związanego z jakąś sytuacją, czy społeczną, czy emocjonalną. Zdarzają się jednak „okna dialogowe” i one są bardzo cenne, choć nieczęste. Ale jak już są, to możemy rozmawiać o wszystkim.
Anna Dziubińska-Starska zwraca uwagę, że chłopcy widzą mniej połączeń w systemie rodzinnym. Nie dostrzegają nie tylko tego, że połączenia istnieją, ale też że mają na nich wpływ. – Jak oddziałuje na mnie fakt, że ojciec dużo pracuje? Chłopiec powie, że wcale, a dziewczynka, że oczywiście, bardzo mocno. I jeszcze doda, że matka ma w związku z tym gorzej.
Dlatego zdaniem Dziubińskiej-Starskiej z chłopcami łatwiej pracować, wychodząc od pewnych konkretów (jak wspomniane klocki), niż próbować porozumieć się tylko słowami. Warsztaty, które Mikołaj Foks organizuje dla ojców i synów, też nie ograniczają się do samych rozmów, ale zawierają wspólną aktywność – biwakowanie, kajakowanie.
Między ojcem, matką a innymi dorosłymi
Jak już wspomniałam, współczesnym rodzinom coraz dalej do klasycznego modelu ojca utrzymującego dom, zarabiającego pieniądze, oraz matki – kapłanki domowego ogniska. To wydaje się jednocześnie szansą i wyzwaniem, jeśli chodzi o wychowywanie chłopców.
– Dzisiaj zarówno ojciec, jak i matka mają tę samą rolę w życiu dziecka. Czyli być blisko i kochać, a zarazem pokazywać jakąś prawdę o swoim życiu, o swoich zajawkach, o swoim podejściu do pracy i do odpowiedzialności. Ale nie jest tak, że rolą ojca jest pokazać, jak być odpowiedzialnym, a rolą matki jest się troszczyć. Bo niby czemu miałoby tak być – mówi Anka, matka dwóch dorosłych synów. Większym wyzwaniem jej zdaniem jest fakt, że mało która rodzina dożywa końca dzieciństwa dzieci. Liczba rozwodów wciąż rośnie. Jak podaje GUS, w końcu 2023 roku w Polsce istniało 8 mln 655 tys. małżeństw – o 68 tys. mniej niż rok wcześniej. [4] https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/sytuacja-demograficzna-polski-do-2023-roku,40,4.html, s. 22
– Moim strachem było, czy chłopcy zdążyli się nasycić miłością, zanim ten ich dom się jakoś rozpadł, a nie, czy zdążyli się przyuczyć do określonych ról – stanowczo mówi Anka.
Faktem jest także, że nawet dzieląc opiekę po rozstaniu i będąc wymiennymi w swoich rolach, rodzice pozostają matką i ojcem. Zdaniem psychoterapeutki Dziubińskiej-Starskiej szukanie u ojców wzorca męskości ma znaczenie. – Chłopcy chcą się separować od matek, ale droga do dojrzałej relacji z ojcem nie jest łatwa. I często synowie lądują między jednym a drugim rodzicem. Mogą wtedy rzeczywiście poszukiwać bardzo wyrazistych odpowiedzi na pytanie „co to znaczy być mężczyzną” – w internecie lub organizacjach hierarchicznych. Widzę taką różnicę, że jak się dziewczyny emancypowały i decydowały, kim mogą i chcą być, to nikt tego nie nazywał przemocą. A jak chłopaki, które mają za sobą tysiąclecia pozycji dominującej, próbują się na nowo określić, to zbyt łatwo widzimy w tym powrót do starego porządku. Choć oczywiście potrafi to też niestety iść w tym kierunku.
To, że dorastający syn zaczyna więcej potrzebować ojca, widzi Alicja, mama 11-letniego Felka, którego wychowuje w opiece naprzemiennej. – Obserwuję również, jak inna staje się relacja Felka ze mną od tej z ojcem. Przykładowo, jak jest u mnie, to zdarza mu się pisać do taty czy dzwonić do niego. Jak jest u ojca, to rzadko do mnie dzwoni. Czasami jest to dla mnie trudne, bo brakuje mi go w te „puste” tygodnie.
Mikołaj Foks organizuje warsztaty dla ojców i synów, którzy ukończyli siódmą klasę bądź właśnie zaczynają szkołę średnią. To, jak mówi, ostatni moment, gdy zgadzają się na taki wyjazd z tatą. – Na te warsztaty przyjeżdżają także ojcowie, którzy nie mieszkają na co dzień z synami. Jeden z nich musiał przekonywać matkę dziecka, żeby się na wyjazd zgodziła. U innego to partnerka znalazła te warsztaty i powiedziała – jeźdźcie!
W domu, gdzie rodzice wspólnie na co dzień wychowują dzieci, podziały „z czym do kogo” kształtują się w wyniku rytuałów i ustaleń rodzinnych. Jak mówi Grzesiek: – Jak jesteśmy sami w domu, bo Marta gdzieś wyjeżdża, ja pewnie szybciej chłopakom pokażę film, gdzie może są przekleństwa i mocniejsze czy bardziej brutalne sceny. Także tematy związane z seksualnością ustaliliśmy, że będzie lepiej, gdy ja będę z nimi poruszał, ale jasne jest, że Marta też się czuje za to odpowiedzialna.
Okazuje się, że bez względu na to, czy wychowujemy wspólnie pod jednym dachem, czy nie pozostając już w związku, ważne jest, abyśmy w życie synów wprowadzali też inne osoby. Wspomniane już warsztaty Mikołaja Foksa nazywają się „Przejście” i nawiązują do rytuałów inicjacyjnych. – To bardzo wrażliwy moment. Staramy się stworzyć sytuację, w której chłopiec może doświadczyć obecności swojego ojca – ale też innych dorosłych mężczyzn, wychowujących innych synów. To ważne – każdy z nas ma tylko jednego ojca, ale potrzebujemy więcej niż jednej męskiej perspektywy – opowiada Mikołaj.
– Moi synowie – mówi Anka – obserwowali grono moich przyjaciół. Wychowywaliśmy dzieci tak jakby w grupie i trochę się czasem śmiałam, że to są rodzice dzieci z Bullerbyn. Dzięki temu synowie te wzorce postaw kobiety i mężczyzny zasysali i to doświadczenie przez jakiś czas bardziej ich kształtowało niż kontakty z rówieśnikami.
Trzy rady na koniec
Pierwsza rada płynie od wszystkich rodziców, z którymi rozmawiałam. Brzmi ona: nie przestawaj się starać. Każda matka i każdy ojciec robią bardzo wiele, aby pozostać w kontakcie, mimo że ich synowie przeobrażają się niemal z dnia na dzień. Jak podsumowała to Alicja: – Najbardziej obawiam się, czy starczy mi elastyczności w dostosowywaniu się do nowych sytuacji w życiu mojego syna i w jego rozwoju. Od wielu lat jesteśmy w pewnym schemacie, a teraz on się naprawdę bardzo zmienia. Do niedawna szliśmy w miarę równoległymi torami w tej relacji. Chciałabym, abyśmy się zupełnie nie rozeszli.
Marta zauważa: – Z nastolatkami jest o tyle trudniej, że po pierwsze trzeba się bardziej namęczyć, trzeba nawymyślać tych wszystkich rzeczy, jak to robić, żeby być blisko nich. Ale też widzę, że nie do końca już mam wpływ, że oni się stają zupełnie osobnymi jednostkami, które bardzo chcą decydować o sobie same.
Druga rada brzmi – nakłaniaj do aktywności, które dają sprawczość i budują poczucie wspólnoty. Tu dobrym rozwiązaniem bywa często sport. – Starszego syna sport nauczył takiego empatycznego podejścia, typu: czasem wybaczasz, że ktoś nie strzelił albo puścił gola, bo w tle masz nadzieję, że i tobie wybaczą, jak schrzanisz – opowiada Anka. Inni rodzice też podchwytują ideę, że z synami warto nie tylko rozmawiać, ale też szukać sposobów, aby coś razem robić. Choć, jak wspomniałam już wcześniej, trzeba się nastarać, aby taką aktywność, która zdobędzie akceptację syna, znaleźć.
Trzecia rada – jest już bezpośrednio ode mnie. Nie zdecydowałam się tutaj opisać mojej relacji z 15-letnim synem, sprytnie ukrywając wszystkie swoje lęki i wątpliwości w wypowiedziach bohaterów i bohaterek. Ale postanowiłam wspomnieć o wspaniałej przygodzie, która zdarzyła nam się rodzinnie. Obejrzeliśmy wspólnie serial Ted Lasso. Traktuje on o trenerze futbolu amerykańskiego z USA, który dość przypadkowo zostaje trenerem piłkarskiego klubu w Premier League. Cały ten serial jest poszukiwaniem odpowiedzi, co to znaczy być mężczyzną w inny sposób, niż podpowiadają stereotypy tak mocno obecne w świecie sportu. To serial o ojcach (i ich braku), o męskiej przyjaźni, o budowaniu relacji z kobietami. Trenowanie piłkarzy można w sumie porównać do wychowywania chłopców słowami Teda Lasso:
„Dla mnie sukces nie polega na wygranych i przegranych. Chodzi o to, by pomóc tym młodym chłopakom być najlepszymi wersjami siebie na boisku i poza nim”.
Imię jednej z bohaterek zostało na jej prośbę zmienione. Serial Ted Lasso polecamy od mniej więcej 13. roku życia.
Źródła
↑1 | Dane dotyczące prób samobójczych pochodzą z danych Komendy Głównej Policji za 2024. Dane zaprezentowane są na stronie Fundacji Nie widać po mnie: https://niewidacpomnie.org/2025/01/23/samobojstwa-dzieci-i-nastolatkow-w-2024-r-w-polsce/ |
---|---|
↑2 | https://www.self.com/story/investing-in-the-well-being-of-boys |
↑3 | https://www.ebsco.com/research-starters/consumer-health/men-and-behavioral-addictions |
↑4 | https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/sytuacja-demograficzna-polski-do-2023-roku,40,4.html, s. 22 |